Mecz eliminacji Ligi Europejskiej między poznańskim Lechem oraz ukraińskim Dnipro zakończył się jednobramkowym zwycięstwem polskiej drużyny. Lech rozpoczął mecz w bardzo eksperymentalnym składzie. Brakowało Bosackiego, Wojtkowiaka, Gancarczyka, Peszki i Wichniarka, który nabawił się urazu na rozgrzewce.

Początek w wykonaniu Mistrzów Polski był jednak zabójczy. W 5. minucie dośrodkował z wolnego Semir Stilić - najlepiej w polu karnym zachował się Manuel Arboleda i wpakował piłkę do siatki. Kolejne minuty dość spokojne, ale co warte podkreślenia, piłkarze Lecha nie cofnęli się na własną połowę, tylko nadal starali się atakować.

Najwięcej zamieszania pod bramką Dnipro powodowały rzuty rożne bite przez Stilicia i akcje Kiełba po skrzydle. Ukraińcy chyba nieco zaskoczeni agresywną, dobrą grą "Kolejorza" nie potrafili skonstruować składnej akcji. Być może nieco przeszkadzała im własna murawa, bo trzeba przyznać, że bardziej przypominała klepisko.

Dnipro zaatakowało śmielej po 25. minucie gry, choć trzeba przyznać, że gospodarze największe zagrożenie siali pod bramką Buricia po stałych fragmentach gry. W 33. minucie mógł podwyższyć Kikut, ale w zamieszaniu podbramkowym zabrakło mu nieco szczęścia. Chwilę później błąd popełnili Djurdjević i Arboleda. Na szczęście sędzia odgwizdał spalonego, bo Sełezniow był sam na sam z Buriciem.

Pod bramką poznaniaków z każdą minutą robiło się groźniej. Bośniacki bramkarz z najwyższym trudem wybronił uderzenie Kaliniczenki. Później jeszcze dwa rzuty rożne w wykonaniu piłkarzy Dnipro - na szczęście bez konsekwencji. W 41. minucie po ładnej kontrze uderzał Kiełb - ukraiński golkiper zdołał odbić piłkę. W ostatnich sekundach jeszcze Tsibamba próbował sforsować obronę rywali, ale się nie udało.

Drugiej połowy nie rozpoczął szturmowy atak Dnipro

Było dość spokojnie - szkoda tylko, że Ukraińcy stosunkowo często mogli dośrodkowywać z rzutów wolnych z odległości 20-30 metrów od bramki Buricia. Golkiper "Kolejorza" był dodatkowo rozpraszany przez kibiców, którzy rzucali w jego stronę choćby papierowe samolociki… może lepiej nazwać sprawę po imieniu - Ukraińcy po prostu zaśmiecali bramkę Buricia.

Zawodnicy Dnipro z cała pewnością grali lepiej niż w pierwszej odsłonie. W 53. minucie Kikut zablokował uderzenie Gładkiego - mogło być groźnie. Po chwili 17 metrów główkował Sełezniow. Piłka minęła nieznacznie słupek. Ledwo wróciła na boisko, a już lewym skrzydłem pomknął Denisow. Ograł Kiełba i pośrodkował po ziemi. Futbolówkę łapie Burić.

W 55. minucie powinien być remis. Zawodnicy Lecha powinni postawić Buriciowi po dużym piwie. Bośniak wybronił w ciągu kilku sekund dwie stuprocentowe sytuacje. Niestety po przerwie gracze Dnipro zbyt łatwo dostawali się w pole karne poznaniaków. Trzeba jednak oddać, że "Kolejorz" próbował pressingu i nie ograniczał się do defensywy. Brakowało czasem pomysłu, albo szybciej, dobrej decyzji.

W 66. minucie dobrą akcję przeprowadził Kiełb. Ostatecznie uderzał Stilić - zbyt lekko, ale trzeba powiedzieć, że bośniacki pomocnik wreszcie grał tak jak oczekuje tego trener i kibice. Kolejne minuty nie przyniosły zbyt wielu emocji. Lechici zepchnięci do defensywy momentami dawali się zepchnąć na własne pole karne i jedynie wybijali piłkę. Dnipro mimo przewagi nie potrafiło poważnie zagrozić bramce "Kolejorza".

W ostatnich minutach Tshibambę - jedynego napastnika Lecha zaczęły łapać skurcze. W jego miejsce trener Jacek Zieliński wprowadził Jana Zapotokę, bo i nie miał wyboru. Na ławce rezerwowych nie było żadnego gracza z ofensywnej formacji. Zatem od 86. minuty Lech bez nominalnego napastnika - najbardziej wysuniętym zawodnikiem był Stilić.

Mistrzowie Polski zamknięci niemal w hokejowym zamku

Ukraińcom brakowało jednak skuteczności i pomysłu na rozegranie przed polem karnym Lecha. Warto podkreślić dobrą grę zmienników Henriqueza czy Kikuta, którzy normalnie ustępują miejsca na bokach obrony Wojtkowiakowi i Gancarczykowi. W doliczonym czasie gry zza pola karnego uderzył Szachow trafił w słupek. Ogromne szczęście "Kolejorza". Jeszcze Sełezniow w poprzeczkę. Jedno jest pewne. W rewanżu to Lech będzie faworytem. Przy wsparciu kibiców z Poznania awans naprawdę jest możliwy.

Dnipro Dniepropietrowsk - Lech Poznań 0:1 (0:1)

Bramka: 0:1 Manuel Arboleda (5-głową)

Żółte kartki: Dimitrije Injac, Joel Tshibamba (Lech).

Sędziował: Martin Ingvarsson (Szwecja). Widzów: 20 tysięcy.

Dnipro: Anton Kanibołocki - Ucha Łobdżanidze, Andrij Rusoł, Jewhen Czeberiaczko, Witalij Denisow - Pawlo Paszajew (57. Wołodimir Homenjuk), Mario Holek, Maksim Kaliniczenko, Osmar Ferreyra (46. Serhej Krawczenko) - Jewehn Sełezniow, Aleksandr Hładkij (67. Jewehen Szakow).

Lech: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević, Luis Henriquez - Jacek Kiełb (72. Jakub Wilk), Dimitrije Injac, Semir Stilić (90. Mateusz Możdżeń), Tomasz Bandrowski, Sergiej Kriwiec - Joel Tshibamba (86. Jan Zapotoka).