Anita Włodarczyk ocenia, że swoją pierwszą próbę z kwalifikacji konkursu olimpijskiego w Tokio – gdy rzucony przez nią młot poszybował na odległość 76,99 m, co dało jej awans do finału – wykonała na mniej więcej… 40 procent możliwości. "Jak zobaczyłam wynik, to było duże zaskoczenie. (…) Skoro z takim luzem zaliczyłam 77 m, to znaczy, że rezerwa jest duża. Na szczęście wiem, jak się zachować" – przyznała po występie. Finał, w którym o medale powalczą Włodarczyk, Joanna Fiodorow i Malwina Kopron, już we wtorek.

Minimum kwalifikacyjne wynosiło 73,50 m, Anita Włodarczyk zaś już w pierwszym podejściu posłała młot prawie 3,5 m dalej.

"Jak zakręciłam, to myślałam, że młot poleci w granicach 72 metrów, bo to było na, powiedzmy, 40 procent. Jak zobaczyłam wynik, to było duże zaskoczenie. Pierwsze, co mi trener powiedział, to, że było bardzo luźno i celnie zakręcone oraz że jest naprawdę duża rezerwa. Życzę sobie, żeby we wtorek było tak samo" - stwierdziła dwukrotna mistrzyni olimpijska. Właśnie na wtorek zaplanowany został finał zmagań młociarek.

Zapytana, czy we znaki dają się jej trudne warunki pogodowe, Włodarczyk zaprzeczyła.

"Jestem przyzwyczajona. Poza tym w Rio de Janeiro było gorzej. Raz sprawdziłam tu temperaturę i było 37 stopni Celsjusza. W Brazylii finał miałam około godziny 11:00 i było ponad 40 stopni. To mnie więc nie przeraża. Jestem przygotowana: mam kamizelki chłodzące, wszystko jest" - zapewniła doświadczona lekkoatletka.

BLOG SERWAŃSKIEGO. PRZECZYTAJ:

Włodarczyk ma za sobą właściwie dwuletnią rehabilitację związaną z problemami z kolanem. Jej obecna forma wydaje się potwierdzeniem, że udało jej się wrócić do wysokiej dyspozycji.

"Mówiliśmy, że ta forma ma przyjść na igrzyska, więc jeden krok zrobiłam do tego, by pokazać, że jestem dobrze przygotowana. Dzisiaj 1 sierpnia, ja 1 grudnia oddałam pierwszy rzut na treningu. Zaczynam więc dopiero dziewiąty miesiąc treningu. W takim krótkim okresie dojść do takiego poziomu - nigdy tak nie było. Jestem z tego bardzo zadowolona" - zaznaczyła.

Powtórzyła, że skorzystała na dłuższej przerwie od rywalizacji.

"Odpoczęłam i się zregenerowałam oraz nabrałam jeszcze większej motywacji do pracy. Cały czas wierzyłam, że mogę wrócić. Zdecydowanie łatwiej mi było to zrobić. Bo jeżeli rzucam prawie 83 m, to potem zaliczyć 72 m nie jest tak trudno. Ale był jeden zabieg, potem drugi i do końca nie było wiadomo, czy uda mi się wrócić. Pomogła wiara i wsparcie bliskich oraz trenera i całego sztabu" - wskazała młociarka, która za tydzień świętować będzie 36. urodziny.

Potwierdziła, że luz, z jakim wykonała swoją jedyną próbę w kwalifikacjach, nastraja ją przed finałem optymistycznie.

"Gdybym tak zaczęła konkurs finałowy, to wiem, że mogę jeszcze dużo dorzucić. Przed mistrzostwami Polski pytano mnie, czy mogę rzucić 80 m, i powiedziałam, że nie. Teraz mogę zmienić zdanie, bo skoro z takim luzem zaliczyłam 77 m, to znaczy, że rezerwa jest duża. Na szczęście wiem, jak się zachować. Mam nadzieję, że w finale będzie dobrze" - stwierdziła.

Anita Włodarczyk: Atmosfera w ekipie była trochę grobowa, bo słabo zaczęliśmy te igrzyska

Włodarczyk przyznała, że brak medali dla biało-czerwonych w pierwszej części igrzysk w Tokio odbił się na atmosferze w wiosce olimpijskiej.

Zmieniło się to dzięki wywalczonym w ostatnich dniach krążkom: w środę srebro zdobyła nasza wioślarska czwórka podwójna w składzie: Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann, zaś w sobotę po złoto sięgnęła nasza sztafeta mieszana 4x400 m: Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński.

"Wiadomo, że jak ktoś zdobywa medal, to w całej ekipie jest super atmosfera. Nie ukrywam, że wcześniej była trochę grobowa, bo słabo zaczęliśmy te igrzyska. Zdecydowanie inaczej było w Rio de Janeiro i Londynie, bo mieliśmy medale już w pierwszych dniach. Tu trzeba było długo czekać, ale na szczęście ten worek został już rozwiązany. Teraz ostatnia prosta i mam nadzieję, że jeszcze kilka medali zdobędziemy" - zaznaczyła Anita Włodarczyk.

Obok niej we wtorkowym finale rzutu młotem wystąpią jeszcze dwie reprezentantki Polski: Joanna Fiodorow i Malwina Kopron.