Saturacja krwi będzie kluczowym kryterium decydującym o tym, ile pieniędzy dostanie szpital za leczenie pacjenta z Covid-19. Narodowy Fundusz Zdrowia wycofuje się z krytykowanej metody opartej na punktach przyznawanych w zapaleniu płuc. To rozwiązanie ostro skrytykowali lekarze opiekujący się chorymi z koronawirusem oraz dyrektorzy szpitali.

Utrzymana została najwyższa stawka 630 złotych za dzień leczenia chorego w ciężkim stanie i 330 zł xa chorego w stanie lżejszym. Decydującym wskaźnikiem będzie nasycenie hemoglobiny krwi tlenem, czyli saturacja.

Jeśli saturacja wyniesie u chorego poniżej 95 procent - szpital dostanie 630 złotych. Jeśli powyżej lub 95 procent - 330 złotych.

Te stawki mają obowiązywać w szpitalach II poziomu zabezpieczenia covidowego oraz w szpitalach tzw. koordynujących.

Na innych poziomach stawki nadal będą uzależnione od innych schorzeń pacjentów z koronawirusem. Do tego dochodzi dodatek - 40 złotych za gotowość na przyjęcie pacjenta. Za pobyt pacjenta z podejrzeniem zakażenia Fundusz zapłaci szpitalowi 185 złotych.

Nowe stawki - oparte na saturacji - obowiązują od jutra. 

NFZ wycofał się z krytykowanej czteropunktowej skali używanej do kwalifikowania chorych z zapaleniem płuc. Lekarze wskazywali, że nie pozwala ona ocenić przebiegu Covid-19.

Widziałem pacjentów, którzy pilnie wymagali respiratora, a w skali kalibrowanej do bakteryjnego zapalenia płuc mieliby dwa punkty, czyli nie zostaliby nawet przyjęci do szpitala - usłyszał kilka dni temu od jednego z lekarzy reporter RMF FM Mariusz Piekarski.

Powiązanie wyceny hospitalizacji pacjenta covidowego z punktową oceną rozwoju choroby to nieporozumienie. Lekarze nie będą się stosować do tych wytycznych, ale szpitale na tym stracą - ostrzegał w rozmowie z RMF FM dyrektor krakowskiego specjalistycznego szpitala im. Żeromskiego Jerzy Friedriger.

Opracowanie: