Rosjanie masowo wywożą ukraińskie sieroty do swojego kraju – alarmuje ukraińskie ministerstwo obrony. Według resortu izba niższa rosyjskiego parlamentu Duma Państwowa pracuje nad ustawą mającą ułatwić procedurę adopcji dzieci z Ukrainy przez Rosjan.

"Rosja masowo porywa ukraińskie dzieci. Tysiące ukraińskich sierot z okupowanych terytoriów jest nielegalnie 'ewakuowanych' do Rosji. Duma Państwowa przyspiesza pracę nad ustawą mającą ułatwić procedurę ich 'adopcji' przez rosyjskie rodziny" - napisało ministerstwo.

Porywanie ukraińskich dzieci przez Rosjan to drugi etap ludobójstwa - skomentował na Twitterze pracujący w Berlinie ekspert ds. Europy wschodniej Sergej Sumlenny. "To drugi etap ludobójstwa. Rosja porywa ukraińskie dzieci z okupowanych terytoriów Ukrainy i oddaje je rosyjskim rodzinom w celu usunięcia ich ukraińskiej tożsamości. Niemieccy naziści zrobili to samo w Polsce: porywali i 'germanizowali' dzieci" - napisał Sumlenny. 

Jak dodał, oficjalna gazeta rosyjskiego parlamentu potwierdza, że trwa proces legislacyjny mający na celu ułatwienie adopcji ukraińskich dzieci przez Rosjan. 

Rzeczniczka praw obywatelskich Ludmyła Denisowa poinformowała dziś, że od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę zginęło co najmniej 169 dzieci, a 306 zostało rannych.

W niedzielę Denisowa informowała, że do Rosji i tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Rosjanie siłą wywieźli prawie 40 tys. mieszkańców oblężonego przez wojska rosyjskie Mariupola na południowym wschodzie Ukrainy.

Denisowa podkreśliła, że dokładne oszacowanie liczby wywiezionych osób jest utrudnione przez to, że ludziom zabierane są ukraińskie dokumenty. "Raszyści (Rosjanie) rozdzielają rodziców od dzieci. Ze szpitala w Mariupolu wywieziono 17 dzieci, które były tam leczone. Ich rodzice pozostali i byli ewakuowani do Zaporoża" - napisała rzeczniczka.

Dzieci wykorzystywane jako "żywe tarcze"

W ubiegłym tygodniu resort obrony Ukrainy, powołując się na świadków, informował też, że Rosjanie wykorzystują dzieci jako żywe tarcze. Rosyjscy żołnierze wzięli na zakładników miejscowe dzieci. Posadzili je w ciężarówkach. Celem tych działań było ubezpieczenie kolumny w ruchu - opowiadali mieszkańcy wsi Nowy Byków w obwodzie czernihowskim na północy kraju.

Jak dodał rzecznik resortu obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzjanyk, dzieci odbierane są też rodzicom, jako gwarancja, że miejscowa ludność nie poda ukraińskiemu wojsku danych na temat przemieszczania się rosyjskich kolumn z wojskowym sprzętem.

Według ukraińskiego wywiadu, podobne incydenty miały miejsce nie tylko w obwodzie czernihowskim, ale także w okolicach Kijowa, Sum i Zaporoża.

"O wszystkich przypadkach takiego postępowania wobec dzieci zostaną powiadomione międzynarodowe sądy" - zadeklarował ukraiński wywiad.

Gwałcone nastolatki. "W zamian za nie oferują olej napędowy"

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała natomiast wczoraj na Telegramie przechwyconą rozmowę żołnierza samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej z jego kuzynką, mieszkającą na okupowanych przez rosyjskie wojska terenach obwodu zaporoskiego. W nagraniu jest mowa m.in. o gwałtach, których mają się dopuszczać najeźdźcy.

Sierioża, chodź i sam zobacz, co się tutaj dzieje. Zawsze ci ufałam. Wierzyłam, gdy tłumaczyłeś mi, kim są "banderowcy" i znienawidziłam ich. A teraz kogo mam nienawidzić? - pyta rozmówczyni żołnierza, Ukrainka z miejscowości Tarasowka w centralnej części obwodu zaporoskiego na południu kraju.

Nie wiem, gdzie mam ochronić swoje wnuczki przed tymi "wyzwolicielami". One są w wieku 10 i 14 lat. Częstujemy ich jedzeniem, a oni (rosyjscy żołnierze) wchodzą do domów i gwałcą, nie oszczędzają nawet dzieci, strzelają w nogi. Co mam robić? Oni chodzą po wsi, wypytują o młode dziewczęta i proponują w zamian za nie olej napędowy - relacjonuje kobieta.

W odpowiedzi wojskowy z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej radzi, żeby wyjechać z Tarasowki, dopóki jest jeszcze taka możliwość. Gdzieś na tyły frontu, do miasta - proponuje.