Raków Częstochowa pokonał na wyjeździe Koronę Kielce 2:0 w zaległym meczu piłkarskiej ekstraklasy. Mistrzowie Polski wskoczyli na trzecie miejsce w tabeli i zbliżyli się na dwa punkty do Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław.

Zaległe spotkanie 2. kolejki piłkarskiej ekstraklasy rozpoczęło się od mocnego uderzenia gości. Na strzał z odległości ponad 25 metrów zdecydował się Ante Crnac. Piłka po uderzeniu Chorwata odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Zanim kielczanie ochłonęli po tej sytuacji, stracili drugiego gola. John Yeboah w polu karnym Korony zagrał do Władysława Koczerhina, a Ukrainiec bez żadnego problemu pokonał bramkarza Xaviera Dziekońskiego.

Gospodarze przypominali zamroczonego boksera, który po serii mocnych ciosów nie wie, co się wokół niego dzieje. Podobnie jak i podczas poprzedniego meczu z Cracovią, na trybunach kieleckiego stadionu rozległy się przeraźliwe gwizdy fanów, niezadowolonych z postawy drużyny trenera Kamila Kuzery. Niewiele to pomogło, bo w 11. minucie zespół z Częstochowy mógł jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale Crnac z ostrego kąta strzelił w boczną siatkę bramki Dziekońskiego.

Po raz pierwszy groźnie pod bramką Rakowa zrobiło się dopiero 10 minut później. Vladan Kovacevic zbyt długo zwlekał z wybiciem piłki, ta odbiła się hiszpańskiego pomocnika Korony Nono i niewiele brakło, aby kielczanie zdobyli bramkę kontaktową. Jedna jaskółka nie czyni wiosny, poza tą sytuacją dominacja gości była bezdyskusyjna, a różnica w piłkarskich umiejętnościach aż nadto widoczna.

Praktycznie każda akcja częstochowian groziła kolejnymi bramkami. Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy Korona odważniej zaatakowała, ale jedynymi tego efektami były strzał z dystansu Miłosza Trojaka, po którym interweniował Kovacevic oraz niecelne uderzenie Yoava Hofmaystera.

Po zmianie stron widać było, że gospodarze starają się zatrzeć złe wrażenie z pierwszych 45 minut. Pod bramką Kovacevica kilka razy zrobiło się groźnie, ale to Raków mógł po raz kolejny skarcić zespół z Kielc. Dwa razy na bramkę Dziekońskiego strzelał Yeboah, ale oba uderzenia były minimalnie niecelne. Po stronie Korony szansę miał Dominick Zator, ale po strzale kanadyjskiego obrońcy piłka o metr minęła słupek bramki Rakowa.

Sytuacja gości skomplikowała się trochę w 69. min. Zoran Arsenic sfaulował tuż przed polem karnym gości wychodzącego na czystą pozycję Jewgienija Szykawkę, po raz drugi otrzymał żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Z rzutu wolnego uderzył Marcel Pięczek, ale Kovacevic przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Na kwadrans przed końcem znakomitą sytuację miał Szykawka, ale jego strzał w ostatniej chwili zablokował Fran Tudor. 

Kielczanie atakowali dalej, ale w 81. min mógł już ich całkowicie pognębić Crnac, ale uderzył bardzo niecelnie. Chwilę później piłkę przed swoim polem karnym stracił Nono, ale Dziekoński odważnym wybiegiem zażegnał niebezpieczeństwo.

Zespół ze stolicy regionu świętokrzyskiego, podobnie jak i trzy dni temu, w drugiej połowie zaprezentował się trochę lepiej. Z Cracovią wystarczyło to do remisu, Raków już na to nie pozwolił.

Korona Kielce - Raków Częstochowa 0:2 (0:2)

Bramki: 0:1 Ante Crnac (3), 0:2 Władysław Koczerhin (6).

Żółta kartka - Korona Kielce: Martin Remacle, Jacek Podgórski. Raków Częstochowa: Zoran Arsenic, Jean Carlos Silva. Czerwona kartka za drugą żółtą - Raków Częstochowa: Zoran Arsenic (69).

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 7 747.

Korona Kielce: Xavier Dziekoński - Jacek Podgórski (59. Dawid Błanik), Dominick Zator, Piotr Malarczyk (71. Adrian Dalmau), Miłosz Trojak, Marcel Pięczek - Yoav Hofmayster, Nono (85. Mateusz Czyżycki), Martin Remacle, Jakub Konstantyn (59. Mariusz Fornalczyk) - Jewgienij Szykawka.

Raków Częstochowa: Vladan Kovacevic - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenic, Stratos Svarnas - Fran Tudor, Władysław Koczerhin, Gustav Berggren, Erick Otieno (53. Jean Carlos Silva) - John Yeboah (71. Adnan Kovacevic), Bartosz Nowak (82. Peter Barath), Ante Crnac (82. Łukasz Zwoliński).