​Świat współczesnej polityki promuje specyficzne postacie przywódców. Jednym z ich typowych przedstawicieli jest Donald Tusk. To człowiek o niejasnej przeszłości, mrocznej charyzmie i dwoistej naturze, łączącej całkowity cynizm wobec swych krajowych rywali oraz absolutną uległość wobec obcych ośrodków władzy. Emocjonalne reakcje na taką postawę balansują między nienawiścią i pogardą, a fascynacją i uwielbieniem, graniczącym z bałwochwalstwem. Bezradni przeciwnicy Tuska utopiliby go w łyżce wody, bezradnie zgrzytając ze złości w odpowiedzi na jego kolejne ekscesy i sukcesy. Zapatrzeni w niego wyznawcy przypisują mu boskie naznaczenie i moc sprawczą równą mitycznym herosom. Proponuję porzucenie tej alternatywy i inną perspektywę.

Cynizm nowego "prezydenta Europy" przestaje dziwić i przerażać, imponować i fascynować, jeśli dojrzymy w nim wyłącznie efekt zimnej kalkulacji. Postawa cechująca się porzuceniem ludzkich uczuć zarówno wobec politycznych wrogów jak i najbliższego otoczenia i zaplecza jest wynikiem przyjętej przez Tuska strategii życiowej, opartej wyłącznie na antywartościach. Identyczne cechy można dostrzec u tak mu bliskiej szefowej- szefowej niemieckiego rządu Angeli Merkel. Nie chcę przesądzać, na ile to niezwykłe podobieństwo wynika ze świadomego naśladownictwa. Może być tak, że zbieżność cech polityka z Polski i "cesarzowej Europy" to tylko czysty przypadek. Po prostu te typy tak mają i dlatego zostały wybrane do sprawowania roli liderów. Pytanie: przez kogo?

Iluzja demokracji narzuca nam wizję klarownych procedur, które decydują o karierze danego polityka. Proces wyborczy, wewnętrzna partyjna rywalizacja, oraz tryb negocjacji mają nas utwierdzić w przekonaniu, że wyłonienie "przewodnika stada" jest sprawą prostą, jasną i czytelną. Ten fałszywy obraz ma przesłaniać  nam rzeczywisty, elitarny tryb podejmowania personalnych decyzji. Rozumiem przez to nie tyle banalną refleksję o fasadowości procedur współczesnej demokracji, co bardziej pesymistyczny pogląd o demokratycznym kłamstwie jako takim. To nie tak, że sama demokracja jest piękna, tylko politycy niecnie wykorzystują ją do swych celów. Trzeba w ogóle porzucić demokratyczny mit, jak kiedyś baśń o dobrym socjalizmie, oraz błędach i wypaczeniach. Tylko elity rządzą!  

Elite rulez, więc im szybciej my - świadomi, polscy obywatele pozbędziemy się własnych złudzeń i wrażych miraży, tym większe mamy szanse. Na co? Na przetrwanie, na zachowanie podstawowych wolności, na życie autentyczne, a nie tylko pulsujące do rytmu narzuconych nam odgórnie "narracji". Zagadkowa kariera Tuska na europejskich salonach jest  odpowiednim momentem na całkowite przewartościowanie dotychczasowych postaw i poglądów. Nigdy nie zwyciężymy w demokracji, póki nie przezwyciężymy samej demokracji i sami nie stworzymy dobrej alternatywy. To ostatnia chwila na uświadomienie sobie pozycji politycznych pariasów i orwellowskich tzw. proli, jaką wolnym Polakom wyznaczono w ramach odgórnego, globalnego, demoliberalnego projektu.   

