Rosjanie nie przekazali Polsce danych o pracy kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku, nie podali szczegółów technicznych dotyczących samego lotniska, nie wyjaśnili, co oznacza komenda "posadka dopołnitielno" - wynika z dokumentu zawierającego polskie uwagi do projektu raportu MAK.

Wśród materiałów, których nie dostaliśmy a o które prosiliśmy są m.in. dane dotyczące lotniska Smoleńsk "Północny"; Polsce przekazano jedynie karty podejścia. Nie dostaliśmy dokumentów określających zasady pracy oraz schematu rozmieszczenia środków elektro-świetlnych oraz radiolokacyjnych i radionawigacyjnych. Polacy nie doczekali się też odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób należy interpretować zwrot - "posadka dopołnitielno" oraz czy zabezpieczenie lotniska w środki radiolokacyjne różniło się 7 (wówczas lądowali na nim premierzy Polski i Rosji) i 10 kwietnia (kiedy miała miejsce katastrofa samolotu z polskim prezydentem na pokładzie).

Wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi dot. szczegółów technicznych pracy urządzeń na lotnisku oraz roli konkretnych osób na stanowisku kontroli lotów. Rosjanie nie odpowiedzieli na prośbę o przekazanie dokumentu określającego minimalne warunki do lądowania. Nie poinformowano nas też o zakresie obowiązków osób odpowiedzialnych za kierowanie i zabezpieczenie lotów. Mimo próśb, nie przekazano zapisów wideo ze stanowiska kierowania lotami, ani danych z radarów. Nie poznaliśmy też dokumentów dot. uprawnień kontrolerów.

Rosjanie nie pozwolili na przesłuchanie wszystkich osób, które 10 kwietnia pracowały na stanowisku dowodzenia na lotnisku, przede wszystkim pomocnika kierownika lotów, kontrolera lotniska i osoby określanej jako "głównodowodzący". Nie wyjaśniono, kto znajdował się na stanowisku dowodzenia przed katastrofą.

Nie przedstawiono analizy, jaki wpływ miały decyzje osób przebywających na stanowisku dowodzenia i osób odpowiedzialnych w Moskwie na decyzję kierownika lotów dot. skierowania Tu-154M na lotnisko zapasowe i udzielenia zgody na próbne podejście do lądowania w "warunkach meteorologicznych, w których lądowanie samolotu było praktycznie niemożliwe do wykonania".

Strona polska prosiła też o przekazanie oświadczeń załogi oraz zapisów rejestratora rosyjskiego Iła-76, który próbował lądować niedługo przed katastrofą polskiego samolotu. Przeprowadzono jedną rozmowę z dowódcą tego samolotu. Natomiast MAK odmówił wydania zapisu rejestratora Iła-76. Uznał, że analiza tego lotu nie ma żadnego wpływu na badania katastrofy Tu-154M. Strona polska nie otrzymała odpisów wyników wszystkich przeprowadzonych ekspertyz technicznych, ani dokumentacji fotograficznej miejsca zdarzenia, w tym zdjęć wykonanych bezpośrednio po katastrofie.

Rosjanie nie odpowiedzieli też na pytanie, czy na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia próbował lądować jakikolwiek samolot, zanim wylądował tam polski Jak-40.

Bez odpowiedzi pozostały też pytania o to, kto, kiedy i jak uruchomił system ratownictwa lotniczego i naziemną akcję ratowniczą; o czas i sposób działania ratowników (m.in. kiedy odnaleziono ofiary katastrofy); a także o zasady organizacji i działania systemu ratownictwa lotniczego i wyposażenie ratownicze na lotnisku.

Mimo polskich próśb i odpowiednich zapisów załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej, nie umożliwiono też polskiemu akredytowanemu przedstawicielowi płk Edmundowi Klichowi udziału we wszystkich naradach informujących o postępie badania przyczyn katastrofy.

Zobacz również: