Prokuratura do dzisiaj nie wie, o której godzinie rozbił się pod Smoleńskiem prezydencki samolot Tu-154M. Godzina 8.56 (10.56 czasu rosyjskiego) nie jest prawdziwa - twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na źródła zbliżone do polsko-rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy.

To moment, w którym zawyły syreny alarmowe na lotnisku Siewiernyj, ale moim zdaniem samolot rozbił się nawet dziesięć minut wcześniej - opowiada ekspert pracujący przy badaniu zapisu trzeciej czarnej skrzynki.

Odczyt tych danych, nierejestrujących głosu, a jedynie podwyższone parametry techniczne lotu, odbywa się w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie z udziałem strony rosyjskiej. Ich analiza pozwoli stwierdzić, w którym momencie doszło do niecodziennych zachowań w funkcjonowaniu podzespołów Tu-154M. Chodzi głównie o podejście do lądowania lub nagłe opuszczenie klap. To może dać odpowiedź na pytanie, kiedy dokładnie doszło do katastrofy.

Ale informacje eksperta to niejedyny trop wskazujący na to, że Tu-154M rozbił się znacznie wcześniej, niż myśleliśmy - podkreśla gazeta. Według informacji, jakie dotarły do komisji badającej przyczyny katastrofy, ok. godziny 8.39 samolot zerwał linię energetyczną przed lotniskiem. Takie informacje pojawiły się na smoleńskim forum internetowym w wątku poświeconym katastrofie. Użytkownik "Aml" napisał: "Przy upadku samolot zaczepił i zerwał kable elektryczne.

Naczelna Prokuratura Wojskowa nie chciała komentować ustaleń "DGP" .