"Śmierć w wyniku uderzenia pioruna jest bardzo rzadkim przypadkiem" - mówi w RMF FM lekarz TOPR Sylweriusz Kosiński po tragicznej w skutkach burzy w polskich Tatrach. Żywioł zabił czterech turystów. Poszkodowanych zostało ponad 150 osób.

Spośród nawet osób porażonych bezpośrednio, umiera mniej niż 30 procent - mówi Sylweriusz Kosiński. I dodaje: Skóra ludzka jest genialnym materiałem jeśli chodzi o odporność elektryczną. Nawet przy tak ogromnych energiach, jakie niesie za sobą piorun, a są to napięcia do 1 miliona V, natężenia do 300 tys. A, to nawet takie parametry prądu nasza skóra jest w stanie wytrzymać. Jeżeli ten ładunek elektryczny na skutek porażenia jest w stanie przełamać opór skóry, to wtedy skutki mogą być tragiczne. Wtedy ta ogromna energia robi spustoszenie wśród narządów wewnętrznych, zwłaszcza boimy się o efekty porażenia na serce i ośrodkowy układ nerwowy. 

Po czwartkowej burzy w szpitalach wciąż przebywa 29 poszkodowanych - to nie tylko osoby rażone piorunem, ale też mające urazy od upadku, czy uderzenia skalnym odłamkiem.

Podczas czwartkowej burzy w Tatrach zostało poszkodowanych łącznie ponad 140 turystów przebywających w okolicach Giewontu i Czerwonych Wierchów. Gwałtowne wyładowania atmosferyczne spowodowały śmierć czterech osób, w tym dwojga dzieci.

Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła śledztwo, które jest prowadzone pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci czterech osób. Prokuratorzy będą odtwarzać przebieg zdarzenia i ustalać wszystkie jego okoliczności, prześledzą zachowania turystów i przebieg akcji ratunkowej.

Policjantom udało się ustalić miejsce pobytu osób, z którymi bezpośrednio po burzy nie było kontaktu, okazało się, że wszystkie są bezpieczne.