W ostatnich tygodniach, w związku z niepowodzeniami wojsk rosyjskich w Ukrainie, dygnitarze Kremla coraz częściej grożą użyciem broni jądrowej. Argumentują to tym, że za wszelką cenę chcą bronić terytorium Rosji, w tym zaanektowanych ukraińskich obwodów. Czym zatem jest broń jądrowa? Jaka jest różnica pomiędzy jądrową bronią taktyczną a jądrową bronią strategiczną? Jak wysokie jest w tej chwili prawdopodobieństwo wywołania przez Rosjan skażenia promieniotwórczego, które może zagrozić Polsce? Czy bardziej realny jest scenariusz celowego ataku jądrowego, czy raczej wymknięcia się spod kontroli sytuacji w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, które mogłoby doprowadzić do skażenia promieniotwórczego? Razem z ekspertem z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa Florianem Naumczykiem porządkujemy aktualne informacje, sprawdzamy, które scenariusze są mniej lub bardziej prawdopodobne oraz rozwiewamy najczęstsze wątpliwości dotyczące bieżącej sytuacji za wschodnią granicą i jej wpływu na bezpieczeństwo Polski.

Scenariusze, które prezentujemy na podstawie rozmowy z ekspertem Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, są jedynie hipotetyczne. W sygnałach od naszych słuchaczy dostajemy konkretne pytania, w których pojawiają się wątpliwości dotyczące ewentualnego skażenia promieniotwórczego, jakie mogłoby nastąpić za wschodnią granicą.

Zebraliśmy rzetelne informacje dotyczące najważniejszych pojęć z zakresu broni jądrowej. Pokazujemy, co może wydarzyć się w Polsce w dwóch sytuacjach: katastrofy w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej oraz użycia strategicznej broni jądrowej w postaci celowego ataku na terenie Ukrainy.

Czym różni się taktyczna broń jądrowa od strategicznej?

Broń jądrowa jest spuścizną "zimnej wojny", czyli stanu napięcia oraz rywalizacji pomiędzy ZSRR a Stanami Zjednoczonymi w latach 1947-1991. Posiadały ją oba kraje i choć zobowiązały się zniszczyć jej znaczne ilości, tak naprawdę nie wiadomo, czy wszystkie zobowiązania zostały wykonane.

Oba rodzaje broni jądrowej - taktyczna i strategiczna - różnią się zarówno mocą, jak i zasięgiem.

Jak przekonywał na początku października w Popołudniowej rozmowie w RMF gen. Bogusław Pacek, taktyczna broń jądrowa w sposobie działania nie różni się od ogólnie znanej broni jądrowej.

Zasadnicza różnica polega na tym, że małe ładunki taktycznej broni jądrowej - bomby lub rakiety - przenoszone są przez bojowe środki taktyczne, które rażą na odległość 500 kilometrów. W związku z tym, może to być bomba zrzucona z samolotu, rakieta lub pocisk balistyczny Iskander - mówił gen. Pacek.

Taktyczną broń jądrową stosuje się raczej na polu bitwy (do zniszczenia ugrupowań wojsk) lub do rażenia magazynów broni, węzłów komunikacyjnych lub portów lotniczych.

Taktyczna broń jądrowa może razić kilka wsi, jakieś małe miasto, ale ona wcale nie musi przesądzić o losach wojny. Władimir Putin tak często grozi użyciem broni jądrowej, bo jej użycie, poza dużymi zniszczeniami w infrastrukturze i śmiercią ludzi, ma znaczenie psychologiczne - podkreślił gen. Pacek.

Moc taktycznej broni jądrowej waha się zwykle od 1 kilotony do 50 kiloton. Strategiczna broń jądrowa posiada zdecydowanie większą moc - od 100 kiloton do nawet 1000 kiloton (1 megatony). Strategiczna broń jądrowa różni się od taktycznej również zasięgiem - strategiczne głowice nuklearne mogą być przenoszone na znacznie większe odległości za pomocą międzykontynentalnych rakiet balistycznych (powyżej 5500 kilometrów).

Niestety, nawet użycie taktycznej broni jądrowej o mocy 50 kiloton mogłoby mieć poważne konsekwencje. Dla porównania, analiza naukowców z niemieckiego Federalnego Ośrodka Geologii i Surowców Naturalnych wykazała, że katastrofalna w skutkach eksplozja saletry amonowej w porcie w Bejrucie w sierpniu 2020 roku miała moc w przedziale 0,5-1,1 kilotony.

