Około południa miało się rozpocząć przesłuchanie maszynisty pociągu, który rozbił się w piątek po południu w Babach pod Piotrkowem Trybunalskim. Mężczyzna będzie musiał odpowiedzieć śledczym na pytanie, dlaczego w chwili wypadku jechał 118 km/h, podczas gdy mógł tylko 40 km/h.

Wcześniej nie można było przesłuchać maszynisty, bo nie pozwalał na to jego stan psychiczny. Mężczyzna był załamany. To on jest podejrzewany o "sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym kolejowym".

Ponieważ w wypadku zginęła jedna osoba, to maszyniście - gdyby postawiono mu zarzuty - grozi kara od dwóch do nawet dwunastu lat więzienia. Dowody przeciw niemu są mocne. Śledczy zabezpieczyli m.in. rejestratory z lokomotywy i zapisy rozmów. Dokładnie znają więc prędkość pociągu, która - jak wynika ze wstępnych ustaleń - była główną przyczyną katastrofy. Mimo to prokuratorzy sprawdzają jeszcze inne możliwe przyczyny.

Sprawdzamy, czy była jakaś wada techniczna torowiska, elektrowozu albo urządzenia rozjazdowego - wyjaśnia Witold Błaszczyk z prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim.

Dziś zostaną zbadane także wraki wagonów i lokomotywy.