Kilka dni temu Holandia wprowadziła częściowy lockdown ze względu na kolejną falę koronawirusa. Miejscowy związek piłkarski rozważa też czasowe zawieszenie rozgrywek.

Obostrzenia w Holandii wróciły od 13 listopada. Restauracje, sklepy i kluby nocne nie mogą być czynne po godzinie 20:00. Widzowie nie mogą też wchodzić na wydarzenia sportowe. Rząd zalecił także, by w domu nie przyjmować więcej niż 4 osoby. Wicepremier Mark Rutte przekazał, że te ograniczenia będą obowiązywać do 4 grudnia.

Po tych decyzjach kluby holenderskiej ligi Eredivisie zaczęły rozważać zawieszenie rozgrywek piłkarskich na trzy tygodnie. Według holenderskich mediów, za takim rozwiązaniem byli m.in. przedstawiciele Sparty Rotterdam, Go Ahead Eagles i NAC Breda.

Przeciwne takiemu rozwiązaniu byli przedstawiciele największych holenderskich klubów takich jak Ajax Amsterdam czy Feyenoord Rotterdam, które grają w europejskich pucharach.

Związek przekazał w oświadczeniu, że na razie rozgrywki w Holandii nie zostaną zawieszone, bo jest to prawie niemożliwe. "Przekładanie meczów to ryzyko, bo nie wiadomo, w jakim kierunku rozwinie się pandemia" - czytamy w oświadczeniu piłkarskiej federacji.

Holenderskie kluby czekają na wytyczne rządu, które pozwolą na przynajmniej częściowy powrót kibiców na trybuny. Liczą też na rekompensaty za straty finansowe.

W środę w Holandii wykryto 20 760 nowych przypadków koronawirusa - to najwięcej od początku pandemii, zmarły 44 osoby. W pełni zaszczepionych jest ponad 72 procent społeczeństwa.