Pomiary na lotnisku Siewiernyj, badania magnetofonów, a także przesłuchania osób certyfikujących lotnisko w Smoleńsku - to efekt prac polskich prokuratorów i biegłych podczas wyjazdu do Rosji. Dwie ekipy, które od kilku tygodni pracowały w Moskwie i Smoleńsku, wróciły już do Polski. Jak deklaruje rzecznik wojskowych śledczych Zbigniew Rzepa, prokuratorzy są zadowoleni z wizyty, ponieważ udało im się wykonać plan w stu procentach.

Głównym zadaniem grupy pracującej w Smoleńsku było wykonanie dokładnych pomiarów potrzebnych do ukończenia opinii biegłych. Stąd dokładne wyliczenia długości pomiędzy ostatnią mijaną przez samolot radiolatarnią a miejscem, w którym samolot dotknął ziemi. Liczono też odległość pomiędzy miejscem upadku tupolewa a początkiem pasa startowego. Co ważne, prokuratorzy i biegli zbadali magnetofon, który nagrywał rozmowy kontrolerów i załogi samolotu.

W Moskwie w tym samym czasie trwały przesłuchania kolejnych świadków, w których uczestniczyła druga z polskich ekip. Uczestniczyli w przesłuchaniu 7 świadków, osób, które dokonały certyfikacji lotniska Smoleńsk-Siewiernyj przed przyjęciem lotów z dnia 7 i 10 kwietnia - mówi Zbigniew Rzepa. Jak dodaje, prokuratorzy mieli możliwość zadawania dodatkowych pytań, które nie były ujęte we wniosku o pomoc prawną. Według niego, wielokrotnie korzystali z tej możliwości.

Na początku sierpnia prokuratura wojskowa powołała zespół kilkunastu biegłych, który ma opracować m.in. całościową ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego Tu-154M. Wszyscy biegli, którzy w grudniu byli w Rosji, uczestniczą w pracach tego zespołu.

Poprzedni raz polscy prokuratorzy i biegli byli w Rosji we wrześniu. Wówczas dokonali w Moskwie oględzin elementów wyposażenia elektronicznego Tu-154M. Są one zdeponowane w siedzibie MAK-u, który badał katastrofę. Kolejna grupa pracująca w Smoleńsku dokonała wtedy oględzin i pomiarów wraku tupolewa, wykonana została także sferyczna dokumentacja fotograficzna.