"Zintensyfikujemy nasze ataki, aby zminimalizować zagrożenia dla naszych sił w kolejnych etapach wojny. Zamierzamy nasilić ataki od dzisiaj" - przekazał rzecznik izraelskiej armii (IDF), kontradmirał Daniel Hagari. Rozkaz wkroczenia wojsk lądowych do Strefy Gazy jeszcze nie padł, ale wiele wskazuje na to, że Izrael zamierza zintensyfikować działania wojenne, by przygotować grunt pod nadchodzącą inwazję.

Zapytany o możliwą inwazję lądową na Strefę Gazy, Hagari powiedział dziennikarzom w sobotę wieczorem, że izraelskie oddziały starają się stworzyć najpierw optymalne warunki do jej przeprowadzenia.

"Zintensyfikujemy nasze ataki, aby zminimalizować zagrożenia dla naszych sił w kolejnych etapach wojny. Zamierzamy nasilić ataki od dzisiaj" - powiedział Hagari, cytowany przez AP.

Rzecznik spotkał się z żołnierzami z Brygady Golani - elitarnej jednostki taktycznej piechoty zmechanizowanej Sił Obrony Izraela, znanej również jako 1. Brygada. Wygłosił płomienną przemowę, w której potwierdził, że wielkimi krokami zbliża się operacja lądowa wojsk izraelskich w Strefie Gazy.

"Wejdziemy do Strefy Gazy, aby wykonać operacyjną i profesjonalną misję. Aby zniszczyć działaczy Hamasu jego i infrastrukturę, mając w pamięci, w naszych umysłach obrazy, wzloty i upadki z Szabatu dwa tygodnie temu. Gaza jest złożona (...), wróg przygotowuje tam wiele rzeczy, ale my również przygotowujemy się na niego" - mówił Hagari.

ONZ wzywa do zawieszenia broni

Władze Izraela wielokrotnie apelowały do cywilów mieszkających w Strefie Gazy o opuszczenie tego terytorium. Ma to na celu ograniczenie strat w ludności cywilnej w przypadku wejścia sił zbrojnych Izraela do strefy drogą lądową. Obserwatorzy międzynarodowi i przedstawiciele palestyńskiego rządu argumentują, że przeprowadzenie akcji ewakuacji na tak mocno zurbanizowanym i gęsto zaludnionym terenie w tak krótkim czasie, doprowadzi do humanitarnej katastrofy. Tym bardziej, że Izrael przecież nie ustaje w swoich atakach bombowych i rakietowych na dzielnice mieszkalne Gazy.

Sytuacja ludności w enklawie jest dramatyczna. Brakuje leków, wody pitnej i żywności, a szpitale w Gazie przepełnione są nie tylko z powodu przybywających rannych, ale także dlatego, że próbują tam chronić się przed atakami zwykli mieszkańcy.

Dopiero dziś, pierwszy transport z pomocą humanitarną przekroczył granicę z Egiptem i został rozładowany w punktach pomocy w Strefie Gazy. 

Pięć agencji ONZ wezwało wspólnie do zawieszenia broni i nieograniczonego dostępu pomocy humanitarnej w całej Strefie Gazy. "Przepływy pomocy humanitarnej muszą odbywać się na dużą skalę i być trwałe, a także umożliwiać wszystkim mieszkańcom Strefy Gazy zachowanie godności" - napisano w oświadczeniu sygnowanym przez Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych (UNFPA), Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF), Światowy Program Żywnościowy (WFP) i Światową Organizację Zdrowia (WHO).

ONZ wyraziło również nadzieję, że już w niedzielę do Gazy wjedzie drugi konwój ciężarówek z pomocą. Według przedstawicieli organizacji transport może być nawet większy niż ten z soboty i będzie liczył nawet 30 ciężarówek. To jednak nie wystarczy. ONZ twierdzi, że do zaspokojenia podstawowych potrzeb Palestyńczyków ze Strefy Gazy potrzeba 100 ciężarówek dziennie.

"NYT": Ciężarówek z pomocą nie poddano kontroli

Sensacyjne doniesienia przekazał amerykański "New York Times". Według dziennika, pomimo żądań Izraela dzisiejszego transportu z pomocą humanitarną nie skontrolowano pod kątem przemytu broni do Strefy Gazy. 

Rzecznik sekretarza generalnego ONZ Stephane Dujarric zapewnił, że następne konwoje z pomocą humanitarną będą musiały zostać skontrolowane. Po egipskiej stronie granicy wciąż czekają dziesiątki ciężarówek - napisał "NYT".