Czy powyborczy niemiecki "trans"-Atlantyk płynie do przylądka dobrej nadziei Zielonych? Niedzielne głosowanie było wyjątkowe nie tylko z powodu komplikacji koalicyjnych. O trudnych rządowych związkach partyjnych sporo się u nas pisze. O związkach płci z polityką mało, a to tam za Odrą sprawa wielkiej wagi.

Dwie transpłciowe kobiety zdobywają miejsca w niemieckim parlamencie – donosi Reuters. Tessa Ganserer i Nyke Sławik należą do Partii Zielonych, która to zdobyła w niedzielę trzecie miejsce i osiągnęła najlepszy wynik w historii. Zwiększyła swoją pozycję z 8,9 proc. w 2017 r. do 14,8 procent głosów, co przełoży się na 118 miejsc w Bundestagu. Zieloni mogą odegrać kluczową rolę w budowaniu nowej, trójstronnej koalicji rządowej. Choćby dlatego warto zwrócić uwagę na ich profil ideowy, nie tylko ten ekologiczny, związany z Zielonym Ładem. 

To historyczne zwycięstwo Zielonych, ale także ruchu transemancypacyjnego i całej społeczności queer – oświadczyła w rozmowie z agencją Reutera 44-letnia Tessa Ganserer. Dodała, że wyniki są symbolem otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa.

Ona sama w listopadzie 2018 roku publicznie ujawniła się jako transseksualistka. Przedtem w 2013 roku zasiadał (jeszcze jako "on") w regionalnym parlamencie Bawarii. Od pewnego czasu walczy o łatwiejszą procedurę ratyfikacji zmiany płci w dokumentach tożsamości. W przypadku Ganserer niemożliwa jest nawet zmiana imienia. Niemiecka ustawa o transseksualistach sprzed 40 lat stanowi bowiem, że można to zrobić tylko po ocenie psychologicznej oraz po decyzji sądu. Transparlamentarzystka w nowym Bundestagu zwraca uwagę, że takie osoby jak ona często podczas tej procedury muszą odpowiadać na bardzo intymne pytania. W dowodzie osobistym Ganserer nadal widnieje więc jej dawne, męskie imię. I z taką właśnie tożsamością wystartowała w wyborach. Jako osoba transpłciowa mająca dwóch synów, chce także zmian legislacyjnych, które umożliwią lesbijskim matkom adopcję dzieci.

Z kolei 27-letnia Nyke Sławik startowała do parlamentu z listy Zielonych w zachodnim kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia. Na swoich politycznych sztandarach wypisała ogólnokrajową walkę z homofobią i transfobią. Chce również przeforsować  federalną ustawę antydyskryminacyjną.

Jak widać, to bardzo postępowy „zielony” program. Ta problematyka na pewno pojawi się jako istotne pole do dyskusji w Bundestagu i koalicji rządowej. Tym bardziej,  że w decyzyjnych gremiach politycznych najprawdopodobniej znajdą się osoby, które będą forsowały nowe, prawne rozwiązania.

Wystarczy przeczytać program Partii Zielonych: 

My, Zieloni w Bundestagu, walczymy o społeczeństwo, w którym lesbijki, geje, osoby biseksualne, transpłciowe i interseksualne (LGBTI) mają te same prawa co cała reszta obywateli. Domagamy się równych praw i szacunku dla rodzin tej samej płci posiadających dzieci („rodzin tęczowych”) oraz humanitarnych zasad prawnych dla osób transpłciowych i interseksualnych. Promujemy politykę antydyskryminacyjną, walczymy o ogólnokrajowy plan działania przeciwko homofobii i transfobii. Powiewamy tęczową flagą - czy to w Kijowie, Sarajewie czy Stambule.

Bez pełnej równości wszelkie rozmowy o tolerancji to bicie piany. Prawie 30 lat temu byliśmy pierwszą grupą parlamentarną w Bundestagu, która dążyła do legalizacji małżeństw dla par lesbijek i gejów. W 2001 roku położyliśmy podwaliny pod prawne równouprawnienie lesbijek i gejów poprzez ustawę o związkach cywilnych, pomimo sprzeciwu wszystkich innych partii. 30 czerwca 2017 r. Bundestag zdecydowaną większością głosów podjął decyzję o uznaniu takiego małżeństwa. Teraz chcemy reformy prawa rodzinnego poprzez wprowadzenie umów rodzicielskich oraz o współodpowiedzialności rodzicielskiej. Opowiadamy się również za dodaniem pojęcia „tożsamość seksualna” do szczególnego wymogu równości zawartego w niemieckiej konstytucji .

Tak stopniowo kształtuje się nowa tożsamościowa polityka u naszych zachodnich sąsiadów. 

Warto jednak pamiętać, że homoseksualizm został zdekryminalizowany w Niemczech dopiero w 1969 r., a przestępstwa z nienawiści wobec osób LGBT+ wzrosły w zeszłym roku o 36 proc. Te same dane policyjne wskazują na rosnącą homofobię w niektórych grupach niemieckiego społeczeństwa. 

Nasi zachodni sąsiedzi pragną być w awangardzie postępu, ale nowy "trans"-Atlantyk ledwie rusza w rejs, a na jego drodze już widać kolejne rafy. Swoją drogą ciekawa będzie obserwacja, jakie stanowisko w tych debatach zajmie (konserwatywna?) niemiecka chadecja.