Drużyna Orlando Magic wygrała z Los Angeles Lakers 96-94 w meczu ligi NBA. Był to udany rewanż zespołu Marcina Gortata za ubiegłoroczny finał. Polak zdobył w tym spotkaniu sześć punktów.

Wszyscy mówią tylko o Cavaliers i Lakers, a my? - pytał po meczu lider Magic Dwight Howard. Rzeczywiście drużyny z Cleveland i Los Angeles mają na razie najlepszy bilans w tym sezonie. Ale Howard zaznacza, że do finału awansują te zespoły, które najlepszą formę pokażą w playoffach. Mam nadzieję, że to będziemy my - dodaje Howard.

On i jego koledzy świetnie zaczęli niedzielne spotkanie. Skutecznie zagrał Vince Carter, który zdobył 25 punktów. Ale kluczem do zwycięstwa była wygrana walka na tablicach. Marcin Gortat pojawił się na parkiecie pod koniec pierwszej kwarty, bo Howard szybko złapał faule. Polak grał pewnie i efektywnie. Zdobył sześć punktów i miał sześć zbiórek. Jego wsad ponad głową Lamara Odoma był ozdobą meczu.

Kiedy w trzeciej kwarcie Rashard Lewis trafił za trzy punkty, przewaga Magic wzrosła do dwunastu punktów i wszyscy myśleli, że jest po meczu. Chyba dlatego rozkojarzeni gracze Orlando zapomnieli, że przed nimi cała czwarta kwarta. Fatalnie zaczęli tę część meczu i rywale bezlitośnie wykorzystali ich słabość. Brylował jak zwykle Kobe Bryant, który zdobył 34 punkty. Ale w tym najważniejszym momencie nie trafił - rzut równo z syreną końcową odbił się od obręczy. Ostatecznie Magic wygrali z Lakers 96-94.