"Ja go od tyłu zaszedłem i uderzyłem w łydkę" - tymi słowami Grzegorz Konopczyński relacjonuje obezwładnienie 71-latka, który ugodził nożem 5-letnie dziecko. Jak dodaje, "ostatnie słowa, które powiedzieli ratownicy (zabierający rannego chłopca - red.) to 'nie czuć pulsu'".

Do ataku doszło na poznańskim Łazarzu, w rejonie ulic Karwowskiego i Łukaszewicza. Grupa przedszkolaków była z opiekunkami na spacerze, gdy podbiegł do nich agresywny 71-letni Zbysław C. i ugodził nożem jedno z dzieci. 5-latek zmarł w szpitalu.

Relacja mężczyzny, który obezwładnił napastnika

Napastnik został zatrzymany przez przypadkowych przechodniów oraz przechodzącą obok policjantkę (w tym czasie nie miała służby).

Reporter RMF FM Beniamin Piłat rozmawiał z Grzegorzem Konopczyńskim - pracownikiem firmy odbierającej odpady, który pomógł obezwładnić agresywnego 71-latka. Jak mówił, nie czuje się on bohaterem, spełnił swój obywatelski obowiązek.

Grzegorz Konopczyński wychodził z bramy, przed którą doszło do tragedii, chwilę przed atakiem Zbysława C. Potem był już w samochodzie. Gdy usłyszał krzyk, ruszył za napastnikiem.

Tam była, później się okazało, jakaś pani policjantka, która z nim prowadziła rozmowę, on miał w ręce nóż. Ja go od tyłu zaszedłem i uderzyłem w łydkę. W tym momencie on stracił równowagę i się nachylił. Gdy się nachylał, uderzyłem go jeszcze kolanem w żebra, wtedy wypuścił nóż - relacjonował Grzegorz Konopczyński.

Dodał, że "ostatnie słowa, które powiedzieli ratownicy to 'nie czuć pulsu'". Wiedziałem, czym to grozi - zaznaczył.

71-latek jest w rękach policji. Najprawdopodobniej jutro usłyszy zarzuty.

Starszy mężczyzna zaatakował przedszkolaków na spacerze

Do ataku doszło na poznańskim Łazarzu, w rejonie ulic Karwowskiego i Łukaszewicza. Grupa przedszkolaków była z opiekunkami na spacerze.

Według naszych nieoficjalnych informacji mężczyzna podbiegł do idących chodnikiem dzieci. Zaczął wykrzykiwać, że wszystkich pozabija, a następnie ugodził nożem 5-latka, który był na końcu grupy.

Najpierw miał grozić dzieciom, a następnie ranił 5-letniego chłopca i uciekł z miejsca zdarzenia - przekazał RMF FM rzecznik poznańskiego pogotowia ratunkowego Jakub Wakuluk.

Jak ustalił reporter RMF FM Beniamin Piłat, napastnik to 71-letni Zbysław C.

Życia 5-letniego chłopca nie udało się uratować

Na miejscu podjęto reanimację dziecka. Następnie chłopiec został przewieziony do szpitala, gdzie od razu trafił na blok operacyjny. Jak się dowiadujemy, mały Maurycy został ugodzony w klatkę piersiową. Niestety, nie przeżył. 

Informację o śmierci 5-latka potwierdził dr n. med. Paweł Daszkiewicz, dyrektor Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera. Maluch zmarł w trakcie operacji.

Nikt inny w tym ataku nie został poszkodowany.

"Strach wyjść z domu"

W pobliżu zbierają się poznaniacy, którzy nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Zatrzymują się na chwilę, rozmawiają ze sobą o tragedii. Strach wyjść teraz z domu - usłyszał od nich nasz dziennikarz.

Jedna z kobiet opowiadała mu, że widziała z balkonu grupę dzieci, idących na spacer. Po chwili usłyszała ich płacz. Widziała też moment, jak napastnika obezwładnili wywożący śmieci pracownicy służb miejskich.

Pani go obaliła, leżał na ziemi, trzymali go, czekali na policję - mówiła. 

Opracowanie: