"Nie mam żadnej wątpliwości, że w historii samorządu po roku 1990 była to najtrudniejsza i najdramatyczniejsza kadencja" - mówi w rozmowie z RMF FM Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. Od ćwierć wieku nieprzerwanie jest włodarzem miasta i zapowiada ponowny start w zbliżających się wyborach samorządowych. O to, jak zmieniła się Gdynia, jakich decyzji żałuje, o zbliżającą się kampanię wyborczą i o utrudniające życie mieszkańcom remonty drogowe pytał Wojciecha Szczurka nasz trójmiejski reporter.

Stanisław Pawłowski: Czy nie czuje się Pan trochę samotny na trójmiejskiej scenie politycznej? W 1998 roku Pan, Jacek Karnowski i Paweł Adamowicz zostali prezydentami w Trójmieście. Paweł Adamowicz został 5 lat temu zamordowany, Jacek Karnowski został właśnie posłem. 

Wojciech Szczurek: Na pewno nie czuję się samotny, bo od dawna pracujemy w gronie przyjaciół samorządowych. Tragiczna śmierć Pawła Adamowicza na początku obecnej kadencji to było jedno z najdramatyczniejszych doświadczeń ostatnich lat na Pomorzu. Pani Aleksandra Dulkiewicz znakomicie radzi w roli prezydenta miasta. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który stał się liderem ruchu samorządowego Tak! Dla Polski, postanowił kontynuować misję samorządową w parlamencie. To ważne, bo Jacek Karnowski nadal przewodzi Ruchowi Samorządowemu. Codziennie jesteśmy na łączach i w kontakcie. Tematy samorządowe chce przenieść na poziom parlamentu. Jest tam liczna grupa samorządowców, którzy te działania będzie kontynuować. Trzymamy za nich bardzo mocno kciuki, bo ostatnie lata to psucie polskiego samorządu, grabienie go z olbrzymiej ilości pieniędzy. Liczymy, że silne lobby samorządowe przekona polityków do tego, żeby znów doprowadzić do sytuacji stabilizacji finansów samorządowych.

Poruszyliśmy "dużą politykę", miał Pan propozycję startu w wyborach parlamentarnych, dlaczego się Pan nie zdecydował? 

Wielokrotnie podkreślałem, że moją partią polityczną jest Gdynia. Mam wielki szacunek i sympatię dla moich przyjaciół samorządowców, którzy zdecydowali się na podjęcie misji publicznej w parlamencie, ale ja staram się wywiązać ze swoich zobowiązań wobec mieszkańców miasta. Robię, co w mojej mocy. Mamy z jednej strony rozpoczęte wielkie projekty, które realizujemy w mieście, ale też świadomość, że ta kadencja samorządu jest bardzo szczególna. Jej początek to śmierć prezydenta Pawła Adamowicza, bardzo dramatyczne i bardzo osobiste dla nas doświadczenie, tu na Pomorzu. Potem pandemia, wojna w Ukrainie i Polski Ład, który był jednym z elementów odebrania środków samorządom. Gdynia straciła na tych decyzjach 750 milionów, gigantyczne pieniądze. To powoduje, że wiele rzeczy, które zamierzaliśmy realizować w tej kadencji, będziemy realizować w przyszłości. Mam poczucie odpowiedzialności, że musimy je skończyć, musimy doprowadzić samorząd do równowagi i stabilizacji. Kiedy wracam do rzeczywistości z początku kadencji, z końca roku 2018 i myślę, jak śmiało można było wtedy planować przyszłość samorządu, budować strategię, to bardzo chcę i czuję się odpowiedzialny za to, by doprowadzić miasto właśnie do takiego poziomu, że będziemy krok po kroku dodawać elementy, które budują jakość życia. I nie będziemy już musieli podejmować decyzji, które są konsekwencjami ograniczania dochodów i to w sytuacji, w której wskutek inflacji koszty wszystkiego rosną nie tylko w tych budżetach domowych, ale też w budżetach publicznych, w budżetach miast.