Według danych niemieckiego przedsiębiorstwa Statista, Rosja posiada w swoim arsenale ponad 6200 głowic jądrowych. Nie wiadomo jednak, ile z nich jest rozmieszczonych w bazach wojskowych. Choć szacunki są różne, to w raporcie "Nonstrategic Nuclear Weapons" z 7 marca 2022 roku autorstwa amerykańskiej ekspert Amy Woolf wskazano, że Rosja może być w posiadaniu 1000-2000 gotowych do użycia taktycznych głowic jądrowych.

Na co pozwala Rosjanom doktryna wojenna?

Przyjęta przez Rosjan w czerwcu 2020 roku doktryna wojenna zakłada, że rosyjska polityka nuklearna ma charakter jedynie obronny, a jej celem jest utrzymanie potencjału jądrowego na poziomie zapewniającym odstraszanie. Jak podkreślono, broń jądrowa jest środkiem ostatecznym i wymuszonym.

Doktryna zakłada, że Rosja może użyć broni jądrowej w odpowiedzi zarówno na atak nuklearny lub przy użyciu innej broni masowego rażenia (np. chemicznej), jak i za pomocą broni konwencjonalnej (na przykład rakiety balistycznej). W doktrynie zaznaczono, że atak z wykorzystaniem broni konwencjonalnej musi zagrażać istnieniu państwa lub kraju sojuszniczego.

Biorąc pod uwagę powyższy zapis, Rosja nie ma podstaw do użycia broni jądrowej w przypadku wyzwalania przez wojska ukraińskie kolejnych terenów w zaanektowanych obwodach (chersońskim, zaporoskim, donieckim i ługańskim - przyp. red.). Nie są to działania, które zagrażają istnieniu Federacji Rosyjskiej.

Kolejnym "bezpiecznikiem" jest kilkustopniowa procedura dotycząca użycia broni jądrowej. Choć decyzję o "ograniczonym uderzeniu jądrowym" podejmuje prezydent Rosji, to musi ona jeszcze zostać zatwierdzona na niższych szczeblach. Na każdym z kilku etapów ktoś może tę decyzję zablokować lub przyblokować na dłuższy czas (m.in. Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej).

Użycie broni strategicznej raczej mało prawdopodobne?

Broń strategiczna to ładunki o dużej i bardzo dużej mocy, nawet stukrotnie większe niż te użyte przez Amerykanów w ataku na Hiroszimę w sierpniu 1945 roku. Zasięg strategicznej broni jądrowej zależy od ładunku.

Jeżeli mamy do czynienia z ładunkiem, który jest równoważony wybuchowi tysiąca ton trotylu, to zasięg jego działania wynosi 10 kilometrów - opisuje w rozmowie z RMF FM Florian Naumczyk z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Działania Rosjan, które obecnie obserwujemy na terytorium Ukrainy, należy zdaniem ekspertów sklasyfikować jako użycie broni taktycznej. Nie użyto pocisków o zasięgu większym niż 500 kilometrów - podkreśla ekspert.

Cytat

Użycie broni strategicznej byłoby wstępem do wojny jądrowej. Byłoby to przekroczenie bariery. Przekroczenie umownego Rubikonu, który dawał geostrategiczną stabilizację
- przekonuje w RMF FM Florian Naumczyk.

Większość pocisków, które są teraz wystrzeliwane na terenie Ukrainy przez Rosjan, ma zasięg 300-400 kilometrów, do granicy pół tysiąca kilometrów - dodaje.

Ekspert twierdzi, że prawdopodobieństwo użycia przez Rosjan broni jądrowej jest małe. Chociażby dlatego, że musi je poprzedzić szereg przygotowań. W tej chwili na szczęście nie ma informacji, by taki cykl kroków przygotowawczych miał być czyniony, a na pewno jest to pilnie strzeżone przez wszystkich odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Pociski jądrowe trzeba by było przemieścić do miejsc, gdzie zostaną odpalone, podobnie jak wyrzutnie. A to zajmuje czas - podkreśla Florian Naumczyk.

Skażenie promieniotwórcze

Skażenie promieniotwórcze mogłoby być efektem wymknięcia się spod kontroli sytuacji w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej albo celowego ataku jądrowego. Zdaniem eksperta Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, dzisiaj bardziej prawdopodobny byłby pierwszy ze wspomnianych scenariuszy.

