„Jak Kajtek dobiegł, wszyscy krzyczeliśmy. (…) Mam zdarte gardło” – cieszyła się Natalia Kaczmarek po zdobyciu przez polską sztafetę mieszaną 4x400 m złotego medalu igrzysk olimpijskich w Tokio. Justyna Święty-Ersetic podkreślała, że medal jest sukcesem nie tylko czwórki, która pobiegła w finale – byli to Karol Zalewski, Kaczmarek, Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński – ale również trojga zawodników, którzy startowali w eliminacjach: Igi Baumgart-Witan, Małgorzaty Hołub-Kowalik i Dariusza Kowaluka. „Jest to cos rewelacyjnego! (...) Miejmy nadzieję, że rozwiązaliśmy ten lekkoatletyczny worek i medale będą teraz same do niego wpadały” – podkreślała.

"Jak Kajtek dobiegł, wszyscy krzyczeliśmy. Myślę, że to są takie emocje, że sami jeszcze nie wiemy, co się wydarzyło, i dopiero to do nas dociera. Mam zdarte gardło, tak krzyczeliśmy" - mówiła dziennikarzom tuż po biegu Natalia Kaczmarek.

Przyznała, że bardzo stresowała się przed startem.

"Odbierałam pałeczkę od Karola, który jest bardzo szybki, i bałam się, że może gdzieś tam na mnie wpaść. I też pierwszy raz w życiu właściwie biegłam drugą zmianę. Wiedziałam, że biegną ze mną bardzo szybkie dziewczyny, bałam się, że mnie ‘zamkną’. Ale starałam się ruszyć jak najszybciej, wydaje mi się, że dobrze sobie poradziłam, (...) cały czas kontrolowałam sytuację i nie zrobiłam niczego głupiego - więc jestem bardzo, bardzo zadowolona" - podsumowała 23-letnia zawodniczka.

Karol Zalewski przyznał, że on i zmieniająca go Natalia Kaczmarek po swoim biegu "słaniali się ze zmęczenia na nogach". "Ledwo mogliśmy podnieść głowy, żeby zobaczyć, co dalej dzieje się na bieżni" - mówił.

Podkreślał, że "Justyna i Kajtek świetnie walczyli, do samego końca".

"Jak zobaczyliśmy, że Kajetan wybiega na ostatnią prostą, że już ma przewagę 2-3 metrów, to wystrzeliliśmy, żeby jak najszybciej do niego podbiec i żeby razem się cieszyć" - skwitował.

Justyna Święty-Ersetic, która biegła na trzeciej zmianie, zaznaczyła z kolei: "Dostałam pałeczkę na drugiej pozycji i tak naprawdę dowiozłam pałeczkę na drugiej pozycji. Śmiałam się trochę, że chyba po raz pierwszy nikt mnie nie wyprzedził na dystansie. Walczyłam zacięcie".

29-letnia zawodniczka ma tym większe powody do radości, że jeszcze kilka dni temu, z powodu kłopotów zdrowotnych, jej występ w Tokio stał pod znakiem zapytania.

Po finale w rozmowie z dziennikarzami przyznała: "Nie jest idealnie, ale jest na tyle dobrze, że mogłam dzisiaj pobiec".

"Co będzie z tą nogą jutro - zobaczymy. Na razie o tym nie myślę, jestem w takiej euforii, że kompletnie nie czuję, co się z tą nogą dzieje. Byłam zmotywowana, chciałam być częścią tej drużyny i cieszę się, że się udało" - podkreśliła.

Kajetan Duszyński, który pobiegł na ostatniej zmianie i popisał się fenomenalnym finiszem, przyznał, że stresował się przed startem.

"Stresowałem się już wczoraj w eliminacjach, chyba bardziej. Te pierwsze biegi turniejowe są jednak najbardziej stresujące, trzeba zapoznać się z rywalami, ze stadionem, dzisiaj było troszeczkę lżej" - mówił.

26-latek jako jedyny wystartował zarówno w biegu eliminacyjnym, jak i finale. Po tym pierwszym, jak zdradził, był przekonany, że "da radę pobiec szybciej" - i faktycznie tego dokonał: poprawił czas z piątku o 0,4 sekundy.

"Ja tylko zwieńczyłem robotę całego zespołu. Nie miałem na tyle trudnej zmiany, żeby jej nie wywieźć na pierwsze miejsce" - podsumował skromnie.

Justyna Święty-Ersetic podkreślała zaś, że złoto jest zasługą całego zespołu: również Igi Baumgart-Witan, Małgorzaty Hołub-Kowalik i Dariusza Kowaluka, którzy biegli w eliminacjach.

"Dziewczynom na pewno jest przykro, że to nie one wystartowały dzisiaj w finale, ale tak naprawdę od początku było wiadomo, że innym składem biegamy eliminacje, innym finał. Oczywiście zależało to też od mojego zdrowia. Na rozgrzewce stwierdziłam, że dam radę" - mówiła.

"Cieszymy się, na pewno jest to nasz wspólny ogromny sukces, (...) nie jest to sukces naszej czwórki, tylko całego zespołu" - podkreśliła.

"Wierzyłam w medal w sztafecie żeńskiej, a tutaj zaczynamy igrzyska i mamy złoto w sztafecie mieszanej - jest to cos rewelacyjnego! (...) Miejmy nadzieję, że rozwiązaliśmy ten lekkoatletyczny worek i medale będą teraz same do niego wpadały" - podsumowała Święty-Ersetic.