Radykalizm tej propozycji jest tylko pozorny. Wynika bardziej z mojej chłodnej obserwacji niż jakiejś tłumionej frustracji. To nie kto inny, jak Donald Tusk jest autorem okrutnego bon motu, wygłoszonego z mównicy sejmowej pod adresem swoich oponentów: "wyginiecie jak dinozaury". Okrutny żart ubrany w fałszywą platformianą retorykę o konieczności współpracy dla dobra wspólnego, okazał się nie tylko aktualną wówczas diagnozą  polityczną, ale zastanawiającym z perspektywy Smoleńska proroctwem. Przyszedł czas na uświadomienie sobie głębokiej prawdy tkwiącej w słowach szefa "postępowego" rządu, skazanego na sukces przez elity krajowe i obce. Trzeba, by spora grupa Polaków przestała już godzić się na ten narzucony status stworów z okresu triasu.           

Katastrofa smoleńska, która stanowiła samospełniające się proroctwo, zmaterializowaną groźbę Tuska oraz jego jawnego i niewidzialnego  zaplecza, niestety nie nauczyła niczego wolnych Polaków. Ta grupa, wydzielona z krajowej kohorty przez poetę Jarosława Marka Rymkiewicza, nadal żyje w ułudzie demokracji, tak jakby się nic nie stało, jakby w Rosji faktycznie doszło do zwykłego wypadku lotniczego, bez żadnych, mocno podejrzanych i zagadkowych okoliczności, a rząd Platformy nie oddał swemu strategicznemu partnerowi, podpułkownikowi KGB - Putinowi pełnej kontroli nad tym całym pseudo-śledztwem. Nie mogę wyjść ze zdumienia, obserwując polityczną praktykę PiS oraz samego Jarosława Kaczyńskiego. To jest coś gorszego niż zwyczajna naiwność!         

Absurdalne jest dla mnie podążanie opozycji za wymaganiami współczesnej sztuki manipulacji masami, wymogami tak  zwanej post-polityki oraz propagandy, zwanej współcześnie pijarem. Ściganie się na cynizm z Donaldem Tuskiem i jego magikami nie ma żadnego sensu i jest przeciwskuteczne. Nieudolne zabiegi partii wolnych Polaków w celu dogonienia politycznych hochsztaplerów i prestidigitatorów z Platformy Obywatelskiej tylko ośmieszają partię prezesa Kaczyńskiego. "Ocieplanie" wizerunku, gonitwy sondażowe, ukłony wobec wrogich mediów, dwuznaczne gry z wybranymi oligarchami nigdy nie przynosiły patriotom powodzenia. Marketingowymi chęciami "polskie piekiełko" PiS-u jest wybrukowane. To takie anachroniczne starania robią dinozaurów z obecnej opozycji.     

Zamordystyczny system liberalnej demokracji wymaga podjęcia z nim innej - nowej, wolnościowej - gry wojennej, na naszych własnych zasadach. Inaczej Polska będzie skazana przez lata na systemową korupcję, oraz permanentne wysysanie zasobów przez pasożytnicze grupy interesów, których symbolem - nie jedynym, ale istotnym - jest Tusk, polityk określający się mianem "machera z zaplecza". Wolni Polacy muszą w końcu przyjąć do wiadomości, że ten czczony przez nich idol liberalnej demokracji opiera się zawsze na takich właśnie mechanizmach. Ten chory ustrój usycha bez swych macherów i ich zaplecza, a jego rzekoma aktywność sprowadza się do gorączkowego mrowienia rojów kradnących co tylko się da, wyrajania się złodziejskich mas na trupie kraju.  

Angela Merkel - promotorka europejskiej prezydentury Donalda Tuska - jest lustrzanym odbiciem swego polskiego pupila. Pomimo relatywnej potęgi swego kraju również prowadzi go do katastrofy, tylko na innych zasadach i z odmiennych powodów. Niemcy niestety kolejny raz ulegają degrengoladzie, która raczej w bliższej niż dalszej przyszłości skończy się katastrofą dla całej Unii Europejskiej, więc także dla Polski. Ten totalny kryzys będzie bardziej dotkliwy dla naszego kraju właśnie z powodu podobieństwa i bliskości Merkel i Tuska. To senioralno-wasalne relacje niemieckiej kanclerz i premiera z Polski, tak świetnie uchwycone na słynnym zdjęciu pocałunku w dłoń, stanowiły od lat, i będą stanowić nadal, ogromny problem dla nas - wolnych Polaków.     

"Matka chrzestna. Jak Angela Merkel przebudowuje Niemcy" - książka Gertrud Höhler, byłej doradczyni kanclerza Helmuta Kohla - uświadomiła mi tę niepoprawną politycznie prawdę. Nic dziwnego, że fotografia "pruskiego hołdu" Donalda Tuska, niewolniczego pokłonu przed cesarzową Europy trafiła na okładkę polskiego wydania tego tomu wnikliwych polityczno-psychologicznych analiz. Zaskoczyło mnie, jak wiele zdań dotyczących szefowej niemieckiego rządu, pasowało do opisu charakteru i kariery premiera z Gdańska. Wystarczy zmienić ich podmiot i mamy gotowy portret szefa Rady Europejskiej. Oto fragment: "nikt nie odważył się powstrzymać jej marszu, zadając palące pytania - pytania ciągle aktualne, na które będzie musiała kiedyś odpowiedzieć." Zapytajmy więc Tuska!           

Od jak dawna łączą Pana bliskie relacje z tajnymi niemieckimi kręgami decyzyjnymi? Jak wiele z tych kontaktów mogą kryć archiwa niemieckiego wywiadu? Dlaczego w tajemnicy przekazywał Pan w osiemdziesiątych latach taśmę z nagraniem pisarza Güntera Grassa niejakiemu "Henrykowi" czyli  agentowi STASI Detlefowi Ruserowi, o czym przed laty pisał tygodnik "Newsweek"? Czy afera brudnych kont Helmuta Kohla miała faktycznie polską odsłonę? Czy wyznania Pawła Piskorskiego o niemieckich partyjnych pieniądzach dla Kongresu Liberalno-Demokratycznego to tylko wierzchołek góry lodowej? Jak mocno pomoc Berlina związała Pana niewidzialnymi nićmi ze sponsorami zza Odry? Czy takie  kompromitujące więzy są gwarantem Pana wiernej postawy?  

Polacy z troską myślący o losie własnego kraju nie mogą przejść do porządku dziennego nad tymi białymi plamami. Tak jak Niemcy dbający o dobro swej ojczyzny nie powinni godzić się na otoczkę tajemniczości wokół najpotężniejszej kobiety w Europie. Totalny cynizm, charakteryzujący obie te mroczne postacie, jest groźny nie tylko dla partykularnych narodowych interesów. Świat antywartości, któremu oboje hołdują, oraz niejasne korzenie ich politycznej działalności, sięgające czasów komunistycznych, powinny od dawna budzić niepokój wolnych Niemców i wolnych Polaków. To, że nie wywołują reakcji obronnych w naszych krajach to wina liberalnej demokracji, fetyszyzującej wyborcze strategie, całkowicie wyprane z idei, oparte na sztuczkach magików, służbach specjalnych i forsie.                  

Agenturalność postaci brylujących na europejskich salonach to wizja, która nie mieści się w głowach umiarkowanych wyborców. "Kotwice" tajnych, kompromitujących informacji,  trzymające na uwięzi osoby będące okrętami flagowymi unijnej polityki, budzą niestety umiarkowane zainteresowanie. Naiwność hipnotyzowanych mas w demokracji nie jest jednak najpoważniejszym problemem. Znacznie groźniejszy jest obłędny, chocholi taniec przedstawicieli wolnych obywateli do wtóru kociej muzyki totalitarystów. To od reprezentantów myślącej i wciąż niezależnej części polskiej populacji trzeba wymagać nowoczesnej strategii i skutecznej praktyki poza zaklętym demokratycznym kręgiem, zawłaszczonym przez globalnych manipulatorów oraz ich wierne, lokalne sługi.