Jeżeli wygra Pan wybory, rozpocznie się siódma kadencja. Ma Pan jeszcze siłę i pomysły na kolejne lata?

Mam wrażenie i przekonanie, że to jest tak niezwykła aktywność publiczna, że uskrzydla. Z roku na rok przybywa mi inspiracji, pomysłów, wyzwań i sposobów na to, by osiągać cel, jakim jest jakość życia mieszkańców. Ważne jest doświadczenie, które udało się zbudować i zespół ludzi, współpracowników, fantastycznie zaangażowanych radnych, którzy żyją sprawami miasta, z którymi prowadzimy ożywione dyskusje. Każdego dnia prowadzimy dyskusje z mieszkańcami naszych miast, także Gdyni i mam okazję do spotkań z mieszkańcami i słuchania tego, jak zmieniają się ich oczekiwania i potrzeby. Za oknem możemy popatrzeć na Park Centralny. W centrum miasta udało się stworzyć 7-hektarowy park z wielkim parkingiem, który obsługuje także Śródmieście. Jeszcze 10-12 lat temu w planach zagospodarowania przestrzennego w tym miejscu planowane było centrum handlowe i budynek administracyjny. To pokazuje, jak zmieniają się oczekiwania mieszkańców i jak trzeba za nimi podążać. Dialog i rozmowa daje szansę na podejmowanie decyzji bliżej obywatela, bez udawania, że nie ma problemów. Bo problemy są i trzeba je pokonywać.

Jakie to były problemy?

Pandemia i wybuch wojny w Ukrainie. Wszyscy mieliśmy świadomość dramatów osób dotkniętych chorobą czy skutków społecznych zamknięcia w domu. Z drugiej strony, kiedy wracam do tego czasu, myślę o niezwykłej aktywności i zaangażowaniu mieszkańców Gdyni. Z jednej strony samorząd realizował w tamtym czasie wiele działań, ale były też działania organizacji pozarządowych i inicjatywy obywatelskie, takie jak szycie masek czy pomoc restauratorów, którzy swoimi obiadami dziękowali w symboliczny sposób służbie zdrowia, która była na tej pierwszej linii frontu. I powinniśmy pamiętać, jak wspaniale dźwigali to wyzwanie. Tak samo, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie. Nie wolno nam przywyknąć do tej wojny. Musimy każdego dnia przypominać sobie, że Ukraińcy walczą też za nas, że to nie jest żadna łaska, tylko to jest nasz obowiązek niesienia pomocy. Wracam do obrazów, kiedy mieszkańcy Gdyni i organizacje pozarządowe od pierwszego dnia miały niezwykłą energię pomagania. Miejsca na dworcach, noclegi, konwoje z pomocą to było wielkie dobro. W trudnych czasach mierzyliśmy się z takimi wyzwaniami i nawet te trudne chwile dodawały nam energii. Ta energia pomaga mi twórczo myśleć o mieście, budować perspektywę jego rozwoju, słuchając gdynian, szukać najlepszego sposobu na tworzenie strategii rozwoju miasta.

To była najtrudniejsza kadencja? 

Nie mam żadnej wątpliwości, że w historii samorządu odrodzonego w roku 1990 była to najtrudniejsza i najdramatyczniejsza kadencja. Zróbmy wszystko - i już dzisiaj widzę takie światełka - żebyśmy mogli optymistycznie myśleć o przyszłości. Mamy naszych przedstawicieli w parlamencie, słuchamy deklaracji tych, którzy będą odpowiadać za przyszłość naszego kraju. Wierzę w to, że razem odbudujemy potencjał samorządowy i że znowu w samorządzie będziemy myśleć o rozwoju.

Gdynia promowana jest jako miasto sukcesu i szczęścia. Jak to wygląda z  perspektywy prezydenta, który rządzi miastem od '98 roku? Jeżeli wygra Pan kolejne wybory, będzie to blisko 30 lat na tym stanowisku. Prawie jak monarcha... 

