"Interwencja militarna koalicji Zachodu w Libii spowoduje jedynie więcej niepewności i pogorszy kryzys humanitarny w kraju i w całym regionie" - czytamy w artykule redakcyjnym dziennika "China Daily". "Wydaje się, że zachodnia koalicja otworzyła puszkę Pandory w Libii" - podkreśla gazeta. Komentarze dziennika uważane są za stanowisko chińskich władz.

Cierpienie Libijczyków dopiero się zaczyna i nie ma gwarancji, kiedy się skończy. Nie ważne jednak co się stanie, historia Iraku nie może zostać powtórzona w Libii - twierdzi dziennik w komentarzu zatytułowanym "Koalicja z wygody". Zachód nie może oszukiwać opinii publicznej, że interwencja militarna odbywa się pod pretekstem humanitarnym. Są dwa czynniki, które wydają się realnymi powodami ataku na Libię: kraj ten jest bogaty w ropę i nękany problemami libijski przywódca Muammar Kadafi był od zawsze zohydzony przez Zachód - zauważa dziennik w artykule wstępnym, nie podpisanym nazwiskiem autora.

Zamieszanie w Libii dało Zachodowi pretekst do rozpoczęcia kampanii militarnej, która możliwe, że zakończy rządy Kadafiego, ale z pewnością pozostawi kraj w gruzach, a ludzi zdruzgotanych - podsumowuje chiński dziennik.

Chiny, będące stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, jako jeden z pięciu krajów wstrzymały się od głosu podczas głosowania 17 marca nad wprowadzaniem strefy zakazu lotów nad Libią. Sprzeciwiają się też oficjalnie operacji "Świt Odysei".

Oficjalnie sprzeciw Chin wobec interwencji w Libii wyraziła w ubiegły wtorek rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych Jiang Yu.

Sprzeciwiamy się użyciu siły, które sprawi, że przybędzie ofiar cywilnych i które spowoduje kataklizmy humanitarne. Po raz kolejny wzywamy odpowiednie strony do natychmiastowego wstrzymania ognia i rozwiązania konfliktu w Libii w pokojowy sposób - zaapelowała rzeczniczka.

Władze Państwa Środka, krytykowane za swą politykę wobec praw człowieka, opowiadają się za nieingerowanie w wewnętrzne sprawy innych państw i sprzeciwiają się zbrojnym interwencjom. Ponadto, Chiny obawiają się protestów, które ostatnio przetoczyły się przez kraje Afryki Północnej. Jedną z ich przyczyn było niezadowolenie społeczne spowodowane wszechobecną korupcją oraz znacznym wzrostem cen. Te problemy również dotykają Chin. Premier Wen Jiabao podczas zakończonej niedawno corocznej sesji Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, czyli parlamentu, zapewnił jednak, że Chinom nie grozi taki bieg wydarzeń. Jestem przekonany, że nie można kreślić analogii między tymi krajami a Chinami.

Od połowy lutego w internecie pojawiają się pojedyncze anonimowe apele wzywające do rewolucji w Chinach, jednak nie spotykają się one z pozytywnym odbiorem Chińczyków. Do demonstracji nie dochodzi również wobec zdecydowanej reakcji władz, która w miejsce planowanych protestów wysyła wzmożone siły prewencyjne.