Nad szybem naftowym w Zatoce Meksykańskiej, gdzie w połowie kwietnia doszło do groźnego wycieku ropy, opuszczono drugą, mniejszą kopułę. Element nie zostanie od razu umieszczony nad wyciekiem, ponieważ inżynierowie pracujący przy tej operacji chcą się upewnić, że wszystko jest właściwie dopasowane.

Specjaliści chcą uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce z pierwszą kopułą. Sobotnia próba opuszczenia około 100-tonowej konstrukcji zakończyła się niepowodzeniem. Gdy kopułę opuszczono na głębokość 1500 metrów, okazało się, że przepompowywanie ropy nie będzie możliwe, ponieważ jej wnętrze pokrył tzw. metanowy lód (krystaliczna substancja, złożona z cząstek metanu i wody). To zdestabilizowało całą konstrukcję, a otwory, którymi miała być przepompowywana ropa zostały zatkane.

Wnioski z błędów

Druga kopuła również zostanie połączona ze zbiornikami na pływającym po zatoce statku przy pomocy systemu rur. Żeby metanowy lód już się nie utworzył, planuje się wpompowanie podgrzanej wody i metanolu. Ponadto w poniedziałek zdalnie sterowane łodzie podwodne opryskiwały szyb, z którego wydobywa się 795 litrów ropy dziennie, chemikaliami, mającymi zmniejszyć jej gęstość.

Rekordowa katastrofa?

Od 20 kwietnia, kiedy na platformie "Deepwater Horizon" doszło do wybuchu, w którym zginęło 11 osób i który doprowadził do jej zatonięcia, do wody przedostało się 15 mln litrów ropy. Jeśli szybu nie uda się zatkać za około miesiąc rozmiary katastrofy w Zatoce Meksykańskiej przekroczą, tę do której doszło w 1989 roku w wyniku uszkodzenia tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski.