Historyczne znalezisko na dnie Jeziora Durowskiego w Wągrowcu w Wielkopolsce. Podczas jednej ze swoich wypraw grupa nurków natrafiła na z pozoru zwykłą butelkę. Jak się jednak okazało, była to kapsuła czasu, która na dnie zbiornika przeleżała dokładnie 86 lat i 27 dni.

Miała przeleżeć rok na dnie jeziora, a wyłowiono ją dokładnie po 86 latach i 27 dniach. Kapsułę czasu wyłowili z dnia Jeziora Durowskiego w Wągrowcu nurkowie grupy Hennil. W środku znaleźli dokument z 1936 roku.

"To miała być standardowa akcja"

Nurkowie z grupy Hennil na co dzień zajmują się między innymi sprzątaniem podwodnych miejsc. Ludzie bardzo często wyrzucają śmieci do jezior czy innych zbiorników wodnych, no i ktoś z własnej woli musi to później posprzątać - mówią nurkowie w rozmowie z reporterem RMF FM Beniaminem Piłatem. Podczas jednej z wypraw na dno Jeziora Durowskiego w Wągrowcu nurkowie natrafili na niecodzienny przedmiot.

Płynęliśmy i nagle jeden z nas zobaczyć na dnie butelkę, która wyróżniała się od tych, które na co dzień znajdujemy lub widzimy teraz na przykład w sklepach. Wyglądała na blisko stuletnią - wyjaśniają nurkowie.

Akcja ratunkowa

Jak się szybko okazało, była to - można powiedzieć - kapsuła czasu, ponieważ w środku zobaczyliśmy zwitek papieru. Butelka była odpowiednio zabezpieczona. Miała stary, przedwojenny porcelanowy korek. Do butelki wsypane zostały kamyczki, które tak miały dociążyć naczynie, by to było skierowane szyjką w dół, a ciśnienie zawarte w środku uszczelniło całość - mówi Artur Piechowiak z grupy nurkowej Hennil.

Podczas wyjścia na powierzchnię doszło do rozszczelnienia butelki. Odpadł korek i do środka dostała się woda. Nurkowie musieli zadziałać błyskawicznie, by ocalić będący w środku papier. Delikatnie, za pomocą pęsety wyciągnąłem papier, który już był lekko nasiąknięty wodą. To było trudne, ale do wykonania. Ważna była precyzja i na szczęście udało się uratować dokument - tłumaczy nurek Oskar Piechowiak. 

"Perełka i kawał historii"

Dokument znaleziony w butelce okazał się być zobowiązaniem harcerzy z zastępu Niedźwiadki, który funkcjonował na terenie Wągrowca w okresie międzywojennym. To zobowiązanie zostało napisane po to, by tych czterech chłopców podpisanych pod nim mogło dostać kolejny stopień - wyjaśnia Jadwiga Mianowska z Komisji Historycznej Hufca ZHP Wągrowiec. Zobowiązali się między innymi do tego, że nie będą spóźniać się na zbiórki, czyli mieli z tym problem. Będą regularnie płacić składki, a jak wiemy i dziś jest z tym problem. Mieli też, co ważne, z szacunkiem podchodzić do każdego druha i druhny z całej drużyny, nie tylko z zastępu. No i coś co mnie bardzo wpadło w oko - mieli z szacunkiem podchodzić do kobiet. To bardzo piękne i jest to prawdziwa perełka dla harcerstwa.

Jak dodaje Jadwiga Mianowska w okresie międzywojennym harcerze w podobny sposób składali przysięgi i zobowiązania. Najczęściej zakopywano je na okres roku i po tym czasie wracano do nich, by sprawdzić, czy udało się spełnić dane słowo - tłumaczy.

Czekała na dnie ponad 86 lat

Butelka została wrzucona do wody dokładnie 20 września 1936 roku. Pod dokumentem podpisali się harcerze zastępu "Niedźwiadki" - Wacław Dróbka, Jan Waligórski, Kazimierz Wyrembek oraz Jan Tomaszewski. Dokument został wrzucony do Jeziora Kobyleckiego, oddalonego od miejsca, w którym go znaleziono o ok. 7 kilometrów - wyjaśniają nurkowie, którzy znaleźli butelkę. Ciekawostką jest, że w pobliżu miejsca odnalezienia butelki przed wojną znajdowała się przystań harcerska.