Ostrożnie z tymi porównaniami. Nie myślę w tych kategoriach. Wiele lat temu, kiedy zaczęło się przekształcenie naszego miasta, bardzo silnie postawiliśmy na jakość życia. Kiedy zaczynałem swoją prezydenturę, bezrobocie w krótkim czasie po upadku Stoczni Gdynia sięgało kilkunastu procent. Były gigantyczne problemy społeczne. Odbudowaliśmy przedsiębiorczość, postawiliśmy na edukację i ekologię, na szukanie obszarów rozwoju gospodarczego, który bazuje na innowacjach. Powstał wtedy Park Naukowo-Technologiczny. Postawiliśmy na sport i kulturę. Wtedy się narodził się festiwal Open'er, Ladies Jazz Festival i rozwinął się Festiwal Filmów Fabularnych, bo już mało kto pamięta, że kiedyś to była impreza za zamkniętymi drzwiami z udziałem 300-500 osób. Dzisiaj to  wielkie wydarzenie, które angażuje tysiące gdynian, a kultura to ważny obszar naszego życia. 

Budowanie jakości życia stało się pewnego elementu determinantą, na którą postawiliśmy. Ona z jednej strony dawała szansę tym aktywnym i poszukujących, ale bardzo silnie akcentowaliśmy też drugi biegun, o którym w życiu samorządowym trzeba zawsze pamiętać: nowoczesny system pomocy społecznej. Chodzi o poczucie, że jesteśmy jako mieszkańcy wspólnotą. Mieszkańcy Gdyni muszą mieć poczucie, że kiedy dzieje coś trudnego, ta wspólnota się zaopiekuje. Jest trochę tak jak w rodzinie. Jeżeli w rodzinie dzieje się komuś coś trudnego, to pozostali członkowie rodziny czują się za niego odpowiedzialni. To także polityka dostępności. Ja jestem bardzo dumny z tego, że ponad 20 lat temu rozpoczęliśmy działania na rzecz osób z niepełnosprawnościami. W tym obszarze - możemy to z czystym sumieniem powiedzieć - mamy w  Gdyni standard, który jest ambitnym celem dla wielu europejskich miast. Empatia, zrozumienie, opieka nad słabszymi budują coś, co tworzy jakość życia. Do tego mamy w Gdyni szkołę o jednym z najwyższych poziomów w Polsce. Kiedy dzisiaj mówimy o sztucznej inteligencji czy czacie GPT, warto zauważyć, że jednym z jego głównych twórców był absolwent gdyńskiego liceum. Otwieranie szans przed mieszkańcami, to jest spełnianiem samorządowych marzeń. I tak właśnie rozumiem słowo jakość życia, którą w gronie moich współpracowników staramy się realizować.

Zacytuję Pana: " Sukces w mieście robią najbardziej przedsiębiorczy, więc trzeba myśleć o tych najbardziej aktywnych, tworzyć dla nich warunki". To są Pana słowa, po których zastrzegał Pan: "Trzeba też myśleć o tych najsłabiej sytuowanych, żeby unikać rozwarstwienia społecznego". Co Gdynia zrobiła dla jednych i drugich?

Mamy znakomicie działający system pomocy społecznej. On jest oparty z jednej strony na rozwiązaniach instytucjonalnych, na nakładach, ale też na - chcę to z całą stanowczością podkreślić - niezwykłych ludziach. To nie są najlepiej opłacani pracownicy i to jest słabość, że nie możemy dzisiaj spełniać wszystkich ich oczekiwań w tym zakresie. Natomiast jestem bardzo wdzięczny pracownikom pomocy społecznej i administracji  samorządowej za zmysł zaangażowania publicznego. Za pracę z sercem. To nie jest praca na akord, to jest dzielenie się dobrem. Gdynia, tak jak cała Polska, podlega pewnym procesom zmian generacji. Dzięki postępowi nauki i medycyny będziemy żyli dłużej. Społeczeństwo będzie się starzało, więc musimy już dzisiaj przygotowywać się na objęcie opieką osób, które będą niesamodzielne. Drugi ważki element tego systemu wspierania  słabszych to polityka dostępności: znoszenie barier architektonicznych, ale też budowanie i konsekwentne myślenie, że miasto ma swoje obowiązki w tym zakresie. Włączanie do takiego działania najszerszych grup mieszkańców. Od ponad 20 lat organizujemy w Gdyni konkurs Gdynia bez barier, w którym zauważamy i nagradzamy tych, którzy nie z obowiązku zawodowego, ale z własnej inicjatywy, z porywu serca podejmują działania na rzecz osób z niepełnosprawnościami. W ciągu tych ponad 20 lat udało się uhonorować niezwykłych ludzi np. wspólnotę mieszkaniową, która z własnych środków podjęła trud bardzo skomplikowanej przebudowy, żeby sąsiad mógł codziennie wjeżdżać wózkiem. Przedsiębiorców, którzy poświęcali znaczną część swojego majątku, żeby pomagać osobom z niepełnosprawnościami.

W jaki sposób?

Ponad 10 proc. populacji każdego miasta w Polsce to osoby z jakąś niepełnosprawnością, jeżeli jeszcze dodamy ich bliskich, to duża grupa. Mówimy o szkole włączającej, dostępie do edukacji, a potem myślimy o dostępności w sensie infrastrukturalnym, żeby taka osoba mogła dostać się  na mecz, koncert do kawiarni i restauracji i czuła się komfortowo, żeby się odnalazła na rynku pracy. Bo osoba z niepełnosprawnością, która nie żyje z zasiłku, tylko z własnej pracy, żyje godniej, bo ona ma poczucie, że zawdzięcza to sobie. W przeciwnym wypadku te osoby otrzymuje budżet, a my tracimy gigantyczny potencjał. Mam okazję współpracować w urzędzie z wieloma osobami, w tym z niepełnosprawnością i muszę przyznać, że patrzę na ich zmotywowanie do pracy, na to, że przychodzą tutaj nie tylko po to, żeby wypełniać swoje obowiązki i zarabiać pieniądze, ale dlatego, że dla nich to jest szansa i wyzwanie. To dowodzi, że są przydatne, że są pełnowartościowe i mogą podzielić się dobrem z innymi. Więc zachęcamy do tego i razem budujemy bardzo szeroki zakres działań. Liczne nagrody, oceny i ewaluacje pokazywały, że Gdynia postrzegana jako miasto nowoczesne, może być liderem dostępności. Wielokrotnie też mówiłem, że moje rozumienie słowa nowoczesność to patrzenie przez pryzmat także wrażliwości. I jeżeli tak postrzegamy nowoczesność, to Gdynia jest nowoczesnym miastem, a będzie jeszcze bardziej nowoczesna. 

Przez wiele lat w Gdyni nie miał Pan opozycji. Teraz tworzy się ruch obywatelski. Czy jest ktoś lub coś, czego Pan się obawia?

Przed każdymi wyborami była radykalna opozycja i były ruchy obywatelskie. Jestem zadowolony z tego, że toczy się debata. Jeżeli kampania wyborcza będzie debatą o tym, co ważne, co ciekawe, z jakimi pomysłami przechodzimy, to będzie szansą, żeby każdy mógł pokazać, co już w życiu osiągnął, co zrobił. To też jest miara wiarygodności. Nie chodzi o to, żeby powiedzieć: dzisiaj mnie olśniło, ja bym wszystko zrobił lepiej. To każdy potrafi. Wybory to jest też dowodzenie swojej wiarygodności, żeby ta debata była prawdziwa. Wszystkim poprzednim wyborom towarzyszyły emocje. Zawsze była opozycja. Muszę przyznać, że często bardzo radykalna, ostra. To ona zawsze powodowała, że kampania wyborcza mogła być płaszczyzną wymiany zdań. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy będą startować w wyborach samorządowych w Gdyni, czy to na urzędu prezydenta, czy to do rady miasta, przyjdą ze świetnymi pomysłami i to mieszkańcy w oparciu o te plany i pomysły będą mogli wybrać najlepszą przyszłość naszego miasta.

Jaka będzie ta kampania wyborcza? 

