Przetrzymywanie od 5 lat w areszcie śledczym w Odessie Aleksandra Orłowa, dziennikarza i obrońcy praw człowieka, świadczy o słabości polskiego MSZ.

Pomimo strumieni pieniędzy i sprzętu wojskowego, które płyną z Polski na Ukrainę, dyplomacji kierowanej przez ministra Witolda Waszczykowskiego nie udaje się rozwiązać wielu trudnych spraw, iskrzących pomiędzy dwoma państwami.

Jedną z nich jest uwięzienie Aleksandra Orłowa, dziennikarza i obrońcy praw człowieka. Ten polski obywatel, będący ojcem trojga dzieci (w tym dwojga małoletnich) przetrzymywany jest od prawie pięciu lat w areszcie śledczym w Odessie. Jest  oskarżony o morderstwo na zlecenie, ale dowody są nadzwyczaj kruche, bo opierają się wyłącznie na zeznaniach jednego z narkomanów.

Według wielu dziennikarzy i działaczy społecznych, obserwujących ową kuriozalną sytuację, faktycznym powodem tak uwięzienia Orłowa, jak i przeciągania procesu sądowego, jest nie wydumane przestępstwo kryminalne, ale jego zaangażowanie w piętnowanie nadużyć władzy, w tym zwłaszcza wszechobecnej korupcji. A takie piętnowanie jest dla oligarchów i mafii gospodarczych, trzęsących znaczną częścią Ukrainy, "zbrodnią bez przebaczenia".

Sytuacja staje się tym bardziej kuriozalna, gdy pod uwagę weźmie się fakt, że przewodniczącym Odeskiej Obwodowej Administracji Państwowa jest były prezydent Gruzji, Michaił Saakaszwili, wieloletni sojusznik polityczny śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W ubiegłym roku polscy parlamentarzyści i obrońcy praw człowieka skierowali do polityka z Odessy liczne petycje, ale nic one nie dały.

Wydawało się więc, że gdy PiS dojdzie do władzy, to w tej kwestii coś się zmieni na lepsze. Niestety minister Waszczykowski, kontynuujący tzw. politykę wschodnią, polegającej na ustawicznej uległości wobec Ukrainy i na bezkrytycznym spełnianiu jej zachcianek, nie potrafi w zamian za świadczoną pomoc uzyskać czegokolwiek dla polskich obywateli, nawet w tak drastycznych sprawach jak Aleksandra Orłowa, którego życie ze względu na postępującą chorobę jest zagrożone.

No cóż, po raz kolejny okazuje się, że nadskakiwanie wschodnim sąsiadom to "miłością bez wzajemności".