„Turnieje rozegrane przed US Open napawają optymizmem co do formy Agnieszki Radwańskiej i Jerzego Janowicza” – mówi w RMF FM były uczestnik Wimbledonu Dawid Olejniczak. Niegdyś najwyżej notowany polski tenisista przewiduje, że w ostatnim w tym sezonie turnieju wielkoszlemowym nasze najlepsze rakiety poprawią swoje osiągnięcia: Radwańska nigdy nie przebrnęła w Nowym Jorku IV rundy, a Janowicz nie wygrał dotąd meczu.

Kacper Merk: Czy US Open różni się czymś od pozostałych turniejów wielkoszlemowych?

Dawid Olejniczak: Turniej jest o tyle specyficzny, że gra się na ogromnym obiekcie, jakiego nie znajdziemy na Wimbledonie czy w Paryżu, a poza tym mamy do czynienia ze specyficzną publicznością; to taki miks kibiców koszykówki, piłki nożnej i baseballa - hałasują, na trybunach jedzą popcorn, hot-dogi i piją colę, a takie rzeczy w tenisie są raczej rzadko spotykane. Dlatego też na US Open więcej pracy mają sędziowie, którzy częściej, nawet na meczach tych najlepszych zawodników, muszą zwracać kibicom uwagę.

My oczywiście będziemy ją zwracać przede wszystkim na Agnieszkę Radwańską - czy stać ją na pierwszy w karierze awans do ćwierćfinału US Open?

Dwa ostatnie turnieje, a więc wygrana w Montrealu i ćwierćfinał w Cincinatti, napawają optymizmem. Ale przestrzegam przed hurraoptymizmem, bo turnieje wielkoszlemowe są wyjątkowe - trwają dwa tygodnie, gra się co dwa dni i zmęczenie odgrywa tu większż rolę, niż na zwykłych imprezach. Poza tym w ostatnim czasie w kobiecych turniejach wielkoszlemowych stosunkowo często dochodzi do niespodzianek. Oczywiście minimum, jakie powinniśmy oczekiwać od Agnieszki to ćwierćfinał, ale za długo siedzę w tym sporcie, by myśleć, że po niezłym losowaniu, awans do najlepszej ósemki ma już w kieszeni.

W turnieju żeńskim mamy jeszcze Paulę Kanię i Katarzynę Piter - obie debiutują w US Open.

Należy podkreślić, że Paula Kania przeszła eliminacje, a w przypadku turnieju wielkoszlemowego to niezwykle trudne zadanie - trzeba wygrać trzy mecze z zawodniczkami z drugiej i trzeciej setki rankingu, które walczą tam o swoją szansę. Kasia miała pod tym względem łatwiej, bo jej awans przysługiwał z racji pozycji w światowym rankingu.

Obie grają z kwalifikantkami i z jednej strony to dobrze, bo lepiej grać w pierwszej rundzie z zawodniczką zbliżoną do siebie poziomem, a nie z Williams czy Szarapową. Z drugiej jednak dla obu będzie to znacznie trudniejsze zadanie pod względem mentalnym - gdy grasz z uznaną zawodniczką nic nie musisz, teraz jest szansa na awans do drugiej rundy i poczują większą presję. A nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak ważna w kobiecym tenisie jest sfera mentalna.

Mentalnie na pewno wzmocnił się za to w ostatnim tygodniu nasz męski rodzynek - Jerzy Janowicz.

Nieskromnie powiem, iż przewidywałem, że ktoś tak utalentowany jak Janowicz musi w końcu wystrzelić. Początek sezonu miał słaby, bo z powodu kontuzji nie przepracował odpowiednio okresu przygotowawczego. W miarę upływu czasu Janowicz zdołał dojść do odpowiedniej dyspozycji i pojawiły się wyniki. Mam nadzieję, że teraz pójdzie za ciosem, bo należy przypomnieć, że jeszcze nigdy nie przebrnął w US Open pierwszej rundy. Teraz gra w niej z Serbem Lajoviciem, który najgroźniejszy jest na kortach ziemnych - i to Polak będzie faworytem. Liczę, że zarówno Janowicz, jak i Radwańska, osiągną w tym roku w Nowym Jorku najlepsze wyniki w karierze.