Ukraińska artyleria wystrzeliwuje około 2 tys. pocisków dziennie. Ten stan nie potrwa już długo, bo Kijów alarmuje, że zapasy amunicji są na wyczerpaniu. W amerykańskim Kongresie trwa równocześnie batalia o udzielenie Ukrainie wsparcia finansowego. Joe Biden oskarża republikanów o blokowanie pakietu pomocowego. Tymczasem "Forbes" donosi, że amerykański prezydent ma wszelkie możliwości i narzędzia prawne, by nawet jutro wysłać siłom Kijowa amunicję. Miliony sztuk amunicji. Co naprawdę dzieje się w USA?

Pół roku temu Ukraińcy alarmowali, że brakuje im części zamiennych do systemów artyleryjskich. Wszystko dlatego, że artyleria była niezwykle obciążona prowadzonym nieustannie ostrzałem. Średnio armia ukraińska wystrzeliwała dziennie 6 tys. pocisków, a na niektórych odcinkach te liczby sięgały 8 tys., co niemal zrównywało siłę ognia Kijowa z ostrzałem baterii Rosjan.

Dziś przewaga artyleryjska Moskwy jest miażdżąca - 2 tys. pocisków Ukrainy przy około 10 tys. Rosji, która zalewana jest amunicją z Korei Północnej i Iranu. To właśnie dzięki takiej przewadze ogniowej okupanci wdzierają się do Awdijiwki i mozolnie i z wielkimi stratami, ale jednak, ciągle prą do przodu na kluczowych odcinkach, gdzie trwają walki pozycyjne.

Wołodymyr Zełenski udaje się właśnie w podróż do Paryża i Berlina, gdzie będzie prosił o dostawy uzbrojenia. Ukraiński prezydent nie ma wyjścia, bo Kijowowi wysycha właśnie główne źródło zaopatrzenia - to z Ameryki. Biorąc pod uwagę rosnącego w siłę Donalda Trumpa i jego republikańskich popleczników, szanse na uratowanie w Kongresie pakietu miliardów dolarów pomocy dla Ukrainy wydaje się mało realne. Czy zatem Joe Biden nie ma pole manewru i może jedynie bezsilnie wygrażać konkurentom politycznym?

Otóż nie - odpowiada amerykański "Forbes" i powołuje się na rzadko wykorzystywany przepis w ramach tzw. EDA (Excess Defense Articles) - mechanizmu umożliwiającego Departamentowi Stanu przekazywanie broni sojusznikom. EDA daje Bidenowi możliwość "sprzedaży po zaniżonej cenie, a nawet rozdania wszelkiej istniejącej broni, którą armia amerykańska uzna za ponadprogramową".

Forbes tłumaczy, że ustawa, w której widnieje stosowny zapis, ogranicza roczne transfery "nadwyżek produktów obronnych" do 500 milionów dolarów. Prawo zawiera jednak lukę: w ustawie nie określono bowiem, jak prezydent USA ma wycenić konkretną broń. "Teoretycznie (Joe Biden) mógłby wycenić każdy artykuł na zero dolarów" - informuje "Forbes", oceniając, że w amerykańskich magazynach znajdują się przynajmniej 4 miliony sztuk amunicji artyleryjskiej, którą można przekazać Ukrainie.

Tymczasem Biden rzadko korzysta ze swoich uprawnień. Ostatnio udało się to w przypadku Ukrainy w ramach tzw. transferów pierścieniowych, gdy rząd USA przekazał broń krajom trzecim (m.in. Grecji), zachęcając je równocześnie do oddania Kijowowi swoich nadwyżek. "Forbes" argumentuje jednak, że Joe Biden może w każdej chwili zrezygnować z pośredników. "Nie ma praktycznego powodu, dla którego ta pomoc nie mogłaby obejmować amunicji artyleryjskiej" - pisze amerykański dwutygodnik.

Ile do tej pory USA wysłały pocisków artyleryjskich do Ukrainy - nie wiadomo. Wiadomo jednak, że zapasy pocisków 150 mm kończą się siłom Kijowa w zastraszającym tempie. Nie jest jasne, dlaczego Biden zwleka z decyzją o skorzystaniu z EDA. "Możliwe - a nawet prawdopodobne - że woli on pozyskać 60 miliardów dolarów nowego finansowania, co da mu większe możliwości zakupu, a nawet opracowania od zera szerokiego asortymentu broni dla Ukrainy" - zastanawia się dziennikarz "Forbesa".

Eksperci zwracają jednak uwagę, że proces wdrażania EDA jest skomplikowany. Im wcześniej Joe Biden zauważy to, co widzi większość obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej - że pomocy dla Ukrainy przez Kongres uchwalić się nie da - tym wcześniej do Kijowa popłynie śmiercionośna, ale potrzebna Ukraińcom jak powietrze broń do zatrzymania rosyjskiej nawałnicy.