Trzecia Rzeczpospolita, chlubiąca się prowadzeniem mądrej tzw. polityki wschodniej, ma od początku swego istnienia ogromny problem z powiedzeniem prawdy o ludobójstwie dokonanym na Polakach i obywatelach polskich innych narodowości przez członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien i innych ukraińskich organizacji kolaboranckich. Dlatego też sprawa ta jest jednym z największych paradoksów polskiej dyplomacji, która skądinąd upomina się o prawdę np. o niemieckich obozach koncentracyjnych czy Zbrodni Katyńskiej.

Mieliśmy tego jaskrawy przykład w lipcu 2013 roku, kiedy to Sejm RP, zebrany w 70. rocznicę "Krwawej Niedzieli" na Wołyniu, miał przyjąć uchwałę nazywającą wreszcie ludobójstwo po imieniu. Niestety, dzień wcześniej posłowie Platformy Obywatelskiej i Ruchu Palikota dogadali się ze sobą, zstępując słowo ludobójstwo pokrętnym sformułowaniem "czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa". Stało się to, jak stwierdził niedawno w udzielonym wywiadzie Janusz Palikot, pod wpływem działań prezydenta Bronisława Komorowskiego, redaktora Adama Michnika. Za prawdą głosowały zwartym szeregiem PiS, SP, PSL, SLD oraz grupa Jarosława Gowina. Niestety, zwyciężyli przeciwnicy prawdy. Tak jak w Sodomie i Gomorze zabrakło zaledwie 10 głosów.

Pozostał więc nierozwiązany konflikt. Powrócił on ze zdwojoną siłą rok później, gdy rodziny pomordowanych wspominały 70. rocznicę drugiej fazy ludobójstwa, które w 1944 r. rozegrało się na Lubelszczyźnie i w Małopolsce Wschodniej. Po raz kolejny rodziny te głośno domagały się prawdy. Z kolei w tym roku strona ukraińska dolała oliwy do ognia, przyjmując 9 kwietnia uchwałę gloryfikującą UPA i OUN. To tak jakby Niemcy przyjęli uchwałę oddającą cześć SS i Gestapo, a Rosjanie NKWD i KGB. Co gorsze, uchwała ukraińska została przyjęta przez parlament w Kijowie w dniu wizyty prezydenta Komorowskiego. Był to jawny policzek wymierzony nie tylko głowie państwa polskiego, ale i całemu naszemu narodowi, zwłaszcza rodzinom pomordowanych.

Nawiasem mówiąc, za uchwałą głosowali przede wszystkim deputowani z koalicji rządowej, czyli z ugrupowań prezydenta Petro Poroszenki, premiera Arsenija Jaceniuka, Julii Tymoszenko i mera Lwowa Andrija Sadowego oraz partii Ołeha Laszko, która w dużej mierze przejęła elektorat faszystowskiej "Swobody". Uchwała ta zawiera też akapit, który może być groźny dla każdego polskiego obywatela, który będzie się domagać prawdy o ludobójstwie dokonanym przez OUN - UPA. Przewiduje on bowiem odpowiedzialność karną dla obywateli Ukrainy i cudzoziemców, którzy publicznie okażą "lekceważący stosunek" do formacji uznanych za walczące o niepodległość Ukrainy.

Co na to wszystko politycy polscy? Co na to kandydaci na prezydenta Andrzej Duda i Bronisław Komorowski, którzy zostali wysunięci przez dwie główne partie, tworzące wspomnianą tzw. politykę wschodnią oraz zachęcające do bezkrytycznego wspierania ukraińskiej ekipy Poroszenki i Jaceniuka? Czy będą oni przekonywać swoich wyborców, że "Polacy, nic się nie stało" lub też całkowicie nabiorą wody w usta?  Co na to Adam Jarubas, wysunięty przez PSL, bo przecież większość ofiar ludobójstwa to byli chłopi? Co na to Paweł Kukiz, Magdalena Ogórek i wszyscy pozostali kandydaci? Milczenie i uciekanie od odpowiedzi będzie w tej sytuacji poparciem działań ukraińskiego parlamentu.