Kończy się powoli najbardziej intensywna piłkarska jesień w dziejach naszego kraju. Ekstraklasa po reformie gra niemal bez przerwy i przyznam, że zaczynam czuć się znudzony. Od 22 listopada do 9 grudnia tylko przez dwa dni ligowcy dali nam odpocząć.

Najbardziej "ekstraklasogenny" był wrzesień - 18 dni z meczami naszej jak zwykło się mawiać "najwyższej klasy rozgrywkowej". W październiku emocjonować Ekstraklasą mogliśmy się przez dni 16, w listopadzie, o zgrozo, zaledwie 15. W grudniu takich dni będziemy mieć zaledwie 13, bo liga w końcu zaśnie na dwa miesiące po pracowitej zimie. Do tego futbolowego okresu trzeba doliczyć mecze Pucharu Polski i reprezentacji. Jakoś dużo się tego nazbierało. Pomysł z reformą rozgrywek można oceniać różnie. Większa liczba spotkań wydaje się dobrym rozwiązaniem. Zawsze narzekaliśmy, że polski piłkarz gra za mało. Dzięki reformie jak mówią niektórzy dawno nie było w lidze tak wielu młodych-zdolnych, bo kluby musiały powiększyć kadry, a że bieda piszczy to postawiły z braku laku na młodzież i okazuje się, że czasami można.

Różowo jednak nie jest. Znów wracają demony przeszłości. Piłkarze bici i atakowani przez fanów za złe wyniki. Lekarze Lecha okradziony i uderzony w Kielcach. Burdy w Bydgoszczy, zamieszanie na linii Wojewoda Mazowiecki - Legia Warszawa. To wszystko okraszone słabą grą naszych drużyn w Europejskich Pucharach i niezbyt dobrą jesienią w wykonaniu reprezentacji. Światełko w tunelu to jedynie reprezentacja U-21 Marcina Dorny. Ci, którzy chcą obejrzeć futbol na najwyższym poziomie i tak czekają na Premiership, Bundesligę, czy Ligę Mistrzów. Tam nikt nie upiera się by każdy mecz rozgrywać w innym terminie by widz mógł nacieszyć oko, choć akurat przeważnie ma czym je cieszyć.

Nas skazuje się na torturę, mamy nadprodukcję Ekstraklasy. I chyba po raz pierwszy od dawna ucieszę się, że w końcu będzie można od tego odpocząć. Choć przyznam, że przy całej sportowej mizerii naszą kopaną naprawdę lubię. Niestety liczby są nieubłagane. Od 19 lipca do 16 grudnia - przez 151 dni, tych meczowych było 87. 57 procent. Zdecydowanie wolałbym, żeby szczególnie kolejki rozgrywane w tygodniu skrócić do jednego dnia. Maksymalnie dwóch. Inaczej będziemy mieli po prostu przesyt, o ile niektórzy już go nie mają. Mam nadzieję, że nie pomyliłem się w obliczeniach, a nawet jeśli to nieznacznie. Tendencja jest widoczna i niepokojąca...