Ledwo zakończona kampania wyborcza do parlamentu pokazała, że z wyborów na wybory kampanie są coraz bardziej brutalne. Ubolewam nad tym, bo to zabiera przestrzeń do merytorycznej debaty. Często jakiś bon mot, jakieś takie nieweryfikowalne, nieprawdziwe opinie skupiają uwagę opinii publicznej, zabierając przestrzeń do rozmowy o tym, jak fajna mogłaby być Gdynia. Mam głębokie przekonanie, że Gdynia jest bardzo niezwykłym miejscem na ziemi i gorąco zachęcam wszystkich tych, którzy myślą o przyszłości miasta i chcą startować w wyborach samorządowych, żeby szukali przestrzeni do debaty merytorycznej. I z doświadczenia mogę powiedzieć: gdynianie to doceniają.

Pana przeciwnicy twierdzą, że Gdynia nie ma pieniędzy na nowe inwestycje, nawet na wkład w duży projekt unijny. Uważają też, że sytuacja finansowa Gdyni będzie się pogarszać. Może się Pan do tego odnieść?

Sytuacja finansowa polskich samorządów jest trudna, bo ostatnie lata były grabieniem. Gdynia straciła gigantyczne pieniądze - 750 milionów złotych. Gdynia należy do kategorii dużych polskich miast, do miast o najniższym poziomie zadłużenia. Prowadzimy swoją gospodarkę finansową bardzo rozważnie. Budżetowi towarzyszy Wieloletnia Prognoza Finansowa, która prognozuje plany i wydatki miasta. My dzisiaj, przygotowując się, do wykorzystania środków z Krajowego Programu Odbudowy, mamy już dzisiaj bardzo precyzyjnie rozpisane projekty inwestycyjne, które będziemy realizować w ramach kolejnej perspektywy europejskiej. Mamy projekty wybrane, oszacowane i w pełni bezpiecznie zapisane i zabezpieczone środki finansowe. Opowiadanie dyrdymałów, że nie stać nas na sfinansowanie wkładu własnego jest częścią takiej debaty, której nie cenię, bo z boku pozostawia rzeczywistość. Ona jest jakimś elementem propagandy, a nie ekonomii. Propagandy a nie myślenia o odpowiedzialności budżetowej. Politycznym chciejstwem. Gdynianie to bardzo odpowiedzialni obywatele i bardzo racjonalni. Myślę, że się nie dają i nie dadzą się nabrać na takie sztuczki. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, to budżety miast, wieloletnie prognozy finansowe i  projekty europejskie to są informacje publiczne. Każdą rzecz można zweryfikować. Gorąco przestrzegam przed tanim populizmem, który próbuje budować negatywną opinię o mieście, tylko dlatego, że tak bardzo chce się wygrać kolejne wybory. 

Gdynianie są już trochę zmęczeni remontami. Dwa duże remonty drogowe na Karwinach i Witominie. Skąd decyzja, żeby prowadzić je jednocześnie?

Oba są realizowane w harmonogramie, na który trochę nie mamy wpływu. Oba są finansowane w oparciu o środki, które dostajemy z zewnątrz. 

Jeżeli chodzi o Karwiny, nie chcieliśmy nałożenia w tym samym czasie dwóch wielkich projektów inwestycyjnych i nie chcieliśmy doprowadzić do tego, że nałoży się ona na gigantyczną inwestycję GDDKiA w węzeł na obwodnicy i wyprowadzenie trasy S6. Przesuwaliśmy to zadanie, ale w pewnym momencie musieliśmy podjąć decyzję o rozpoczęciu tego projektu, bo każdy miesiąc zwłoki powodował, że moglibyśmy nie zdążyć rozliczyć środków europejskich.

