"Sytuacja jest dosyć dziwna, nieoczekiwana, ale nie beznadziejna i nie można z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków" - powiedział o początku sezonu polskich skoczków narciarskich komentator Eurosportu Marek Rudziński, z którym rozmawiał w internetowym Radiu RMF24 Piotr Salak. Jak dodał ekspert, "nie ma co jeszcze robić dramatu i tragizować, bo myślę, że kolejne konkursy będą lepsze". "Jak chłopaki wyzdrowieją, trochę popracują nad tym, co tam jest nie w porządku, to powinno być lepiej" - podkreślił.

Piotr Salak: Czy my już powinniśmy się obawiać, czy jeszcze nie?

Komentator sportowy Marek Rudziński: No cóż, obawiać się zawsze można, tylko nie zawsze trzeba. Myślę, że nie trzeba się obawiać, bo to jest początek sezonu. To są pierwsze dwa konkursy. Oczywiście, inauguracja wypadła fatalnie. Dla nas - którzy skoki kochamy i które przynosiły nam tak wiele radości i sukcesów w ostatnich latach - jest to smutne. Ale to początek sezonu, więc może być tak, że chłopaki są po jakiejś infekcji. Kaszel, katar, gorączka, jakieś inne objawy wskazujące na to, że coś tam w ich organizmach się działo źle. A wiadomo, że w dzisiejszym sporcie o wynikach decydują szczegóły, detale. Jeżeli źle się czujesz, jeżeli jesteś osłabiony fizycznie, bierzesz jakieś lekarstwa, to ma to wpływ na twój występ. Do tego dochodzi chyba jakiś problem z pozycjami najazdowymi, że im nie pasują. Jak próbują to poprawić, to na ogół popełniają jeszcze większe błędy. To się natychmiast przekłada na myślenie o tym. A wszyscy fachowcy mówią, że to wszystko w głowach skoczków siedzi. Głowa decyduje o tym, czy wynik jest dobry, czy zły. Pewnie wiele elementów złożyło się na to, że ten występ był nieudany. Nie ma co jeszcze robić dramatu i tragizować, bo myślę, że kolejne konkursy będą lepsze. Jak chłopaki wyzdrowieją, trochę popracują nad tym, co tam jest nie w porządku, to powinno być lepiej. Sytuacja jest dosyć dziwna, nieoczekiwana, ale nie beznadziejna i nie można z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków.

Rzeczywiście trudno mi znaleźć inną dyscyplinę sportu, w której tak ważną rolę odgrywa nastawienie mentalne. A miałem takie wrażenie, słuchając tego, co mówili nasi skoczkowie, że tam się wkradło jakieś zniechęcenie, jakaś niepewność. Czy ty też miałeś podobne wrażenie?

Jeśli chodzi o Kamila - on ma 36 lat, jest trzykrotnym mistrzem olimpijskim i wygrał w tym sporcie wszystko, co jest do wygrania. I on chciałby udowadniać za każdym razem sobie i wszystkim, że w dalszym ciągu jest bardzo dobrym sportowcem, znakomitym skoczkiem i chciałby zajmować czołowe miejsca, wygrywać, stawać na podium. Dla niego granie ogonów jest oczywiście koszmarem. Jeżeli jemu się zdarza taka sytuacja, że on nagle nie wie, co się dzieje i skacze 90 metrów i nie wchodzi do pięćdziesiątki, kiedy tylko czterech zawodników odpada, no to wyobraź sobie, co dzieje się w jego głowie. To nie może być chyba zniechęcenie, to jest raczej zniecierpliwienie. To jest raczej obawa, że coś się może złego wydarzyło i to się może utrwalić na dłużej. To nie zniechęcenie, bo oni dopiero zaczynają sezon. Raczej strach, jak wyeliminować, to się zaczęło dziać i czy to się uda wyeliminować szybko.

Słyszysz, o jakich błędach mówią nasi zawodnicy. Czy to, z Twojego doświadczenia, można łatwo wyeliminować? Wystarczy kilka treningów w Lillehammer, żeby to się wszystko raptownie odwróciło? Czy my musimy jednak poczekać i musimy być cierpliwi?

Trudno mi powiedzieć. To jest kwestia tego, jak poważne są to błędy. Ja komentuję od wielu lat, ale nie jestem w stanie tego wszystkiego wychwycić, wyłapać, bo to jest dla nas, ludzi patrzących na to trochę z boku, niemożliwe wręcz. Opieram się na tym, co oni mówią. Czy można to wyeliminować kilkoma sesjami treningowymi? Nie wiem, mam nadzieję, że tak. Może też być taka sytuacja, że uda się to zrobić Dawidowi czy Piotrkowi, którzy wczoraj prezentowali się trochę lepiej. Nie wiem, czy Kamilowi się uda, czy Zniszczołowi. No bo oni na razie rzeczywiście skaczą słabiej. Może rzeczywiście potrzeba na to kilku treningów, a może potrzeba na to kilku tygodni. Zresztą trener zapowiadał, że ten sezon trochę później zacznie się dobrze dla naszych skoczków. Być może to będzie znowu to legendarne Engelberg, gdzie nasi skoczkowie zawsze mieli pokazywać, że są w dobrej formie. Wygląda na to, że tam ludzie najbliżej tego, czyli sami zawodnicy i trenerzy też nie do końca wiedzą, co się dzieje.

Jeszcze jedno pytanie o tego dżentelmena, który oczarował wszystkich. Bo to, że Stefan Kraft jest mistrzem skoków, to wiedzieliśmy wszyscy, ale chyba nikt się nie spodziewał, że aż tak zdominuje ten weekend. Myślisz, że to może być jego sezon? Czy on w tych pierwszych dwóch skokach już sobie zapewnił - przynajmniej do Turnieju Czterech Skoczni - taką psychologiczną przewagę nad resztą stawki.

Psychologiczną przewagę pewnie ma. Poza tym formę ma. Co całkiem precyzyjnie, pokazał w weekend. Ale czy to się utrzyma, nie wiem. Zdarzały się takie lata, kiedy jeden zawodnik wygrywał 10, 11, 12 konkursów z rzędu. Statystycy jak zwykle sięgają po te rekordy i to obliczają. Na razie jest w genialnej formie, ale to nie jest wyczyn tego tygodnia. To było jego setne podium wczoraj w historii występów w Pucharze Świata. 31 pierwsze zwycięstwo. On jest już facetem, który w tym sporcie bardzo dużo osiągnął - dwa razy zdobył kryształową kulę. Jest wielkim skoczkiem i pewnie dobrze się do tego sezonu przygotował. Jeżeli wygrał dwa pierwsze konkursy, to na pewno się bardzo zbudował psychicznie i okaże się być może na olimpijskiej skoczni, w Lillehammer, którą on bardzo lubi, ale że znowu będzie dominował.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: