Właśnie wróciłam z pokazu prasowego najnowszego filmu Romana Polańskiego. Pierwsze wrażenie jest takie, że reżyser jest w bardzo dobrej formie artystycznej. Zrobił wciągający polityczny dreszczowiec, który nawiązuje klimatem do bardzo klasycznych filmów noir.

Nie ma w nim przemocy, jest za to dużo psychologii. Tempo bywa powolne, a czasem gwałtownie przyspiesza. Ale to jest film bardzo gorzki w wymowie, ironiczny, o rozczarowaniu, oszustwie, o spisku. Świetnie zagrali Ewan McGregor i Pierce Brosnan - perfekcyjnie budują swoje postaci.

Skoro wielu będzie szukać analogii w tym filmie do życia reżysera, to jeszcze jedna rzecz - drobiazg - która mnie zaitrygowała. Kilka razy powtarza się scena, gdy sprzątaczka próbuje ułożyć przed domem stare liście. Wrzuca je do taczki i chce odjechać. Ale za każdym razem w stertę dmucha wiatr. I wszystko trzeba układać od nowa.

Od przyszłego piątku film będzie już w kinach.