Żołnierze, którzy wzięli udział w stłumieniu buntu wagnerowców, wstrzymali wojnę domową w Rosji - mówił podczas spotkania z mundurowymi na Kremlu Władimir Putin. Na Plac Katedralny przybyły setki żołnierzy, przedstawicieli gwardii narodowej oraz służb specjalnych. Putin zapewniał, że ani wojsko, ani naród nie stał po stronie buntowniczych wagnerowców podczas ich marszu na Moskwę.

Władimir Putin pochwalił oddziały, które "chroniły porządku" podczas marszu wagnerowców na Moskwę. Nie dopuściliście do wojny domowej - powiedział.

Przemawiając na Placu Katedralnym Kremla do zgromadzonych tam 2500 osób, poprosił wojskowych o uczczenie minutą ciszy pilotów zabitych przez wagnerowców. We wczorajszym orędziu po raz pierwszy prezydent Rosji potwierdził ich śmierć. Nie podał jednak liczby zabitych pilotów.

Niektóre kanały na Telegramie podawały informacje o 13 pilotach oraz zestrzelonych trzech śmigłowcach Mi-8 MTPR oraz samolocie Il-18.

Putin podziękował siłom bezpieczeństwa za lojalność wobec "rosyjskiego narodu". Mówił o determinacji i odwadze wojska. Przekonywał też, że armia i ludzie nie popierali rebeliantów. Putin poinformował też, że do stłumienia buntu najemników nie trzeba było ściągać dodatkowych sił wojskowych, biorących udział w walkach w Ukrainie.

Głos zabrał też szef Gwardii Narodowej, czyli formacji wojsk wewnętrznych, generał Woktor Zołotow. Powiedział, że w związku z tym, co się wydarzyło, Gwardia zostanie wyposażona w ciężki sprzęt, w tym w czołgi. Przekonywał też, że próba buntu mogła być inspirowana z Zachodu.

Prowodyr tych wydarzeń, szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, jest już najprawdopodobniej na Białorusi. Rano pod Mińskiem lądował należący do niego samolot. Kreml oficjalnie utrzymuje, że nie zna miejsca pobytu Prigożyna. 

Telewizja SkyNews podaje, powołując się na amerykańskiego urzędnika, że Prigożyn może przebywać w jednym z nielicznych hoteli w Mińsku pozbawionych okien. Może to być celowe, by uchronić go przed próbami zamordowania.

Bunt Prigożyna

W sobotę najemnicy z Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Prigożyn jest od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.

W sobotę wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem.

Dziś Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa umorzyła sprawę karną przeciwko Grupie Wagnera. Jej członkowie szykują się do przekazania ciężkiej broni ministerstwu obrony - poinformowała agencja Reutera, powołując się na rosyjskie źródła.