"To może być bardzo wyrównany konkurs z minimalnym różnicami w czołówce" - uważa Szwajcar Simon Ammann. O 17:30 w Planicy początek walki o medale mistrzostw świata na dużej skoczni. Po kwalifikacjach i świetnych próbach Kamila Stocha i Dawida Kubackiego nadzieje na polski medal wzrosły.

Świetne nastroje również u Słoweńców po tym jak Timi Zajc wygrał kwalifikacje. Groźny będzie na pewno Norweg Halvor Egner Granerud. 

Kamil Stoch przyznał po świetnych kwalifikacjach, że to był jego najlepszy skok od rozpoczęcia mistrzostw w Planicy. Poczuł luz, nie musiał kontrolować wszystkiego i mimo błędu poleciał bardzo daleko. W skokach zasad jest prosta: jeśli nie myślisz, nie kontrolujesz tylko robisz co trzeba to osiągasz dobre odległości. Tak właśnie było wczoraj w przypadku Stocha. 

Dawid Kubacki miał podobne odczucia. Również był zadowolony z czucia skoczni i tego jak wykonał kwalifikacyjną próbę. Z kolei Piotr Żyła ciągle odczuwał skutki gorszego samopoczucia: "Nie skakałem na sto procent" - przyznał mistrz świata ze skoczni normalnej. Dodał też, że zdobyty medal wyrzuca na razie z głowy, bo w kolejnym konkursie tamten sukces znaczy teraz niewiele.

W kwalifikacjach zaimponował Timi Zajc. Słoweniec pytanie o to, czy może zdobyć złoty medal zbył wczoraj wzruszeniem ramion. "To tylko kwalifikacje" - mówił, ale też na jego twarzy zagościł dość intrygujący uśmiech. Tak jakby nie chciał się przyznać, że czuje swoją wysoką formę. Zdaniem Simona Ammanna, który w świecie skoków widział chyba wszystko, zapowiada się bardzo wyrównany konkurs.  

Po raz ostatni w Pucharze Świata rywalizowano na Bloudkovej Velikance w marcu 2014 roku. Nie wynikało to jednak z  okoliczności, ale z niezaplanowanego programu. Od wielu lat sezon kończy się lotami w Planicy i tak miało być także 9 lat temu. Jednak z powodu opóźnień przy przebudowie Letalnicy trzeba było przenieść zawody na mniejszy obiekt. Wtedy dwukrotnie 4. miejsce zajmował Kamil Stoch. Zawody wygrali Słoweniec Peter Prevc i Niemiec Severin Freund. 

Tak konkursy sprzed blisko dekady wspomina Stoch. "Pamiętam tamte momenty, ale nie trzymam ich w sobie jakoś mocno. Wtedy lało jak z cebra. Te konkursy były dziwne. Ja wtedy byłem dwa razy czwarty, choć bardzo się starałem, żeby znaleźć się na podium. No i jakoś tak nie mam idealnych wspomnień z tamtego momentu. Na szczęście nic nie dzieje się dwa razy tak samo. Teraz anturaż jest zupełnie inny. Na skoczni mamy dość płaski rozbieg. Długo dojeżdżamy do progu. Później wylatuje się bardzo wysoko. W locie trzeba mieć dość dużą prędkość i taką dynamikę, żeby móc jeszcze cokolwiek zrobić szczególnie w dole skoczni" - tłumaczył Stoch.

Polak będzie dziś jednym z nielicznych zawodników, którzy występowali w konkursach w 2014 roku. Aktywnymi zawodnikami, którzy przyjechali na mistrzostwa są ciągle wspomniany już Prevc (z powodu kontuzji odniesionej na treningu zabrakło go w kwalifikacjach), Stefan Kraft, Manuel Fettner, Anże Lanisek, Roman Koudelka, Simon Ammann i Gregor Deschwanden. Skakali wtedy także Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Nie jest to przesadnie długa lista. Oczywiście większa grupa zawodników rywalizowała w tym miejscu w Pucharze Kontynentalnym, bo ten cykl gości częściej na Bloudkovej Velikance. 

Mimo, że skocznia bardzo rzadko gości w Pucharze Świata to skoczkowie znają ją doskonale także z innych powodów. W Planicy odbywają się bowiem niezliczone, letnie zgrupowania i wtedy skocznia jest naprawdę oblegana. Często przyjeżdżają tu także Polacy. Dużą chrapkę na medal będzie miał na dużej skoczni Halvor Egner Granerud. Jak mówił na skoczni normalnej ucieszyły go skoki, ale już nie wywalczone miejsce (11.). Jak zatem lider Norwegów czuje się na Bloudkovej Velikance? Przypomnę, że zdaniem prezesa PZN Adama Małysza Granerud podrażniony słabszym występem sprzed kilku dni teraz będzie wyjątkowo zmotywowany. 

"To nie jest skocznia, na której wszystko przyszło mi w naturalny sposób. Potrzebowałem trochę czasu by się jej nauczyć. Wychodzisz z progu bardzo wysoko. Później wysokość się zmniejsza i dolatujesz jeszcze trochę do przodu. Myślę, że w konkursie wielu zawodników może tu mieć bardzo podobne odległości. Żeby awansować do drugiej serii trzeba będzie skoczyć 130, może 128 metrów. Pod kilkoma względami ta skocznia profilem bardzo przypomina położną obok skocznię do lotów" - uważa lider Pucharu Świata.

 Warto obserwować dziś skoki Aleksandra Zniszczoła. To na niego postawił trener Thomas Turnbichler. Zniszczoł wygrał rywalizację o miejsce w kwalifikacjach z Pawłem Wąskiem. Po kwalifikacjach nie był do końca zadowolony, ale wydaje się, że wie co robić. W 2014 roku w Val di Fiemme wspólnie z kolegami został mistrzem świata juniorów w drużynie. Jednak w trakcie seniorskiej kariery zawsze pozostawał w cieniu. Teraz przed nim duża szansa na występ w drużynie, której celem jest walka o medal w Planicy. Być może to najważniejsze dni w karierze Zniszczoła.