Podczas ostatniej fazy lotu prezydenckiego Tu-154 do Smoleńska, większość telefonów komórkowych na pokładzie samolotu było aktywnych - powiedział "Rzeczpospolitej" prokurator generalny Andrzej Seremet. Pośród przyczyn katastrofy 10 kwietnia pojawiła się taka możliwość, że użycie komórek mogło mieć wpływ na zakłócenie pracy urządzeń samolotu.

Przyczyny najtragiczniejszego wypadku lotniczego w historii Polski wciąż są badane. Seremet ujawnił, że badanych jest ok. 100 komórek. Większość z nich było aktywnych w końcowej fazie lotu. Prowadzono z nich rozmowy i wysyłano esemesy.

Ze wstępnych ustaleń wynika natomiast, że TAWS, czyli system ostrzegania o przeszkodach terenowych, zamontowany w prezydenckim tupolewie był sprawny w czasie lotu samolotu. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, takie są wstępne wnioski badania tego urządzenia w USA. Ustalenia te trafiły już do Moskwy, gdzie cywilne komisje: rosyjska i polska, badają przyczyny katastrofy 10 kwietnia.