"Obserwowanie ostatnich wydarzeń na południu Rosji było dla mnie bolesne. Wszystkie białoruskie siły zbrojne zostały doprowadzone do pełnej gotowości bojowej" - powiedział dziś Alaksandr Łukaszenka, odnosząc się do buntu wagnerowców w Rosji. Prawdopodobnie na Białoruś dotarł już Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera.

To właśnie na Białorusi ma powstać baza dla 8 tysięcy wagnerowców.  Tymczasem Kreml poinformował dziś, że nie wie, gdzie przebywa Prigożyn.

Łukaszenka o zagrożeniu światowym konfliktem

Łukaszenka przemawiał dzisiaj podczas ceremonii wręczenia odznaczeń wyższym oficerom i odniósł się do całej sytuacji.

W swoim wystąpieniu Łukaszenka główny nacisk kładł nie na próbę przewrotu w Rosji, ale na to, co lansuje z uporem przez ostatnie miesiące - czyli rosnące zagrożenie ze strony Zachodu. Groźba nowego, globalnego konfliktu nigdy nie była tak realna jak teraz - mówił prezydent Białorusi.

Łukaszenka przekonywał, że zagrożenie konfliktem globalnym jest dziś największe w historii, podkreślał, że NATO się rozszerza, powiększa swój bojowy potencjał, zwłaszcza przy granicach Białorusi. 

Dyktator zaznaczał, że to nieustanna demonstracja siły ze strony Zachodu i utrzymywał, że tylko on szuka dyplomatycznych rozwiązań. 

Łukaszenka o puczu wagnerowców

Odnosząc się do puczu wagnerowców i swojej roli w powstrzymaniu buntowników, Łukaszenka powiedział, że jeśli "w Rosji nastałaby smuta", Zachód szybko by to wykorzystał. 

Upadek Rosji oznaczałby to, że i my znaleźlibyśmy się pod gruzami i wszyscy byśmy zginęli - mówił dyktator.

Muszę powiedzieć, że obserwowanie ostatnich wydarzeń na południu Rosji było dla mnie bolesne - stwierdził Łukaszenka.

Łukaszenka: Dzielimy jedną ojczyznę

Wielu naszych obywateli również wzięło je sobie do serca. Dzieje się tak, że dzielimy jedną ojczyznę - podkreślił szef białoruskiego państwa.

Biorąc pod uwagę rolę, jaką odegrała Białoruś w rozwiązaniu tej sytuacji, chciałbym powiedzieć kilka słów o tym, co się stało, wyjaśnić nasze stanowisko i podjęte przez nas decyzje. Jest to istotne szczególnie w świetle ostatnich insynuacji w mediach, zwłaszcza rosyjskich - mówił Łukaszenka.

Jak podkreślił w swoim wystąpieniu dyktator, "białoruska armia, wszystkie siły zbrojne, w tym policja i jednostki specjalne, zostały doprowadzone do pełnej gotowości bojowej".

Nasza opozycja również zaczęła robić zamieszanie. Zrobiła jednak falstart. Usilnie starają się pokazać swoim szefom choć część efektów swojej pracy. Wysłali nawet wezwania i opublikowali plany świadczące o gotowości do realizacji ich scenariusza zbrojnego buntu - powiedział Łukaszenka.

Zarembiuk: Grupa Wagnera może być zagrożeniem dla opozycji

Szef Białoruskiego Domu w Warszawie Aleś Zarembiuk dziś w Porannej rozmowie w RMF FM przyznał, że pozycja Łukaszenki umocniła się na tyle, że byłoby go znacznie trudniej obalić niż jeszcze kilka dni temu.

Łukaszenka i tak ma niezłą armię, a teraz będzie miał jeszcze 25 tys. uzbrojonych po zęby ruskich najemników z kryminalną przeszłością. To duży problem dla białoruskiej opozycji. Jakakolwiek potencjalna rewolucja może być porażką. Ludzie wyjdą, a Łukaszenka wypuści 25 tys. uzbrojonych psów-wagnerowców, którzy są barbarzyńcami i będą zabijać ludzi. Będą robić rzeczy, których jeszcze na ulicach nie widzieliśmy - ostrzegał białoruski opozycjonista. 

Bunt Grupy Wagnera

W sobotę doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą wagnerowców Jewgienijem Prigożynem.

Siły podległe Prigożynowi najpierw zajęły Rostów nad Donem, w tym siedzibę główną Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyły w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy.

Bunt zakończył się po negocjacjach Prigożyna z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić i po południu rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji.

W poniedziałek głos zabrał sam Prigożyn. Szef najemników przekazał, że 1 lipca Grupa Wagnera miała przestać istnieć "w wyniku intryg i nieprzemyślanych decyzji". Tłumaczył także, że marsz nie miał na celu obalenia władz na Kremlu.