Dalsze pozostawanie krzyża przed Pałacem Prezydenckim groziłoby daleko idącymi stratami dla autorytetu państwa i Kościoła - tak usunięcie krzyża sprzed pałacu Prezydenckiego skomentował prezydent. Według Bronisława Komorowskiego decyzję o trwałym upamiętnieniu ofiar katastrofy smoleńskiej powinna należeć do ich rodzin.

Wydaje się, że wydarzyło się już zbyt wiele złego, jeśli chodzi o wykorzystywanie obecności krzyża żałobnego przed Pałacem Prezydenckim - podkreślił.

Przedłużanie dotychczasowego stanu rzeczy groziłoby daleko idącymi stratami dla autorytetu państwa, dla autorytetu Kościoła, a także pogłębieniem dyskomfortu zdecydowanej większości ludzi wierzących w Polsce, którzy obserwowali z niepokojem grę polityczną toczoną wokół krzyża oraz zachowania, które uwłaczają jego godności - twierdzi Komorowski.

Pytany o sprawę pomnika ofiar katastrofy, prezydent odpowiedział: Uważam, że przede wszystkim należy uszanować opinię rodzin. Pozwolić im na spokojne, wspólne przeżycie pamięci o katastrofie, bo być może z tego wspólnego przeżycia powstanie jakiś wspólny pomysł czy wspólna opinia. Bardzo tego oczekuję. Nie powinno się narzucać rodzinom żadnego pomysłu z zewnątrz. Liczę na opinie w tej kwestii rodzin w nadziei, że będę mógł je skutecznie wesprzeć .

Według prezydenta zakończenie konfliktu wokół krzyża jest także szansą na przebudowę wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. Komorowski ocenił, że konflikt wokół krzyża szkodził wszystkim, również PiS.

Odnoszę wrażenie, że to ciąży i szkodzi wszystkim, łącznie z Prawem i Sprawiedliwością. Myślę więc, że wszyscy są zainteresowani tym, żeby sprawa została definitywnie zakończona. Jednak problem polegał na tym, że wszyscy byli tym zainteresowani, a nikt nie chciał tego zrobić. Nie ma co ukrywać, sytuacja dojrzała do tego, żeby odpowiednie decyzje podjąć. Ja je podjąłem. Podjąłem w przekonaniu, że to służy również umocnieniu soborowej zasady poszanowania i wzajemnej autonomii państwa i Kościoła - podkreślił prezydent.