"To Wiktor Janukowycz zwrócił się do prezydenta Rosji Władimira Putina z prośbą o interwencję zbrojną na Ukrainie" - oświadczył w Nowym Jorku ambasador Rosji przy ONZ Witalij Czurkin. Były prezydent Ukrainy miał wyrazić taką prośbę w liście.

Czurkin powiedział, że Janukowycz, już po odsunięciu go od władzy, poprosił Władimira Putina i rosyjskie siły zbrojne o "przywrócenie prawa i porządku" na Ukrainie. Stwierdził też, że jego kraj stanął na krawędzi wojny domowej i że dochodzi na Ukrainie do "aktów otwartej przemocy" inspirowanych przez Zachód.

Ambasador Rosji przy ONZ odniósł się także do wydarzeń na Krymie. Wszystko co tam się stało, stało się w pełnej zgodzie z rosyjskim prawem - powiedział Czurkin. Dodał, że "chodzi jedynie o ochronę mniejszości i walkę z terrorystycznymi siłami".

Polityk niemieckiej SPD Egon Bahr uważa, że prezydent Rosji Władimir Putin stworzył na Krymie fakty dokonane, których nie będzie można odwrócić. W sprawie Krymu nie widzę rozwiązania, które mogłoby doprowadzić do wycofania wojsk rosyjskich - ocenia. Na Krymie Putin stworzył fakty dokonane. Musimy uważać, żeby nie stworzył takich faktów w skali całej Ukrainy - dodaje. Kluczowym problemem jest obecnie to, czy uda się zahamować tendencje (odśrodkowe) na całej Ukrainie i uratować integralność terytorialną kraju, z wyłączeniem Krymu - podkreśla. Uważa też, że sankcje rozważane przez Zachód nie zrobią żadnego wrażenia na Putinie. 

Celem minimum z punktu widzenia Rosji jest uczynienie z Ukrainy niestabilnego kraju, którym nie da się rządzić. Celem maksimum jest nie tylko przywrócenie uległości Ukrainy wobec Rosji, ale skodyfikowanie jej z błogosławieństwem Zachodu - uważa James Sherr, ekspert think tanku Chatham House. Moskwa chce wykazać nie tylko władzom w Kijowie, nad którymi nie ma żadnej kontroli, ale także Brukseli i Waszyngtonowi, że nic ważnego nie może stać się na Ukrainie bez jej udziału. Aby ten cel osiągnąć, Rosjanie nie muszą zaogniać sytuacji. Wystarczy, że są na Krymie i są wrogo usposobieni - tłumaczy.

W ocenie Sherra "otwartą sprawą" jest to, jak długo wytrzymają władze w Kijowie. Wśród ich słabych punktów wskazuje brak doświadczenia w sprawach bezpieczeństwa i obronności, a także brak autorytetu w niektórych regionach kraju.

Reakcja militarna Zachodu na posunięcia Rosji wobec Ukrainy nie jest prawdopodobna, ale nie należy nie doceniać wagi retorsji gospodarczych. Kreml wykonał ruch, który dla inwestorów jest "odwróceniem efektu upadku muru berlińskiego" - pisze "Economist".

Choć postępowanie Rosji przywodzi na myśl lata 30. - znów silne militarnie państwo pod pozorem obrony praw mniejszości narodowych chce dokonać aneksji sąsiedniego kraju - nie należy oczekiwać, że Zachód zareaguje operacją wojskową - spekuluje tygodnik.

(mn)