W Borodziance w obwodzie kijowskim żołnierze rosyjscy otworzyli ogień do ludzi, chcących ratować sąsiadów spod gruzów ostrzelanych budynków - poinformował Heorhij Jerko z lokalnych władz. W wyniku ostrzałów bloków mieszkalnych ludzie zostali żywcem pogrzebani w piwnicach.

Przed rosyjską inwazją w Borodziance mieszkało 13 tysięcy ludzi. Część z nich zdołała opuścić miasto, zanim zaczął się ostrzał i zrzucanie pocisków z samolotów.

Rosyjskie wojska wkroczyły do Borodzianki 28 lutego. Pięć dni temu miasto zostało odbite przez ukraińskie siły.

Ukraińcy zastali miasto w ruinie. Na budynkach, wrakach samochodów i w punktach kontrolnych Rosjanie zostawili swoje "podpisy" - namalowane litery Z i V, czyli symbole używane przez oddziały wojskowe.

Miejski urząd pracy i ratusz Rosjanie przekształcili w swoją kwaterę główną. To z Borodzianki rosyjskie oddziały dokonywały najazdów na podkijowskie Buczę czy Irpień.

Świat wciąż nie może się otrząsnąć z widoku masakry w Buczy, a ukraińscy politycy mówią, że to dopiero "wierzchołek góry lodowej", a liczba ofiar cywilnych w Borodziance może być wyższa.

Na razie miejscowe władze twierdzą, że śmierć poniosło co najmniej 200 mieszkańców. To jednak wstępny bilans, bo ekipy poszukiwawcze dopiero weszły do zrujnowanego miasta.

"Kluczowa sprawa to teraz przeszukanie ruin i usunięcie gruzów. Mamy świadomość, że w Borodziance w piwnicach doszczętnie zburzonych domów i bloków chowali się ludzie" - mówił w ukraińskiej telewizji doradca ministra spraw wewnętrznych Wadym Denysenko.

Jak opowiedział portalowi Obozrevatel p.o. szefa borodziańskiej rady miejskiej Heorhij Jerko, Rosjanie rozstrzeliwali mieszkańców, ostrzeliwali budynki mieszkalne.

"Pierwszego uderzenia lotniczego doznała właśnie nasza miejscowość. Zrzucono bomby na ośmiopiętrowe budynki. I te osoby, które znajdowały się w piwnicach, zostały pochowane żywcem. Od razu próbowaliśmy ich odkopać. Ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Później znowu poszły kolumny, czołgi, transportery opancerzone - i strzelali do ludzi, próbujących dotrzeć do poszkodowanych. Zwracaliśmy się do nich pisemnie - nie pozwolili odkopywać" - opowiada Jerko.

Wiele budynków w Borodziance jest zaminowanych, a infrastruktura została zrujnowana. Specjaliści poszukują budynków, które jeszcze można odnowić.