​Dziś ostatni dzień rejestracji wyborców za granicą. W Wielkiej Brytanii powstało najwięcej, bo 75 komisji wyborczych. Dotychczas zarejestrowało się ponad 145 tys. osób.

To rekordowa liczba. Dla porównania, w ostatnich wyborach parlamentarnych nie przekroczyła ona 100 tys. osób. W tym roku będzie ich o jedną trzecią więcej niż cztery lata temu. Z jednej strony napawa to optymizmem - Polacy najwyraźniej zainteresowani są tymi wyborami i chcą w nich brać udział - z drugiej, rekordowa frekwencja może okazać się dużym logistycznym utrudnieniem dla liczących głosy komisji. 

Im bardziej wgryzam się w statystykę i rządowe wytyczne w sprawie regulaminu głosowania za granicą, tym mniejsze są moje wątpliwości, że komisje wyborcze staną wobec olbrzymiego wyzwania. W każdej zasiada 13 osób. Tej liczby nie da się powiększyć. 

Największe utrudnienia

Według rządowych wytycznych głosy powinny zostać policzone w 24 godz. od zamknięcia lokali wyborczych. Teoretycznie powinno się to stać o godz. 21 czasu lokalnego, ale jak mnie zapewniono - drzwi będą otwarte tak długo, by wszyscy stojący w kolejce mogli zagłosować. Każda komisja będzie musiała sporządzić trzy oddzielne protokoły - w sprawie wyników wyborów do Sejmu, Senatu i referendum. 

Zaostrzona procedura liczenia głosów może okazać się tu także przeszkodą - komisje nie będą mogły bowiem dzielić się na podgrupy - wszyscy liczyć będą wszystko. A z 63 powołanych komisji nadchodzą informacje, że już przekroczono tam komfortowy próg liczby zarejestrowanych wyborców. Nie powinien on być większy niż 1,5 tys. osób.

Sporo obaw

Wiele uwag dotyczy też kwestii technicznych. Na chwilę obecną nie wiadomo, czy elektroniczny system pozwoli na wysyłanie indywidualnych protokołów oddzielnie, czy zostanie uaktywniony dopiero w przypadku, gdy wszystkie trzy będą gotowe. Do Sądu Najwyższego w Polsce wpłynęła skarga w sprawie wytycznych, które uzależniają wysłanie policzonych wyników do Sejmu i Senatu od ustalenia wyniku referendum. 

Rozmawiałem z kilkoma osobami, które zasiadać będą w komisjach w Londynie. Powiedziały, żeby zmieścić się w 24 godzinnym terminie, gotowe są liczyć głosy w wyborach do Sejmu i Senatu najpierw, kosztem pytań referendalnych, które zostałyby wysłane później. Jak to będzie wyglądać w praktyce, okaże się w najbliższą niedzielę i poniedziałek.