Im bliżej do rozpoczęcia konferencji klimatycznej w Kopenhadze, tym więcej pojawia się doniesień na temat możliwych skutków ocieplenia klimatu. Niektóre z nich są znacznie bardziej pesymistyczne, niż te, o których wspominał dwa lata temu raport międzyrządowego panelu klimatycznego ONZ.

Do końca bieżącego stulecia średnia temperatura na Ziemi może wzrosnąc nawet o 7 stopni Celsjusza, a poziom oceanów może podnieść się nawet o 2 metry - takie prognozy przedstawia dokument o nazwie "Diagnoza Kopenhaska" ogłoszony dziś przez międzynarodowy zespół klimatologów. Wielu autorów raportu ONZ sprzed dwóch lat podpisało się też pod obecnym. Ewentualne pytania o to, skąd tak duże rozbieżności prognoz (wtedy przewidywano podniesienie poziomu oceanów o najwyżej 60 centymetrów) uprzedzają tłumacząc, że emisja gazów cieplarnianych rośnie bardziej, niż się spodziewano, a w tamtych prognozach nie docenili skutków topnienia lodów Arktyki i Antarktydy. Obecny raport wzywa do zatrzymania wzrostu emisji dwutlenku węgla najpóźniej do 2020 roku.

Ale to nie wszystko. Dziś ujrzał światło dzienne raport organizazacji "Global Footprint Network", która twierdzi, że ludzkość zużywa w tej chwili zasoby Ziemi o 44 procent szybciej, niż nasza planeta jest w stanie je odbudowywać. Wniosek jest taki, że w 2030-tym roku do zaspokojenia naszych potrzeb przydałyby się aż dwie Ziemie.

Myślę, że wiele takich doniesień pojawi się w najbliższych tygodniach, aż do zakończenia konferencji w Kopenhadze. Myśle też, że będą też inne, kwestionujące te prognozy. Będziemy się temu przyglądać.