Na terenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej stacjonują wojska rosyjskie. Ukraińcy, którzy są tam zatrudnieni, pracują pod lufami karabinów. Przebywający tam żołnierze nie mają specjalistycznego przygotowania oraz wiedzy dotyczącej systemów zabezpieczeń, bo są żołnierzami. Nie muszą tego wiedzieć. Nie wiemy, jakimi informacjami dysponują osoby, które kierują tym miejscem. Dlatego prawdopodobieństwo przypadkowego, nieświadomego spowodowania katastrofy istnieje i nie da się go wykluczyć  - przekonuje Florian Naumczyk.

I dodaje: 

Cytat

Wbrew pozorom, wywołanie katastrofy nie jest proste. Trzeba się mocno postarać, by uwolnić substancje promieniotwórcze z wnętrza reaktora, który znajduje się w kopule bezpieczeństwa. Nawet gdyby doszło do niespodziewanych reakcji, kopuła powinna wytrzymać impuls porównywalny do uderzenia maszyny typu Jumbo Jet.

Czy należy obawiać się sytuacji w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej?

Ekspert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa podkreśla, że katastrofa w ukraińskiej elektrowni jądrowej oznaczałaby mniejsze zagrożenie niż celowy atak. Żaden reaktor jądrowy nie przekształci się w bombę jądrową i nie wybuchnie jak ładunek - uspokaja Florian Naumczyk.

Wspólnym mianownikiem obu sytuacji - katastrofy w elektrowni oraz celowego ataku - jest to, że w obu przypadkach powstałby obłok wskazujący na skażenie promieniotwórcze.

Substancje promieniotwórcze uwolnione z wnętrza reaktora przemieszczałyby się jak obłok promieniotwórczy po wybuchu jądrowym. Przykłady największych katastrof w elektrowniach jądrowych pokazują, że dochodzi do wyrzucenia na znaczącą wysokość pyłu promieniotwórczego i jego przemieszczania się zgodnie z kierunkiem wiatru - wyjaśnia.  

Cytat

Zakładając wiatr o prędkości 25 kilometrów na godzinę i odległość Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej od granic naszego kraj (prawie 900 kilometrów w linii prostej - przyp. red.), obłok do Polski dotarłby po około 30-35 godzinach, więcej niż w dobę. To pokazuje, że mamy czas na reakcje
- dodaje Florian Naumczyk.

Pył po ataku jądrowym, pył po katastrofie w elektrowni - jakie są różnice?

Różnice dotyczą składu chemicznego, jaki jest w obłoku, który powstaje w obu sytuacjach.

W chmurze, która powstaje po ataku jądrowym, niewiele jest jodu promieniotwórczego. Wysokie stężenie jodu promieniotwórczego występuje z kolei po katastrofie w elektrowni jądrowej. Jod ma dominujące znaczenie wśród pierwiastków, które tam oddziałują. Pozostałe dwa to cez i stron - zaznacza Florian Naumczyk.

W praktyce oznacza to, że tabletki z jodkiem potasu magazynowane i dystrybuowane w Polsce w ostatnich tygodniach - powinny być wykorzystane jedynie w sytuacji, gdyby doszło do katastrofy w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, a nie w sytuacji użycia broni jądrowej przez Rosjan.

Podawanie jodu nie-promieniotwórczego jest pewnego rodzaju profilaktyką - podkreśla ekspert. Ważne, żeby samo zażycie jodku potasu nastąpiło, zanim chmura z promieniotwórczym skażeniem dotrze do Polski - dodaje.

Hipotetyczny scenariusz: atak jądrowy - i co dalej? "Będzie czas na reakcję"

Użycie broni jądrowej niosłoby ze sobą niebezpieczeństwo dla mieszkańców naszego kraju, gdyby ta broń została użyta w odległości kilkudziesięciu, ponad stu kilometrów od Polski. To naraziłoby nas na skażenie promieniotwórcze. Jednak uspokajam: będzie czas na reakcję - tłumaczy ekspert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Wyobraźmy sobie sytuację ataku jądrowego na okolice Lwowa w zachodniej Ukrainie o godzinie piątej rano. Co w takiej sytuacji dzieje się w Polsce?

W pierwszej kolejności stacje sejsmograficzne zarejestrowałyby przemieszczający się skok ciśnienia, czyli fale sejsmiczne.

