"Gdyby rzeczywiście Koreańczycy z Północy pojawili się na tej pierwszej linii - nawet mówi się o 12 tysiącach tych wojsk - to wtedy jesteśmy prawie pewni, że dołączy się Korea Południowa, która musi pilnować Korei Północnej" - mówił Radosław Pyffel w Radiu RMF24. Piotr Salak rozmawiał z ekspertem ds. polityki Chin z Instytutu Sobieskiego o pojawieniu się koreańskich żołnierzy w Rosji.
Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych, Lloyd Austin ujawnił, że Zachód wie i ma dowody na to, że na terenie Rosji są wojska północnokoreańskie. Wywiad południowokoreański przekazał natomiast, że trzy tysiące żołnierzy jest przygotowywanych do walki na froncie ukraińskim, a wywiad ukraiński twierdzi, że już walczą.
Tak na dobrą sprawę nie wiemy, na czym ta obecność północnokoreańskiej armii polega w Rosji. Mówi się o ćwiczeniach, o wsparciu inżynierów - stwierdził Radosław Pyffel.
Gość Radia RMF24 wspomniał, że Putin po ponad 20 latach odwiedził Koreę Północną. Efektem tej wizyty był przyjazd północnokoreańskich robotników do pracy w rolnictwie i budownictwie, co na początku nie spodobało się Chinom. Pekin zaczął wtedy wzmacniać relacje z Białorusią, skoro Rosja zawarła strategiczne partnerstwo z Koreą Północną.
Pyffel zakłada kilka scenariuszy na podstawie niepotwierdzonych, nieoficjalnych informacji związanych z pojawieniem się żołnierzy północnokoreańskich w Ukrainie.
Pierwszy scenariusz zakłada, że jest to pewna inicjatywa Rosji i Korei Północnej, na którą Chiny się zgadzają.
W drugim scenariuszu Chiny mają stać na czele tego przedsięwzięcia, bo mają interes w utrzymaniu aktualnych konfliktów z dala od granic swojego państwa. Jednak ekspert uważa, że takie podejście może być niebezpieczne, ponieważ mogłoby doprowadzić do eskalacji na Półwyspie Koreańskim, w bezpośrednim sąsiedztwie Chin.
Scenariuszem trzecim jest reakcja Chin w kwestii konfliktu. Chiny pewnie będą wtedy tradycyjnie używać retoryki pokojowej, nawoływać do dialogu, mówić o pokoju, o tym, że trzeba usiąść do stołu i rozstrzygać to wszystko metodami dyplomatycznymi, a nie na polu walki - mówił Radosław Pyffel.
Prowadzący zapytał eksperta, czy wciągnięcie Korei Północnej do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego może zmusić Chiny do zajęcia stanowiska po stronie rosyjskiej.
Te pierwsze reakcje nie były zbyt entuzjastyczne, były próbą dyscyplinowania Koreańczyków czy Rosjan, nawet to spóźnienie Xi Jinpinga na spotkanie z Putinem można tak odczytywać. Ale z drugiej strony, Chiny gdyby chciały, to mają instrumenty, żeby temu zapobiec czy zablokować, więc też może się temu przyglądają ze wzgórza i patrzą, jak ta sytuacja się rozwinie. Może zareagują na jakimś późniejszym etapie - stwierdził Pyffel. Według niego są to na razie tylko spekulacje.
Nasz gość przytoczył słowa Wołodymyra Zełenskiego, który stwierdził, że trzeba zauważyć obecność wojsk północnokoreańskich w Europie. Takie stanowisko przyjmuje Ukraina, ponieważ szuka wsparcia u innych państw.
Zdaniem Radosława Pyffela scenariusz eskalacyjny wisi w powietrzu.
Pamiętajmy, że na Półwyspie Koreańskim od 1953 roku jest rozejm, ale tam cały czas trwa wojna. Formalnie to jest cały czas wojna między Północą a Południem, która za chwilę może się toczyć na Ukrainie, bo Koreańczycy z Południa dołączą do tego konfliktu i będziemy za naszą wschodnią granicą obserwować szachujących się czy walczących ze sobą Północnych i Południowych Koreańczyków albo ćwiczących jakieś elementy - powiedział gość Radia RMF24.
Według eksperta kluczowym pytaniem jest teraz, co zrobią Chiny i co zrobi Zachód, który też ma instrumenty do tego, żeby regulować to, co będzie się działo bezpośrednio za naszą wschodnią granicą.
Opracowanie: Bernadetta Skoś