Kto kogo przezywa, sam się tak nazywa.

Kto kogo przezywa, sam się tak nazywa.
Wojciech Lemański przed Pałacem Prezydenckim podczas protestu przeciwników reformy sądownictwa /Tomasz Gzell /PAP

Z dużą przykrością przeczytałem słowa skierowane do pani premier Beaty Szydło przez księdza Wojciecha Lemańskiego, który choć zasuspendowany, nadal pozostaje duchownym. Nie dlatego, że słowa te są krytyczne, bo przecież każdy obywatel ma prawo do wyrażania swoich negatywnych opinii, także wobec kobiet polityków. Ale dlatego, że nazwanie kobiety, na dodatek matki dzieci, "burą suką" jest moralnym dnem. Tym bardziej, że słowa te padają z ust mężczyzny, który zamiast zająć się posługą wśród chorych dzieci, do których został posłany, po prostu zbija bąki.

A jakby się on poczuł, gdyby tak nazwano jego matkę?

Z Wojciechem Lemański polemizować jednak nie będę, bo moim skromnym zdaniem taki wpisem na FB stracił on honor. Co najwyżej przypomnę mu dziecinne powiedzenie: "Kto kogo przezywa, sam się tak nazywa.".