Agnieszka Radwańska pokonała Kanadyjkę Sharon Fichman 6:1, 6:0 i zagra w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju US Open. Wywalczenie awansu do kolejnej fazy rywalizacji na kortach twardych w Nowym Jorku zajęło tenisistce z Krakowa 47 minut.

Spotkanie Radwańskiej z Fichman było meczem otwarcia tegorocznej edycji US Open na Louis Armstrong Stadium - drugim co do wielkości korcie spośród obiektów, na których rozgrywana jest ostatnia w sezonie odsłona Wielkiego Szlema.

Zaczęło się zaskakująco, bowiem 112. na światowej liście Kanadyjka już na wstępie przełamała piątą w rankingu WTA Polkę. Wykorzystała słabszy moment w wykonywaniu serwisu znacznie wyżej notowanej przeciwniczki.

Taki obrót spraw tylko zmobilizował krakowiankę, która szybko wróciła do swojej normalnej dyspozycji. Fichman grała zaś ryzykownie, co opłaciło się jedynie na początku meczu. Przy każdym bardziej ofensywnym zagraniu podopiecznej trenera Tomasza Wiktorowskiego myliła się, posyłając często piłkę daleko poza pole gry.

Radwańska nie musiała wkładać w to spotkanie wiele wysiłku, a i tak szybko po jej stronie rosła liczba zwycięskich zagrań. Zawodniczka z Ameryki Północnej nawet gdy miała dużą szansę na zdobycie punktu, to przeważnie ją marnowała.

25-letnia Polka wygrała 16 gemów z rzędu i po zaledwie 47 minutach mogła zacząć świętowanie awansu do drugiej rundy. Szybciej zakończyło się tylko spotkanie między rozstawionym z numerem 23. Argentyńczykiem Leonardo Mayerem i Albertem Montanesem, w którym Hiszpan skreczował przy stanie 6:2, 3:0 dla rywala.

Krakowianka i młodsza dwa lata Fichman nigdy wcześniej nie miały okazji zmierzyć się ze sobą.

Znamy się jeszcze z czasów juniorskich, ale tak się rzeczywiście złożyło, że nie grałyśmy wcześniej przeciwko sobie. Pierwszy mecz w turnieju zawsze jest trudny, ale tym razem wszystko szło po mojej myśli. To był naprawdę udany początek - cieszyła się po meczu Polka.

Jak dodała, dobra passa, którą miała podczas ostatnich występów w Stanach Zjednoczonych, dobrze na nią wpłynęła.

Przed przyjazdem do Nowego Jorku miałam kilka dobrych meczów z czołowymi zawodniczkami i kilka ważnych zwycięstw, zwłaszcza w Montrealu (krakowianka wygrała ten turniej - PAP). Oczywiście, zwiększyło to moją pewność siebie. Mam nadzieję, że tutaj będę wciąż grać na równie dobrym poziomie  - podkreśliła.

Jak na razie granicą nie do przejścia w US Open jest dla Radwańskiej 1/8 finału, do której dotarła czterokrotnie (2007-08 i 2012-13). Kanadyjka z kolei nigdy nie wygrała tu meczu otwarcia (ani w żadnym innym turnieju wielkoszlemowym), a w głównej drabince znalazła się także w ubiegłym roku. Większe sukcesy odnosiła jak na razie tylko w turniejach ITF (trzecich co do rangi imprezach międzynarodowych).

Kto kolejną rywalką Radwańskiej?



Kolejną rywalką krakowianki będzie 39. wśród tenisistek Shuai Peng, która wygrała "chińskie derby" z Jie Zheng 6:3, 6:3. Dotychczas rywalizowały ze sobą czterokrotnie, z czego trzy razy w imprezach Wielkiego Szlema. Radwańska wygrała sześć lat temu w Indian Wells, rok później w 2. rundzie Wimbledonu oraz w 1/8 finału Australian Open w 2011 roku. Będzie teraz miała jednak okazję zrewanżować się Azjatce za porażkę sprzed czterech lat w 2. rundzie US Open.

Z Polaków w singlu spotkania pierwszej rundy w kolejnych dniach rozegrają jeszcze Jerzy Janowicz, Paula Kania i Katarzyna Piter.

(mal)