Więźniowie powracający z wojny w Ukrainie, ułaskawieni przez prezydenta Władimira Putina, dopuszczają się w Rosji kolejnych morderstw. Jak poinformowali śledczy z Kraju Nadmorskiego na dalekim wschodzie Rosji, skazaniec zwerbowany do Grupy Wagnera udusił i spalił zwłoki swojej przyjaciółki. Ofiar byłych wagnerowców w całej Rosji jest już co najmniej 20.

5 października nad brzegiem rzeki Arseniewka w miejscowości Anuchino znaleziono spalony samochód ze zwęglonymi szczątkami 32-letniej kobiety. Później się okazało, że była ona matką trójki dzieci.

Jak przekazał lokalny portal newsvl.ru, zatrzymany w tej sprawie został 32-letni mężczyzna, który w lipcu tego roku wrócił z wojny w Ukrainie. To przy nim po raz ostatni widziano ofiarę.

W trakcie przesłuchania były najemnik Grupy Wagnera przyznał się do morderstwa. Stwierdził, że między nim a jego przyjaciółką doszło do konfliktu, podczas którego udusił kobietę, a następnie podpalił samochód wraz z ciałem, by zatrzeć wszelkie ślady.

Mężczyzna został oskarżony o morderstwo i osadzony w areszcie. Okazało się, że był już wcześniej wielokrotnie karany za kradzież, a w 2016 roku został skazany na 10 lat i 10 miesięcy kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za zabójstwo oraz rozbój. W grudniu 2022 roku podpisał umowę z Grupą Wagnera i trafił na front w Ukrainie.

Kolejne przypadki morderstw

Zabita matka trójki dzieci jest już co najmniej 20. ofiarą najemników Grupy Wagnera, którzy wrócili do Rosji z wojny w Ukrainie - pisze portal dziennika "The Moscow Times".

3 października w rejonie jermakowskim Kraju Krasnodarskiego policja zatrzymała byłego wagnerowca Denisa Stiepanowa pod zarzutem podwójnego morderstwa. Według śledczych, mężczyzna celowo podpalił dom, w którym znajdowała się 68-letnia matka i 35-letnia córka.

Dzień wcześniej w Lipiecku w obwodzie lipieckim zatrzymano 31-letniego byłego wagnerowca podejrzanego o zamordowanie swojej czteroletniej pasierbicy. Podczas konfliktu z żoną kilkukrotnie uderzył w głowę jej córkę z pierwszego małżeństwa. Dziewczynka zmarła przed przyjazdem karetki.

29 września w obwodzie niżnonowogrodzkim zatrzymano 55-letniego mężczyznę, który oblał swoją siostrę benzyną i spalił ją żywcem. Recydywista, który najpierw wstąpił do Grupy Wagnera, a następnie został ułaskawiony, był już wcześniej skazany za morderstwo.

Wagnerowcom zdarzają się "nawroty"

Pod koniec września prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że nie widzi niczego złego w wysyłaniu jeńców na wojnę. Chcę powiedzieć, że wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy może popełnić błędy. Oni je kiedyś popełnili, ale oddali życie za ojczyznę i jak najpełniej odpokutowali za swoje winy - zauważył rosyjski przywódca, odnosząc się do poległych w wojnie wagnerowców.

Putin przyznał, że ułaskawionym więźniom, którzy wrócili do cywila, zdarzają się "nawroty". Ale takie jest życie, tu nic nie da się zrobić, ono dyktuje nam swoje surowe prawa - stwierdził, nazywając takie przypadki rzadkością.

O tym, jak zdegenerowani są byli wagnerowcy, świadczy przypadek mieszkańca obwodu permskiego Dmitrija Zielenskiego, który pod koniec września został ułaskawiony za udział w wojnie z Ukrainą. Wcześniej, bo w 2019 roku, został skazany na 11 lat więzienia za zamordowanie swojej dziewczyny i zmielenie jej ciała w maszynce do mięsa.

Grupa Wagnera rozpoczęła nabór więźniów do wojny w Ukrainie latem 2022 roku. Niektóre kolonie karne odwiedził nawet ówczesny szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. "Tajnymi dekretami prezydenta" obiecano więźniom ułaskawienie po sześciu miesiącach walki.