"Czekamy na decyzję prokuratury, byłoby bardzo chyba niedobrze dla nas, dla społeczeństwa, kiedy my byśmy wyręczali prokuraturę" - tak dowódca 36, Specjalnego Pułku Lotnictwa płk Mirosław Jemielniak komentuje kontrowersje wokół załogi Jaka-40, który 10 kwietnia wylądował w Smoleńsku. Mimo że dowództwo sił powietrznych złożyło zawiadomienie do prokuratury, zarzucając załodze złamanie procedur, piloci nadal latają.

Mariusz Piekarski: Czy wśród załóg Jaka-40 pozostanie ta załoga, która 10 kwietnia lądowała w Smoleńsku?

Mirosław Jemielniak: Załoga jest i wykonuje loty, za wyjątkiem lotów o statusie "head". Dowódca sił powietrznych, jak wszyscy wiemy, skierował do prokuratury wnioski z badania incydentu. Będziemy czekali na działania prokuratury.

Mariusz Piekarski: Ta załoga wykonuje loty, nie jest odsunięta na boczny tor?

Mirosław Jemielniak: Czekamy na decyzję prokuratury, byłoby bardzo chyba niedobrze dla nas, dla społeczeństwa, kiedy my byśmy wyręczali prokuraturę.

Mariusz Piekarski: Pan w takim wewnętrznym postępowaniu nie dopatrzył się na razie czegokolwiek, co dyskwalifikowałoby tę załogę albo stwierdzało, że lądowali 10 kwietnia w Smoleńsku z naruszeniem procedur?

Mirosław Jemielniak: Jeżeli ja chcę oczekiwać wysokiej dyscypliny od swoich podwładnych, to muszę jej przede wszystkim przestrzegać. Jest postępowanie dyscyplinarne zgodnie z ustawą o dyscyplinie wojskowej, prowadzą bezpośredni przełożeni tych kolegów lotników i oni z wnioskami zwrócą się do mnie, jeżeli będzie taka potrzeba. Jeżeli nie to sami będą występować o nałożenie kary dyscyplinarnej.

Mariusz Piekarski: Dowództwo sił powietrznych kieruje do prokuratury informację o możliwości popełnienia przestępstwa, o złamaniu procedur podczas lądowania w Smoleńsku 10 kwietnia. Pan prowadzi postępowanie dyscyplinarne i - jak rozumiem - na razie nie podziela tego zastrzeżenia, że mogli złamać przepisy.

Mirosław Jemielniak: Dowództwo sił powietrznych skierowało doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Wydaje mi się to bardzo rozsądnym wyjściem. Myślę, że prokuratura i tak badałaby sprawę z urzędu. To chyba dobrze również dla tych lotników, jeżeli ktoś wyraźnie określi stopień ich błędu lub też nie. To jest jedna sprawa. A druga, że komisja badania incydentu na poziomie dowództwa sił powietrznych zakończyła badanie tej sprawy i stwierdziła, że w pewnych procedurach ci piloci zawinili.

Mariusz Piekarski:No właśnie. I dlatego o to pytam: dlaczego nadal w 36. pułku ci piloci pracują i pilotują Jaka?

Mirosław Jemielniak:Dlatego, że nie zostało zakończone postępowanie dyscyplinarne. Ale proszę zwrócić uwagę na taką rzecz: myślę, że moi koledzy lotnicy doskonale wiedzą, że jeśli teraz ktoś próbowałby lądować przysłowiowy metr poniżej minimum, to na pewno nie miałby już pracy w lotnictwie sił zbrojnych. Pewne rzeczy, które wydarzyły się wcześniej, zdarzyły się w pewnych okolicznościach. I te okoliczności powinny zostać zbadane. I teraz to badanie się odbywa. Nie możemy ich pożegnać, zanim ktokolwiek orzeknie o ich winie. To by było naprawdę niezgodne z zasadami.