Wojsko się zamknęło, odwróciło się ode mnie, ubolewa na łamach "Naszego Dziennika" Ewa Błasik, żona gen. Andrzeja Błasika, Dowódcy Sił Powietrznych RP, który zginął na pokładzie rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem. - Rzecznik gen.broni Lecha Majewskiego poinformował mnie wprost, że on z tą panią, czyli ze mną, nie chce mieć nic wspólnego - mówi Ewa Błasik.

W dzień Wszystkich Świętych łaskawie wpuszczono mnie na teren dowództwa Sił Powietrznych w obecności brata mojego zmarłego męża i jego żony. Chcieliśmy złożyć wieniec pod pomnikiem upamiętniającym męża, który tam stoi. Notabene budowany był nocą, ze strachu przed nowym dowódcą Sił Powietrznych, który z pewnością nie pozwoliłby na jakąkolwiek pamięć o moim mężu, co zresztą było uwidocznione w dniu Święta Lotnictwa, gdy nie przywołał pamięci mojego męża z imienia i nazwiska - mówi Ewa Błasik.

W czasie oddawania hołdu mojemu mężowi zobaczyliśmy przez okno, że w korytarzu budynku dowództwa Sił Powietrznych poniewiera się mundur mojego męża. Prosił mnie o ten mundur pan generał Krzysztof Załęski, kiedy jeszcze był na swoim stanowisku, abym przekazała go do Sali Tradycji. Ten mundur chyba - w mniemaniu ludzi pana generała Majewskiego - jest niegodny, aby został wniesiony na Salę Tradycji, tylko przez ponad pół roku stoi zakurzony przed tą salą. Wszystko chyba po to, by mojego męża do końca upokorzyć - twierdzi Ewa Błasik.