Dziś o godzinie 20:00 na stadionie Lusail w Katarze pierwszy półfinał mistrzostw świata. Chorwacja, czyli druga drużyna poprzedniego mundialu, zagra z Argentyną. Zespół z Bałkanów na tym mundialu rozegrał już dwie dogrywki, bo awans zarówno do ćwierćfinału jak i półfinału zapewnił sobie po rzutach karnych. "Wolałbym, żeby w meczu z Argentyną nie było dogrywki, ale jeżeli mamy awansować do finału to może być i dogrywka, i rzuty karne" - mówi w rozmowie z RMF FM Chorwat Matko Perdijić, w przeszłości golkiper m.in. Ruchu Chorzów, a obecnie trener bramkarzy Zagłębia Sosnowiec. O brakach i atutach reprezentacji Chorwacji przed półfinałem mundialu z byłym piłkarzem rozmawiał dziennikarz naszej redakcji sportowej Wojciech Marczyk.

Chorwacja po raz drugi z rzędu awansowała do półfinału mistrzostw świata. Cztery lata temu drużyna z Bałkanów awansowała do finału, gdzie przegrała z Francją. Mimo to Chorwatów mało kto stawiał wśród faworytów katarskiego mundialu.

Wiedzieliśmy, że będzie ciężko powtórzyć ten sukces sprzed czterech lat. Mamy jednak piłkarzy, którzy grają w najlepszych klubach w Europie, a sercem tego zespołu jest trójka w środku pola: Modrić, Brozović i Kovacić. Oni pokazali, że są w stanie prowadzić tę reprezentację - mówi pochodzący z chorwackiego miasta Omiš Matko Perdijić.

Livaković uniósł ciężar turnieju

Reprezentacja prowadzona przez trenera Zlatko Dalicia nie gra widowiskowo, ale potrafi być niesamowicie skuteczna. W fazie grupowej zanotowała bezbramkowe remisy z Marokiem oraz Belgią i pokonała Kanadę 4:1. To wystarczyło, aby znaleźć się w 1/8 finału. Następnie dopiero po rzutach karnych wyeliminowała Japonię. Aż trzy jedenastki w konkursie rzutów karnych obronił Dominik Livaković.

Gdy w ćwierćfinale stanęli naprzeciw rozpędzonej Brazylii wydawało się, że ich przygoda się zakończy. Chorwaci znów jednak zagrali dobrze w obronie, a kolejny niesamowity dzień miał wspomniany Livaković. Chorwacki golkiper skapitulował dopiero w dogrywce po uderzeniu Neymara, ale Chorwacja zdołała się podnieść. W 117. minucie oddała jedyny celny strzał w meczu. Do siatki po rykoszecie trafił Bruno Petković i potrzebne były rzuty karne. W nich Livaković zatrzymał strzał Rodrygo, a chwilę później "Canarinhos" pożegnali się z mundialem.

Przed mistrzostwami świata wszyscy mówiliśmy, że właśnie bramkarz to nasz najsłabszy punkt. Dominik doskonale wiedział o tym, co się o nim pisze. Uniósł jednak ten ciężar. Doskonale sobie poradził z tym wszystkim i pokazał, że jest wielki. Nie mieliśmy bramkarza, który w zagranicznej lidze gra w każdym meczu. Jest Ivo Grbić w Atletico Madryt, ale on nie jest tam pierwszym wyborem. Postawiliśmy na bramkarza z ligi chorwackiej. Dominik pokazał, że to się opłaciło - wyjaśnia Perdijić i dodaje, że problemem Chorwatów jest brak klasycznego napastnika na wysokim poziomie. W przeszłości w kadrze wicemistrzów świata byli m.in. Mario Mandżukić, który teraz jest w sztabie reprezentacji.

"Jest euforia i szaleństwo w kraju"

Sami Chorwaci znów oszaleli na punkcie swojej reprezentacji. Wielu z nich uważa, że awans po raz drugi z rzędu do najlepszej czwórki mundialu to największy sukces w historii.

Jest euforia i szaleństwo w kraju. Zazwyczaj mistrzostwa są w czerwcu. Wtedy jestem w rodzinnym domu. U nas mecze zwykle ogląda się poza domem. Wszyscy wychodzą czy to na ulice, czy do knajp. Mimo że pora roku jest teraz inna, to dalej po każdej wygranej ludzie wychodzą na ulice. Mam nadzieję, że podobnie będzie po meczu z Argentyną - wyjaśnia trener bramkarzy Zagłębia Sosnowiec.

Zdaniem Matko Perdijicia Argentyna to bardzo trudny przeciwnik. Jest to jednak reprezentacja, która gra zupełnie inaczej niż Chorwacja.

Argentyna ma Messiego i jej gra jest pod niego ułożona. My mamy Modricia, który gra dla drużyny. To jest nasza siła - podkreśla Perdijić.

Mecz Argentyna - Chorwacja w półfinale mistrzostw świata rozpocznie się o godzinie 20:00.

Opracowanie: