Z powodu braku innego źródła pożywienia wielu mieszkańców Mariupola walczy między sobą o żywność z pomocy humanitarnej. Muszą oni stać w długich kolejkach bez pewności, że dostaną cokolwiek do jedzenia.

Informacje o sytuacji w mieście przekazał mer miasta Piotr Andriuszczenko. Na swoim Telegramie nazwał miasto "piekłem humanitarnym". "Mieszkańcy są zmuszeni do prawdziwej walki o pomoc humanitarną z powodu braku innego źródła pożywienia. Najpierw zapisujesz się do kolejki na 2,3 dni do przodu. W odpowiednim dniu musisz znaleźć się w gronie 300 pierwszych szczęśliwców. Czekasz w gorącym słońcu jak zwierzę w zagrodzie bez wody" - przekazał Andriuszczenko.

Dodał, że żywność, którą dostają mieszkańcy, nie jest dobrej jakości i szybko się psuje. W mieście nie ma prądu, więc nie można jedzenia przechowywać w lodówkach. "Dzień lub dwa i znowu będziesz musiał starać się o żywność z pomocy humanitarnej" - dodał mer.

Rosyjska agresja na Ukrainę spowodowała katastrofę humanitarną w Mariupolu. Miasto zostało prawie całkowicie zniszczone przez ostrzały rosyjskie. Dziś w mieście, w którym zostało ponad 100 tysięcy osób, nie ma normalnego dostępu do wody, prądu i gazu. Władze szacują, że w wyniku rosyjskiej agresji zginęły 22 tysiące cywilów.