Na skutek wybuchu powstaje chmura, która przemieszcza się z wiatrem. W chmurze znajduje się pył z substancjami promieniotwórczymi. To substancje, które są wokół nas na co dzień: glin, potas, krzem. Tu jednak mają promieniotwórczy potencjał. Chmura przemieszcza się z kolejnymi godzinami. Jeżeli byłaby to broń strategiczna, istnieje ryzyko, że ta chmura dotrze do nas w tempie wyznaczonym przez prędkość wiatru. Jeżeli prędkość wiatru wynosiłaby 25 kilometrów na godzinę, to po około trzech godzinach chmura mogłaby dotrzeć na nasze terytorium - zaznacza Florian Naumczyk.

Trzeba pamiętać, że najbardziej niebezpieczne i działające dłużej substancje promieniotwórcze opadną bliżej miejsca wybuchu. W takiej sytuacji do nas dotarłyby substancje, które mają mniejszą możliwość oddziaływania. Do tego kierunek wiatru, z którym standardowo mamy do czynienia, jest dla nas korzystny. 

Cytat

Na terytorium Polski mamy do czynienia zazwyczaj z wiatrami południowo-zachodnimi, północno-zachodnimi, rzadziej z wiatrami wschodnimi. Z tych powodów prawdopodobieństwo dotarcia do Polski najbardziej niebezpiecznych substancji jest mniejsze
- zaznacza ekspert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Jest przedpołudnie. Chmura z substancjami promieniotwórczymi dociera do Polski. Większość z nas jest w pracy albo szkole.

Zdaniem eksperta, powinniśmy ograniczyć przebywanie na świeżym powietrzu. Promieniowanie, które mogłoby na nas oddziaływać, jest osłabiane przez każdy budynek: im bardziej się osłonimy, tym skuteczniej będziemy zabezpieczeni - przekonuje Florian Naumczyk.

Kolejna rekomendacja mogłaby być taka, żeby uczyć się i pracować zdalnie oraz ograniczyć wietrzenie pomieszczeń. Chodzi o to, żeby to, co znajduje się w powietrzu, nie dostało się do naszych mieszkań i domów - podkreśla specjalista Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

O tym, jak oddziałuje substancja promieniotwórcza, powinna poinformować nas w takiej sytuacji Państwowa Agencja Atomistyki. Prezes PAA dokonuje systematycznej oceny sytuacji radiacyjnej kraju. Podstawą do takiej oceny są dane pozyskiwane z monitoringu radiacyjnego, informacje na temat zdarzeń radiacyjnych w kraju oraz informacje pozyskiwane od innych państw i organizacji międzynarodowych. Informacje dotyczące bieżącej sytuacji radiacyjnej w Polsce można znaleźć TUTAJ.

Eksperci zaznaczają, że zagrożenie promieniotwórcze zniknie ze względu na to, że każda substancja ma okres połowicznego rozpadu. Jak ten czas minie, połowa substancji jeszcze promieniuje, a połowa już nam nie zagraża. W sytuacji hipotetycznego ataku, o którym mówimy, rozważamy czas rzędu dwóch-trzech dni, gdyby do ataku doszło w odległości około stu kilometrów od Polski. Precyzyjne wyliczenie nastąpiłoby po ewentualnym uderzeniu. To, o czym mówimy, to rząd wielkości - podkreśla Florian Naumczyk.

Decydujące czynniki: moc ładunku, pogoda, odległość od Polski

Moc ładunku, pogoda, odległość od Polski - od czynników w takiej kolejności - także pod względem rangi ważności - zależy poziom zagrożenia dla Polski po ewentualnym, hipotetycznym ataku jądrowym.

Kolejny czynnik to wysokość, na jakiej zdetonowany zostałby ładunek nuklearny. Podkreślam jednak, że użycie broni jądrowej jest tak mało prawdopodobne w mojej ocenie, że nie należy go brać pod uwagę. Obecne działania na terytorium Ukrainy nie są kolejnymi krokami zbliżającymi nas do takiego scenariusza. Zyski dla Rosjan byłyby znikome, straty trudne do oszacowania - podsumowuje Florian Naumczyk.

Przedstawione informacje i scenariusze są poparte wiedzą ekspertów z zakresu chemii, ich doświadczeniem oraz wynikami badań. Zakładają potencjalne, realne, lecz - jak podkreślają eksperci - w tej chwili mało prawdopodobne scenariusze. Warto o nich wiedzieć, by być lepiej przygotowanym i znać najważniejsze mechanizmy, jakie wiążą się z użyciem broni jądrowej.

Opracowanie: