W Brukseli zakończyło się posiedzenie Rady NATO-Rosja poświęcone sytuacji w Libii. Jak dowiedziała się korespondentka RMF Katarzyna Szymańska - Borginon ku zaskoczeniu wszystkich ambasador Rosji Dimitrij Rogozin pozytywnie wyrażał się o operacji Sojuszu. Rogozin powiedział, że "NATO ma prawo do interwencji".

Ambasador, według relacji jednego z moich rozmówców, poprosił nawet Sojusz o pomoc przy ewakuacji Rosjan z Libii, gdyby Sojusz jeszcze taką ewakuację przeprowadzał - mówi Katarzyna Szymańska-Borginon.

Grecki ambasador miał na to odpowiedzieć, że taka możliwość oczywiście istnieje. Rosjanin zapowiedział, że prześle do NATO pismo w tej sprawie. Będzie to więc oficjalna prośba Moskwy o pomoc NATO.

Jak powiedzieli moi rozmówcy, rosyjski ambasador chwalił także przejrzystość NATO i prosił o dalsze przekazywanie informacji.

Wszyscy są zaskoczeni, bo do tej pory Rosja była niechętna interwencji w Libii. Nie poparła nawet rezolucji ONZ. Skąd więc ta zmiana? Zdaniem obserwatorów chodzi o zbliżające się wybory prezydenckie. W Rosji toczy się spór o ocenę interwencji. Zdecydowanie przeciwko niej wypowiada się premier Władimir Putin i jego otoczenie. Z kolei prezydent Dimitrij Miedwiediew skrytykował Putina za sformułowanie, że rezolucja ONZ w sprawie Libii przypomina wezwania do wyprawy krzyżowej. Dodał też, że Rosja świadomie doprowadziła do przyjęcia rezolucji ONZ przeciw Kadafiemu.