Wpadliśmy z dwóch stron w pewien gorset, który zmusił nas do podejmowania decyzji niekomfortowych. Mieliśmy też problemy z wykonawcą tej inwestycji i olbrzymi problem z uzgodnieniem tej inwestycji z PKP PLK, które na tym samym obszarze realizuje swoją przebudowę Trasy Kościerskiej. Na początku PKP PLK próbowała nas zmusić, żebyśmy w ramach naszego projektu zrealizowali część inwestycji za kolej i to nie była kwotą miliona czy dwóch, tylko kwotą kilkudziesięciu milionów złotych, a oni nam wtedy uzgodnią naszą możliwość realizowania projektu inwestycyjnego. Nie mieliśmy w budżecie tych pieniędzy, więc musieliśmy tak przeprojektować drogę, żeby odsunąć się od trasy kolejowej. To się udało, ale niestety komplikowało sytuację.

Muszę przyznać, że w historii Gdyni były wielkie inwestycje, np. trasa Kwiatkowskiego, ale nie były tak skomplikowane przez czynniki zewnętrzne, jak węzeł Karwiny. To jedna z najtrudniejszych inwestycji w historii gdyńskiego samorządu, nie dająca się przesunąć na osi czasu. Bardzo serdecznie chcę przeprosić mieszkańców tamtych dzielnic za wszystkie utrudnienia. Jeździmy dzisiaj, patrzymy, wygląda to pięknie. Wiosną cały ten obszar się zazieleni, będą tam jeszcze nasadzenia. To radość, chociaż ja do końca swojej służby publicznej będę pamiętał, jak trudny i bolesny był to proces inwestycyjny. Cieszę się, że mamy go za sobą.


Patrząc też na demografię, Gdynia się wyludnia i w perspektywie 2050 roku można spodziewać się, że z 240 tys. mieszkańców dziś może zostać około 190 tys. To oznacza duży spadek wpływów z podatków i kłopoty dla przedsiębiorców w Gdyni.

Znam tą prognozę. W ogóle spada dzietność. Ja nie chce dziś analizować co jest powodem tego, że młode Polki mają mniejszą skłonność do tego by zostawać mamami. To bardzo skomplikowane, jestem tutaj bardzo ostrożny, bo w przestrzeni publicznej padało w ostatnim czasie bardzo wiele uproszczeń. Powinniśmy robić wszystko, żeby ten trend odwrócić, żeby młode mamy polskie miały przekonanie, że chcą mieć dzieci, że to jest bezpieczne. Wierzę w to, że w przyszłości prognoza dla Gdyni będzie wyglądała zdecydowanie inaczej.

Warto zwrócić uwagę, że w Gdyni następuje dość poważny proces, który nazywa się suburbanizacja. Część mieszkańców wyprowadza się do sąsiednich gmin, które z racji tańszych obszarów pod inwestycje mają ofertę mieszkaniową nieco atrakcyjniejszą cenowo. Z czystym sumieniem można powiedzieć nie są to proste rzeczy i w momencie, kiedy w grę wchodzą jakieś realne możliwości tańszego kupienia mieszkania, ten wybór się okazuje racjonalny. Są też osoby, które szukają trochę większych działek, chcą mieć większa przestrzeń. Taki proces zachodzi na świecie, nie tylko w Polsce. Gdynię też dotyka. Robimy, co w naszej mocy, żeby budować dobrą ofertę mieszkaniową w postaci tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego. Elementem nowej jakości jest to, że doceniliśmy odległości, w których chcemy rozwiązywać swoje podstawowe problemy. Jest takie pojęcie: miasto 15-minutowe, żeby wyjść z domu, niekoniecznie sięgając po samochód, móc zrobić zakupy, mieć podstawowe usługi wokół siebie, co powoduje, że w Śródmieściu pojawiają się nowe lokalizacje. Ale jest też bardzo fajny obszar rozwoju Gdyni, jakim jest Chwarzno-Wiczlino - piękne nowoczesna dzielnica. 

Mamy swoje atuty, którymi są wysoka jakość życia i jakość środowiska. W ubiegłym tygodniu spotkanie z dwoma innymi rodzinami, które właśnie przeniosły się z Krakowa do Gdyni. Pytałem, co było czynnikiem decydującym. Okazało się, że te osoby poznały się dopiero w Gdyni, ale miały jeden mianownik decyzji o przenosinach: środowisko,  powietrze.  Młode rodziny chcą wybrać miejsce atrakcyjne do życia, które gwarantuje, że dzieci będą od dzieciństwa oddychało świeżym powietrzem, że oferta kulturalna i sportowa oraz dobre miejsca pracy będą powodowały, że tu się dobrze żyje. Takie rzeczy są trendy. Trzeba obserwować, wyciągać wnioski. Co może zrobić samorząd? Mieć świadomość, że na demografię to państwo ma duży wpływ, a samorząd nieco ograniczony. Jeżeli możemy dołożyć swoją cegiełkę, na pewno będziemy się starać.

Zaczęliśmy rozmowę od metropolii. Zbliża się data pełnego rozpoczęcia systemu Fala w Trójmieście. Co myśli Pan o tym projekcie? 

Ciekawy i bardzo skomplikowany projekt. Wykonawca i prowadzący ten projekt, czyli firma InnoBaltica, ma bardzo wiele wyzwań, a samorządy bardzo wielkie oczekiwania, bo to jest system, który pozwala na lepsze funkcjonowanie biletu metropolitalnego i optymalizację przejazdów. Naszym marzeniem jest rozwój komunikacji miejskiej. Mamy świadomość i weryfikujemy to różnymi badaniami, że są linie bardzo obciążone i potrzebne są nowe linie i te będziemy budować, ale są też trasy, które nie są przesadnie obciążone. Nie mówię o godzinach szczytu, ale są linie, na których w ciągu dnia autobus jest prawie pusty. System Fala daje narzędzie precyzyjnej wiedzy o obciążeniu poszczególnych tras. Dzięki temu możliwe będzie ich lepsze układanie, czyli budowa optymalnej oferty komunikacyjnej. Komunikacja miejska z punktu widzenia samorządów jest kosztowna, ale to inwestycja w jakość życia. Mamy bardzo rozbudowany system ulg. Tylko pewna część mieszkańców płaci za przejazdy komunikacją miejską. mu pozostaną i chętniej będzie korzystał z komunikacji miejskiej niż z prywatnego samochodu. W Gdyni na 1000 mieszkańców jest 720 samochodów. Po odliczeniu dzieci i najstarszych, którzy już nie mogą korzystać z  aut, statystycznie każdy gdynian ma samochód. Jeżeli chcemy uniknąć korków i żyć w mieście przyjaznym środowisku to musimy zachęcać coraz większą grupę do korzystania z komunikacji miejskiej, czyli tworzyć lepszą ofertę. To trend, na którym nam zależy i w którym będziemy inwestować. System Fala pomaga, lepiej to zrobić. Są takie momenty, w których uważniej przyglądamy się temu projektowi. Widzę z pewnym niepokojem przesuwanie wprowadzenia w życie tego rozwiązania. Żeby go w pełni implementować, musimy go przede wszystkim bardzo dobrze przetestować, żeby nie było ryzyka, że po wprowadzeniu system powoduje jakiekolwiek perturbacje. 

Jaka byłaby wymarzona Gdynia Wojciecha Szczurka? 

Zarządzanie miastem to jest proces ciągły, to jest gra w nieskończoność. Jestem głęboko przekonany, choć ja już pewnie tego nie dożyję, że prezydent miasta za 30-40 lat też będzie mówił o celach i marzeniach. Tak będzie zawsze. Bo zmieniają się my i zmieniają się nasze oczekiwania, Myślę, że najlepsza recepta jest taka, którą staramy się od lat realizować w Gdyni na miasto, które nadąża w rozwoju za coraz wyższymi aspiracjami swoich mieszkańców, którzy żyją w tym mieście, kochają jego tradycję i historię, ale też tych, którzy pojawiają się w tym mieście za rok czy dwa i czują się już patriotami lokalnymi. Żeby to było ich miejsce na ziemi, żeby z dumą przywozili swoich przyjaciół ze świata i z kraju i pokazywali im, jak miasto się zmienia, jak pięknieje i odpowiada na ich marzenia. I to jest chyba najpiękniejsze, co może się zdarzyć.

Opracowanie: