Krakowska prokuratura nie postawiła zarzutów matce 2,5-latka oraz jej partnerowi. W mediach społecznościowych w poniedziałek pojawiły się doniesienia, z których wynikało, że mężczyzna miał złamać dziecku rękę. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna zostali wypuszczeni na wolność. Według prokuratury nie ma dowodów, że doszło do znęcania się nad dzieckiem.

W poniedziałek Biuro Obrony Praw Dziecka poinformowało, że powiadomiło organy ścigania o ataku konkubenta matki na dziecko. W wyniku ataku chłopiec miał doznać złamania kości ramieniowej. 

"Mężczyzna miał uderzać dziecko pięścią, uderzał dzieckiem o kierownicę, kopał dziecko leżące na ziemi, podniósł je za włosy, włożył głowę dziecka między drzwi i przyciskał, uderzał w brzuch i po żebrach" - przekazało wówczas Biuro.

Jak dodawano, dziecko trafiło do szpitala, gdzie rodzice mieli stwierdzić, że uległo wypadkowi w przedszkolu. "Sprawdzenie zapisu kamer w placówce wykluczyło jednak, że doszło do takiej sytuacji" - przekazano w komunikacie.

W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się doniesienia, z których wynikało, że mężczyzna miał złamać dziecku rękę, by otrzymać odszkodowanie.

Policja wszczęła w tej sprawie dochodzenie, oficjalne zawiadomienie złożył m.in. biologiczny ojciec chłopca. Funkcjonariusze odebrali też w tej sprawie wiele sygnałów od innych osób. 

21-letnia matka i jej 25-letni partner zostali zatrzymani.

Zwrot w sprawie

Dziś rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko przekazał RMF FM, że obydwoje zostali przesłuchani w charakterze świadków i wypuszczeni bez postawienia im zarzutów. Dowody dotychczas zebrane nie potwierdzają tego, żeby któraś z tych osób miała znęcać się nad dzieckiem - powiedział.

Matka dziecka, która miała wysyłać SMS-y do koleżanki, w których miała przedstawiać, że jej partner znęca się nad dzieckiem, podczas przesłuchania stwierdziła, że nie jest to prawdą. Po drugie - dziecko w opinii pracowników żłobka, do którego uczęszczało, było zadbane, rodzice się nim interesowali. Również inne osoby, które były przesłuchane, potwierdzały, że matka dziecka i jej partner interesowali się nim, nie było innych dowodów, które by świadczyły o tym, że znęcają się nad tym dzieckiem - podkreślił Hnatko.

Jak dodał, nie ma jeszcze opinii, z której wynikałoby, w jaki sposób u 2,5-latka powstały obrażenia, dlatego prowadzone są dalsze czynności, które mają to wyjaśnić, jak również ewentualny motyw takiego postępowania z dzieckiem. W tej chwili nie możemy tego potwierdzić, aby faktycznie doszło do czynów mających charakter znęcania się nad dzieckiem - zaznaczył prok. Hnatko. 

Chłopczyk przebywa pod opieką biologicznego ojca. Będziemy monitorowali sytuację i ewentualnie reagowali, gdyby cokolwiek złego miało dziać się w stosunku do dziecka. W tej chwili nie było podstaw do tego, żeby można było przedstawić zarzuty tym dwom osobom - powiedział rzecznik krakowskiej prokuratury.