Igrzyska Olimpijskie w 2008 roku odbędą się w Pekinie. Za tą kandydaturą już w drugiej turze głosowało 56, spośród 106 członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na sesji w Moskwie. Konkurentami Pekinu były Paryż, Toronto, Stambuł i Osaka.

Na ulicach stolicy Chin zapanowała nieopisana radość w związku z przyznaniem Pekinowi prawa organizacji igrzysk. Ludzie płakali ze szczęścia, padali sobie w ramiona, wybuchały fajerwerki. Stołeczne siły porządkowe, postawione wcześniej w stan pogotowia, zwłaszcza w okolicy Placu Niebiańskiego Spokoju, nie miały dużo pracy. Nie doszło do zamieszek, których władze obawiały się w przypadku przegranej Pekinu. Oficjalne gratulacje napływają do Pekinu z całego świata, w tym z Tajwanu, uważanego przez rząd chiński za zbuntowaną prowincję, oraz pokonane miasta - Paryż, Toronto, Stambuł i Osaka. Jednak obrońcy praw człowieka twierdzą, że chińskie władze nie zaprzestaną represjonowania własnego narodu.

Argumentów, które skłoniły MKOL do podjęcia takiej decyzji było kilka. W stolicy Chin nigdy wcześniej nie było olimpiady. Na korzyść Pekinu do wyobraźni członków MKOL przemawiała zapewne swoista romantyczna otoczka. To stolica potężnego, dynamicznie rozwijającego się państwa zamieszkanego przez jedną czwartą ludzkości. Oprócz tego były też argumenty bardziej merkantylne. Wielki sport to wielkie pieniądze a Chiny to gigantyczny rynek. Wreszcie gorącym zwolennikiem Pekinu jest długoletni przewodniczący MKOL Juan Antonio Samaranch. Wydaje się, że problem praw człowieka nie bardzo zaszkodził Pekinowi, gdyż uznano zapewne, że podczas organizacji igrzysk chińskie władze złagodzą swoje stanowisko w tej kwestii. Kandydatura stolicy Chin wzbudzała wiele kontrowersji ze względu na łamanie w tym kraju praw człowieka. Rosjanie nie są jednak nastawieni antypekińsko. Odnoszą się do Chin z wielką sympatią. Moskiewskie władze nie zezwalały na nieliczne zresztą antychińskie demonstracje obrońców praw człowieka i Tybetańczyków a w niedzielę z wizytą przyjaźni przyjeżdża do Moskwy prezydent Chin. Dzisiejsza decyzja to swoisty prezent dla chińskiego lidera.

W środowiskach politycznych Waszyngtonu ostatnio wiele dyskutowano na temat kandydatury Pekinu. Pamiętamy w obliczu kryzysu związanego z amerykańskim samolotem szpiegowskim. Mówiono nawet wyraźnie o możliwości sprzeciwu Stanów Zjednoczonych wobec olimpijskich ambicji Chin. Do niczego takiego jednak nie doszło. Zwyciężyła opinia tych, którzy w przyznaniu Pekinowi igrzysk 2008 dostrzegali szanse na promocje demokracji, otwarcie kraju na świat, poprawę współpracy także handlowej, na której Stanom Zjednoczonym bardzo zależy. Miały też znaczenie zapewne sprawy praktyczne. Amerykanie chcą wystawić własnego kandydata w staraniach o olimpiadę w 2012. Mówi się m.in. o połączonym projekcie Waszyngtonu i Baltimore. Przyznanie olimpiady 2008 Toronto sprawiłoby, że Pekin pozostałby najpoważniejszym kandydatem a Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie byłby raczej skłonny przyznać dwóch igrzysk z rzędu Ameryce Północnej. Wynik głosowania przyjęto tam więc dobrze.

Nikt raczej nie ma wątpliwości, że o przyznaniu organizacji letnich Igrzysk Olimpijskich Pekinowi zdecydowały względy polityczne. To nie pierwszy raz, gdy polityka wpływa na rozgrywane co roku święto sportu. Już w 1936 roku Hitler wykorzystał igrzyska rozgrywane w Berlinie, by zademonstrować siłę III Rzeszy. W okresie zimnej wojny USA i ZSRR oraz Wschodnie Niemcy licytowały się liczbą zdobytych medali. Protestując przeciwko inwazji na Afganistan Stany Zjednoczone zbojkotowały w 1980 roku igrzyska w Moskwie, cztery lata później odwet wziął ZSRR, nie wysyłając swoich zawodników na olimpiadę do Los Angeles.

7:20