Prokuratura w Krakowie umorzyła postępowanie dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa publicznego znieważenia prezydenta Andrzeja Dudy w trakcie wyborczego spotkania. Uznano, że zaprezentowana figura i napis "były prześmiewczą formą wyrażenia poglądów przez jej twórcę i uczestników wiecu".

Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko, do zdarzenia doszło w niedzielę w rejonie Rynku Głównego, gdzie odbywał się więc wyborczy prezydenta Dudy.

Policjanci pełniący służbę przy zabezpieczeniu tego spotkania zauważyli w rejonie ulic Sławkowskiej i Szczepańskiej mężczyznę pchającego platformę, na której posadowiona była figura przedstawiająca podobiznę prezydenta Dudy wraz z napisem o treści: "ma władza pełną misę, ja służę jej podpisem".


"Mężczyznę wylegitymowano, zaś figurę zatrzymano i w późniejszym czasie poddano oględzinom. Mężczyzna oświadczył funkcjonariuszom policji, iż platforma z figurą nie jest jego własnością, a on jedynie ją pchał. Mężczyzna nie wskazał danych jej właściciela" - zaznaczył Hnatko.

Prokuratura Rejonowa Kraków-Śródmieście Zachód, do której trafiła sprawa po analizie zebranych materiałów uznała, że w tym przypadku nie doszło do publicznego znieważenia prezydenta RP.

"Niewątpliwie figura mająca obrazować postać Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, jak i treść umieszczonego napisu, osadzone są w konwencji politycznej karykatury. W przedmiotowym przypadku nie sposób jednak przyjąć, iż przedstawienie urzędującego Prezydenta RP za pomocą figury jak i treść napisu miały obelżywy i obraźliwy charakter. Uznać należy, iż były prześmiewczą formą wyrażenia poglądów przez jej twórcę i uczestników wiecu" - zaznaczył rzecznik krakowskiej prokuratury w środowym komunikacie.

"To niezmiernie smutne, że aż pan prokurator musiał się kłopotać stwierdzeniem tego, co jest oczywiste dla każdego, nawet nie-prawnika. Czyli tego, że ja w żadnym wypadku nikogo nie znieważałem, a jedynie wyrażałem swoje poglądy, do czego mam prawo" - mówi Onetowi pan Piotr, który pchał kukłę podczas wiecu.

"Oczywiście cieszę się, że zarzutów nie usłyszę, bo nie uśmiechało mi się regularne wizytowanie sądów w najbliższych miesiącach" - podkreśla.

"Cóż, pan prokurator poświęcił swój cenny czas, więc grunt że moje podatki są dobrze wykorzystywane. Oraz że praca tylu policjantów nie poszła na marne" - mężczyzna w rozmowie z portalem Onet.pl nie krył ironii przypominając, że w akcji "aresztowania marionetki" udział brało aż kilkunastu funkcjonariuszy.

W związku z tym, że nie stwierdzono znamion czynu zabronionego, postępowanie zostało umorzone.


Incydent na wiecu w Krakowie

Podczas wizyty Andrzeja Dudy w Krakowie grupa osób została zatrzymana i wylegitymowana przez policjantów. Pan Piotr, który pchał instalację z karykaturą prezydenta, został zatrzymany przez funkcjonariuszy, którzy chcieli wezwać na miejsce zdarzenia biegłego.

Ostatecznie policjanci zarekwirowali kukłę. Pan Piotr otrzymał wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka - podstawą był artykuł mówiący o znieważeniu głowy państwa.

"Cała ta sytuacja to jest coś między Orwellem, Kafką a Dobrym Wojakiem Szwejkiem, paranoja pełną gębą. Przecież ja nie mogę odpowiadać za to, jak się panom policjantom nasza rzeźba skojarzyła. A nawet gdyby komuś skojarzyła się z panem prezydentem, to czynny polityk musi się z karykaturą liczyć. Tak przynajmniej jest w państwach demokratycznych" - podkreślił w rozmowie z Onetem.